<3

374 22 3
                                        

Dedykuje dziewczynom (hihi), które płakały czytając ostatni rozdział.

~~Laura~~

- Nie mogę... przepraszam... może nie jestem, aż taki twardy.- powiedział i jego głowa spuściła się na bok.

Wpadłam w ramiona Rikera.

Przytulił mnie mocno. Nigdy bardziej nie płakałam.

Sean wleciał do pomieszczenia z ratownikami.

Podbiegli do niego.

- Oddycha!- krzyknął jeden.

Zabrali go ode mnie. Położyli na nosze i wynieśli. Śpieszyli się.

- Jedźmy za nimi.- szepnął łamiącym się głosem Riker.

Pokiwałam głową i wstałam z zimnej i brudnej od krwi Rossa ziemi.

Pobiegliśmy do samochodu rodziców Rikera i Rossa. Cody kierował.

Dogoniliśmy karetkę i jechaliśmy za nią.

Chciałam już wiedzieć co z Rossem... Moim Rossem.

Riker mnie obejmował i dzwonił do taty.

- Nie dam rady... ci powiedzieć... przepraszam... dowiesz się na miejscu... żyje... ciężkim... chyba... nie wiem... widzimy się w szpitalu.- szlochał bardzo mocno.

Kilka minut później wjechaliśmy na teren szpitala. Zaparkowaliśmy i biegiem ruszyliśmy do szpitala.

Staneliśmy przed salą, w której reanimowali blondyna.

- Po co im defibrylator?- płakałam.

Riker podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.

Włączyli impuls, a ciało chłopaka lekko podskoczyło.

Jeszcze raz...

I jeszcze raz...

Przybiegła rodzina Rossa, Ell i Van.

Stałam zszokowana, płakałam i nie mogłam się ruszyć. Jedynie moje ramiona poruszały się trochę od płaczu.

Riker mnie tulił i płakał.

Po chwili do przytulasa przyłączyli się dosłownie wszyscy.

Nawet nie wiem o czyje ramie oparłam głowę i w czyją bluze płakałam. Zamknęłam oczy. Nie mogłam patrzeć na to co działo się za szybą.

Oprócz płaczu osób na korytarzu nie słyszałam już nic.

Po chwili usłyszałam ciche pikanie.

Odepchnęłam wszystkich i podeszłam do szklanych drzwi.

Odkładali sprzęt. Lekarz spojrzał z ulgą widoczną na kilometr na chłopaka.

W ustach miał jakąś grubą rurkę, która podłączona była do jakiejść maszyny. Nie wiem. Popodłączali go do różnych maszyn, których nawet nazw nie znałam. Jedna z nich pikała, a zygzak przechodził przez jej czarny ekran.

Z sali wyszli lekarze.

- Udało nam się przywrócić akcje serca.- powiedział do mamy Rossa lekko uśmiechnięty.

- Bogu dzięki. Jestem jego mamą.- ścinęła rękę męża.

- Prosiłbym o zarejestrowanie syna.- powiedział i poszedł.

- Ja pójdę.- powiedział tata blondyna.

Puścił dłoń żony i poszedł.

- Będzie dobrze.- Ryland objął mnie ramieniem.

- Teraz już tak...- wytarłam łzy z policzków.

- Powiedział, że mnie kochasz...- powiedziałam.

Zdjął rękę z mojego ramienia.

- To prawda...- spuścił głowę.

- Wiesz, że nie mogę z tobą być...

- Wiem... nawet na to nie liczyłem... wiem, że jesteś szczęśliwa z Rossem... Nie zamierzam się wtrącać...

Pokiwałam głową.

- Nic złego nie robisz.- pogładziłam go po ramieniu.

- Aa... Co dokładnie powiedział?

- 'Ułożysz sobie życie beze mnie... Zwiąż się z Rylandem, on cię kocha.'- zatrzęsła mi się broda- Myślał, że umrze... Był taki... słaby... nadal jest.

Pociągnął nosem.

Usiadłam na krześle i patrzyłam na leżącego blondyna. Jego twarz... z daleka było widać, że jest prawie cała fioletowa... Boże... Ramiona też...

Kolejna łza spłynęła po moim policzku.

C.D.N.

Mam nadzieje, że już nie płaczecie...

Wiadomość [R.L]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz