12. Chłopiec, czy dziewczynka?

11.7K 504 42
                                    

NATASHA

-Kochanie Jonathan, na pewno, będzie się o was martwił. Idźcie już, rano, jak tylko dostanę wypis, to od razu do ciebie zadzwonię- mama wygania nas już od pół godziny, ale ani ja ani Adriana nie mamy ochoty wychodzić, lecz argument o Jonathanie mnie w zupełności przekonał.

-Dobra, Adriana zbieraj dupę w troki, bo mama nas już ma dość- wstaję z krzesełka i zabieram torebkę, a moja siostra robi to samo.

-Ja nigdy nie mam was dość córeczki- obie przytulamy, delikatnie, mamę.

-Wiemy- mówię i wychodzimy z sali. W końcu wszystko układa się tak jak powinno. Wcześniej do pełni szczęścia brakowało mi mojej mamy, ale jutro wraca do domu i wszyscy będziemy szczęśliwi. Gdy jesteśmy w windzie mój telefon daje o sobie znać.- No to mamy przesrane.- Pokazuję Adrianie kto dzwoni, po czym odbieram połączenie od mojego narzeczonego:

-Tak kochanie?- Adriana w tym momencie pokazuje mi gest, który chyba miał oznaczać "Ale lizus".

-Nie słodź mi tutaj, tylko schodźcie na dół. Czekam przed szpitalem.

-Ja to jednak mam kochanego narzeczonego- mówię, gdy odkładam telefon do torebki.

-A co, nie nakrzyczał na ciebie?- skomentowałabym to, ale w tym samym momencie winda się otwiera i kierujemy się do wyjścia.

-Dostaniesz mandat- wsiadam do samochodu i komentuję miejsce parkingowe jakie wybrał Jonathan. Tuż przy samych schodach, jeśli sądzi, że w ciąży nie mogę chodzić, to się grubo myli.

-Aj tam. Co to za powitanie?- wskazuje na swoje usta, a ja daję mu krótkiego buziaka, bo Adriana siedzi z tyłu.

-Możemy już jechać? Jutro mam spotkanie.

-Niestety nie wymigasz się od zakupów, nawet ja musiałem się zgodzić- oboje załamani prychają, a Jonathan dostaje ode mnie z łokcia.

-I widzisz fasolko? Lepiej stamtąd nie wychodź, bo mamusia bije twojego tatusia- dotyka mojego brzucha, na co ja się rozczulam.

-Ja rozumiem, moja mała siostrzenica i w ogóle, ale czy możesz już ruszyć?- Adriana przerywa piękną chwilę, a ja daję słowo, że kiedyś ją za to uduszę.

-To będzie chłopczyk, ja to czuję- i tak było przez całą drogę. KOSZMAR! Nawet w sklepie się przekomarzali, przez co sama musiałam pakować produkty do wózka. Taką pomoc, to o dupę rozbić. Nagle oboje zniknęli i gdyby to nie była moja siostra i narzeczony, to mieliby ze mną przechlapane w domu. Już miałam dzwonić do, któregoś z nich, ale na szczęście, w końcu raczyli zaszczycić mnie swoją obecnością.

-Patrz co mamy- oboje w tym samym czasie wyciągają z toreb, śpioszki. Jeden różowy, a drugi niebieski, nie trudno się domyśleć, kto jaki kupił.

-Przynajmniej już się nie kłócicie o płeć dziecka- stwierdzam i podaję im torby z zakupami, bo przecież nie mogę dźwigać w ciąży, prawda?

-Bo nie ma o co się kłócić, to i tak będzie mały chłopczyk- Jonathan wystawia język Adrianie, a ona daje mu z łokcia. Ma coś po mnie.

-Natasha!

-Jak dzieci normalnie, ja mam mieć jedno dziecko czy troje, bo już nie pamiętam?- oboje obrażeni wsiedli do auta, a ja z niedowierzającą miną zrobiłam to samo. Oczywiście nie byliby sobą, gdyby przez całą drogę nie kłócili się o płeć dziecka. Poddali się dopiero przy kolacji, ale gdy w ciszy jedliśmy posiłek, dopadły mnie moje własne myśli, które krążą mi od tygodnia w głowie.-Kochanie?

-Yhym?- dopytuje, zajadając się zapiekanką.

-A co jeśli to jednak będzie dziewczynka?- Jonathan przestaje na chwilę jeść i patrzy na mnie takim wzrokiem, że aż boję się tego co mi powie.

-To będzie moją małą księżniczką, kupię jej diadem, tobie koronę, a ja będę królem naszej rodzinki- cmoka mnie w usta, które automatycznie formują się w uśmiech.

-Kocham cię- oddaję pocałunek i już chcę zebrać talerze, ale jak zwykle Jonathan mnie w tym wyręcza.

-Kiedy wrócę do domu?- Adriana niespodziewanie zadaje mi pytanie, na które nie znam odpowiedzi.

-Wszystko zależy do tego, jaki będzie stan zdrowia mamy. Za kilka dni zaczynasz nową szkołę i nie chcę cię obciążać opieką nad mamą, powinnaś się uczyć, dlatego jeśli będzie trzeba zostaniecie tu dłużej- tłumaczę jej wszystko i ku mojemu zdziwieniu nie okazuje sprzeciwu, chyba wydoroślała przez te ostatnie wydarzenia.

-Już masz mnie dość?- Jonathan najwyraźniej podsłuchiwał, dlatego posyłam mu karcące spojrzenie, które on komentuje uśmieszkiem.

-Jasne, że nie szwagrze- klepie go po ramieniu i wychodzi z jadalni.

-Czy ona nazwała mnie szwagrem?- zaskoczony mężczyzna podchodzi do mnie i obejmuje w tali.

-Yhym- kiwam głową i wtulam się w jego tors.

-Pobierzmy się.

-Mówisz poważnie?- pytam z nadzieją na pozytywną odpowiedź, bo trzeba przyznać, że długo na to czekałam.

-Twoja mama jutro wychodzi ze szpitala, jeszcze nie rodzisz, więc co stoi na przeszkodzie?

-Po prostu nic wcześniej nie mówiłeś.

-Co nie znaczy, że nie chciałem po prostu czekałem na odpowiedni moment- szczęśliwa całuję MOJEGO Jonathana i mówię:

-To co jutro?

-Ale co?

-No jak to co, ślub- odpowiadam, próbując powstrzymać śmiech.

-Z tobą zawsze- i takiego właśnie go kocham. Coś czuję, że nie będzie mi dane dzisiaj zasnąć...


********************************

Dzisiaj postanowiłam oszczędzić Wam intymnych scen z udziałem naszych bohaterów( jęki niezadowolenia teraz). Następny rozdział będzie najprawdopodobniej dopiero w niedzielę, ale macie już 2 rozdziały nowej "książki". Z racji, że było po równo głosów na 1 i 3 opcję( zabije Was kiedyś), to opublikuję dwie książki, ale 3 dopiero w nowym roku 2017 :*

-NiktSpecjalny

Milioner, a jednak nadal kocha!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz