6. Szczęście!!!

13.1K 546 39
                                    

NATASHA


-Czyli już wszystkie klepki wróciły do normy?- Adriana od razu, gdy się dowiedziała o naszym pocałunku zasypuje mnie pytaniami.

-Nie do końca, no bo nie wiem jak ci to wytłumaczyć- sama jestem odrobinę... pogubiona? Tak, to chyba dobre określenie mojego stanu.

-Poproszę o jak najmniej skomplikowaną wersję, bo chyba mam za dużo wrażeń jak na jeden dzień.

-To takie dziwne, bo nie przypomniało mi się nic, kompletnie, a jednak gdzieś w głębi serca jestem pewna, że go kocham i to jest takie nieprawdopodobne.

-Czyli drugi raz zakochałaś się od pierwszego spojrzenia?

-Chyba można to tak nazwać, a co to za wrażenia, o których mówiłaś- pytam i z niecierpliwością poruszam się na poduszkach, czekając na odpowiedź, bo tu w szpitalu można umrzeć z nudów. Białe ściany i sufit są raczej mało interesujące.

-To ty nie wiesz?

-Przecież po tym upadku lekarz mnie nawet za próg sali nie wypuszcza.

-No rzeczywiście, ale gdy ci powiem to od razu poprawi ci się humor!- tak jakby był zły, pff.

-Powiesz wreszcie o co chodzi?

-Mama się obudziła- przez dłuższą chwilę upewniam się, że na pewno dobrze usłyszałam, a potem rzucam się na siostrę.

-Uważaj, bo coś sobie zrobisz- ignoruję jej uwagę i ściskam ją jeszcze mocniej.

-A myślałem, że pierwszy przekażę ci dobre nowiny- do sali wchodzi Trevor, a ja, ku uciesze mojej siostry, wracam do pozycji, w której spędzam większość czasu.

- Możesz to zrobić, jeśli pozwolisz mi ją odwiedzić- moje oczka muszą podziałać, bo przecież jestem słodka.

-No dobrze, ale robię to tylko i wyłącznie dlatego, żebyś już nie zabijała mnie wzrokiem.

-Ej, ja tu próbowałam być słodka- gdybym mogła, to na pewno tupnęłabym nogą.

-Skoro tak uważasz- dalej gramy? Jak dla mnie bomba.

-Sądzisz, że nie potrafię być słodka?

-A czy ja coś takiego powiedziałem?

-Dobra, ja już spadam, a wy się dalej tu przekomarzajcie- Adriana podnosi swoje cztery litery z krzesełka, a ja przypominam sobie o ważnej kwestii.

-Masz jakieś pieniądze?- przecież od wypadku mięło sporo czasu, a ona jako pierwsza się ocknęła.

-Tak, mama ma swoją skrytkę w domu- ciekawe jak ją odkryła.

-To zapłać rachunki i zrób zakupy, bo ja wkrótce wracam do domu- z nadzieją patrzę na Trevora.

-Jutro- szepce i wychodzi razem z Adrianą. Choć on raczej uciekł, bo bał się mojej reakcji na wiadomość o przedłużeniu pobytu w szpitalu, ale jeden dzień jakoś wytrzymam. Jednak samotność nie trwa długo, bo do sali wchodzi Jonathan z wielkim misiem.

-To dla mnie?

-Jasne, że tak kochanie- uwielbiam misie, tylko skąd on o tym wie? A no tak, przecież byliśmy razem, to znaczy nadal jesteśmy.

-Dziękuję, ale mam do ciebie prośbę- znów robię minę i mam nadzieję, że na Jonathana ona lepiej podziała.

-Twój wyraz twarzy mówi, że nie mogę odmówić, prawda?- jak on dobrze mnie zna.

-Nie. Mógłbyś mnie zawieść do mamy, bo podobno już się obudziła?- z nadzieją czekam na swój wyrok, ponieważ zdążyłam już zauważyć, że jest bardzo opiekuńczy, czasem aż za bardzo.

-Byłem dzisiaj u niej i prosiła, aby cię przyprowadził, więc chyba nie mogę nie spełnić prośby przyszłej teściowej- trochę dziwnie to brzmi, ale to na pewno tylko i wyłącznie przez moją amnezję, przecież planowaliśmy ślub.

-Dziękuję, ale idę sama, mam złej doświadczenia z wózkiem, a poza tym czuję się o wiele lepiej- Jonathan nic nie mówi tylko wystawia mi swoje ramie i pomaga wstać z łóżka, chyba zrozumiał, że w tej sprawie to ja decyduję. Przyznaję, że trochę przeceniłam swoje siły, bo w połowie drogi się zmęczyłam, trzeba będzie popracować nad formą po wyjściu ze szpitala.

-Mamuś jak się czujesz?- podprowadzona przez Jonathana siadam na krześle obok łóżka mojej rodzicielki i chyba cieszę się z tego, że całe dnie leżę w łóżku, bo tu nie jest mi za wygodnie.

-Bardzo dobrze, a ty?

-Ja jutro wychodzę- tu spotykam się z pytającym spojrzeniem Jonathana, ale daje mu znak, że powiem mu później.- A teraz już tak bez owijania w bawełnę, co cię boli?

-Wszystko, ale lekarze jeszcze dają mi szansę- poczucie humoru mojej mamy zasługuje na Nobla normalnie.

-Bardzo śmieszne. Była u mnie Adriana i nie musisz się martwić znalazła twoją skrytkę na pieniądze i pewnie już wszystko przepuściła- teraz obie się uśmiechamy, bo każdy dobrze zna możliwości mojej siostry.

-Państwo muszą już iść, bo zabieram pacjentkę na badania- do sali wchodzi ta sama pielęgniarka, która była wtedy z Trevorem i coś czuję, że jej nie polubię.

-Uważaj na tą zołzę i trzymaj się- szepcę mamie na ucho tak, że tylko ona to słyszy i z uśmiechem na ustach wychodzę, bez niczyjej pomocy, na korytarz.

-Na pewno dasz radę?

-Powinnam,ale w razie czego to mnie łap- niepewna swoich możliwości zmierzam powolnym krokiem do windy.

-Teraz tłumacz się jak przekonałaś lekarza, żeby cię wypuścił już jutro? Gdybyś nie była słaba to pomyślałbym, że go pobiłaś.

-Ha ha, bardzo śmieszne. Prawda jest taka, że Trevor sam mi to powiedział- tłumaczę się, aby nie posądzano mnie o szantażowanie lekarza i znów siadam na moim tymczasowym łóżku.

-Jesteście na "Ty"?

-Nie masz o co być zazdrosny.

-Wiem, bo teraz gdy wszystko pamiętasz to jestem pewien, że mnie kochasz tak jak ja ciebie- czyli on myśli, że ja...? Zastygam w jego objęciach, bo nie wiem czy powinnam go wyprowadzać z błędu, bo to może go rozczarować...


**********

Znowu 800+ słów. Chyba nawiedziła mnie wena z okazji dzisiejszych ćwierćfinałów xd Jak na razie u naszych zakochańców wszystko dobrze, ale gdzieś tam krąży Trevor.

#TEAM JONATHAN, czy #TEAM TREVOR?

-NiktSpecjalny

Milioner, a jednak nadal kocha!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz