NATASHA:
Siedziałam tam, bo co innego mogłam zrobić? Mogłam tylko siedzieć i czekać, ale nie ułatwiały mi tego spojrzenia rodziców Jonathana, którzy patrzyli na mnie ze smutkiem, złością i sama nie wiem z czym jeszcze, ale chyba nie chcę nic więcej wyczytać z ich oczu. Po prostu schowałam głowę w rękach i czekałam, sama nie wiem na co. Na to że nagle wyjdzie lekarz i powie "To był żart, pani narzeczony czeka przy drzwiach" ? Ale chyba nawet taka abstrakcja,w tym momencie, wydawała się możliwa i dawała pozytywną nadzieję na, to że Jonathan będzie mnie pamiętał, bo raczej jego mózg nie powinien się bronić przede mną, prawda? Fakt, czasem bywam nieznośna, ale go bardzo kocham i nasze maleństwa też potrzebują ojca!
-Powinnaś iść odpocząć, jesteś w ciąży- tata Jonathana siada obok mnie na podłodze i obejmuje mnie ramieniem.
-Jesteście na mnie źli?- pytam, bo nie mogę przestać się obwiniać o to, że Jonathan jest teraz w ciężkim stanie.
-Oczywiście, że nie. To wina tej wariatki, a nie twoja i nawet tak nie myśl- czyli wszystkie te spojrzenia były tylko i wyłącznie wymysłem mojego sumienia? Niemożliwe...
-Twoja żona ma chyba inne zdanie na ten temat.
-Ona też cię nie obwinia, jest jej po prostu źle, ale nikomu nie jest tu dobrze, więc nie masz co się przejmować- akurat w tym momencie wraca mama Jonathana z trzema kubkami w rękach.
-To dla ciebie, gorąca czekolada, bo Jonathan gdyby wiedział, że pijesz kawę, to by mnie chyba zabił- uśmiecha się ciepło, a ja obdarzam uśmiechem również jej męża, co miało być znakiem, że wierzę w to że mnie wspierają. Jednak to nie zmienia stanu zdrowia mojego narzeczonego. Trevor musiał wrócić do swoich obowiązków, ale obiecał, że później wpadnie zorientować się w sytuacji.
-Powinni państwo odpocząć, ja tutaj zostanę i będę pod telefonem- widząc ich miny, nie sądzę, żeby łatwo mi poszło przekonanie ich do mojego pomysłu.
-Ty też nie możesz się przemęczać, dlatego pojedź z nami. Lekarz zawiadomi nas o stanie zdrowia Jonathana- nakłania mnie ojciec mężczyzny, ale ani ja ani jego żona nie mamy zamiaru się stąd ruszać. Tak minęła godzina, dwie... -Zabieram ją do domu, jedziesz?- wskazuję na swoją kobietę, która już praktycznie śpi.
-Później- mężczyzna chyba mi nie uwierzył, ale wziął żonę na ręce i zniknął w windzie, na końcu korytarza. To jest dowód, że każdy kryzys można pokonać i być szczęśliwym. Ja i Jonathan też tacy będziemy, oby...
Chwilę po wyjściu rodziców mojego narzeczonego, przyszedł Trevor, który powiedział wszystko co udało mu się dowiedzieć. Jonathan jest nieprzytomny, ale trzeba mieć nadzieję. Cholera! Ja od kilkunastu godzin żyję tylko i wyłącznie nadzieją i co?! Na szczęście mogę do niego wejść, na chwilę. Jestem pewna, że gdy mnie usłyszy to otworzy te swoje piękne oczy i spojrzy na mnie tak jak zawsze. Z wielką miłością, namiętnością i czułością, tak jakbym była najlepszym co go w życiu spotkało, bo on jest dla mnie wszystkim. Głęboki wdech i wydech, wdech i wydech, wszystko będzie dobrze, musi być dobrze! Widok jaki zastałam po otworzeniu drzwi przebił moje serce na wylot. Moja miłość życia, mój narzeczony i wszystko co mam, leży cały poobijany i zabandażowany na szpitalnym łóżku. Cała aparatura, kroplówki, wenflony, nawet mnie, osobę która miała w sowim życiu dużo styczności ze szpitalem, to przeraża. Podchodzę cicho i przesuwam krzesło pod jego łóżko, uważając aby go nie zbudzić, co jest zupełnie niezrozumiałe, bo przecież chcę, aby Jonathan otworzył oczy. Powoli i delikatnie podnoszę jego dłoń, która tak wiele razy trzymała moją rękę, dotykała mojej twarzy, czy pieściła każdy skrawek mojego ciała i przykładam do mojego, dużego już, brzucha. Bliźniaki dzisiaj były bardzo spokojne, więc Jonathan nie poczuje jak potrafią dokopać człowiekowi, lecz na pewno poczuje ich obecność.
-Nawet nie wiesz jak bardzo cię kochamy. Ja i nasze dzieci, dlatego musisz szybko wyzdrowieć i wrócić do domu, żeby się z nami użerać. Po prostu musisz, pamiętaj...- jak do tej pory byłam spokojna, to teraz wszystko puściło i moje uczucia wypłynęły potokiem łez.
******************
W chwilach smutku, ale i radości, pamiętaj o rodzinie, która zawsze będzie Cię wspierać. Nie zawsze będzie Cię popierać, ale przenigdy nie będzie chciała Twojego nieszczęścia!
-NiktSpecjalny :*
(dużo Was tu, dziękuję Kochani)
CZYTASZ
Milioner, a jednak nadal kocha!
RomanceNadal mam w sobie to uczucie, które nigdy nie wygasło! Można o wszystkim zapomnieć,nawet o tym,że się kochało, lecz zawsze jest ktoś kto nam o tym przypomina- dziecko, moje dziecko! Tu również okładkę wykonała niezawodna _Liff_, które bardzo dzięku...