Potem Yukki przychodził co drugi dzień. Czułam się przy nim prawie jak przy bracie, mieli podobny uśmiech, przez co łatwiej było mi się odstresować i zapomnieć o bólu. Choć z drugiej strony, widziałam przed oczyma te wszystkie sceny z mego życia. Yukki miał rodzeństwo, na pewno czuje, że jego podświadomość widzi we mnie jego siostrę, czy starszą czy młodszą, to inna para kaloszy.
Ból ustaje, mogę już chodzić. Przyznam, że mina Minako, kiedy zobaczył mnie u Kofuku- była dziwna. Tak, zwiałam, bez słowa. Stwierdziłam, że muszę się przewietrzyć i ubrałam się, po czym wyszłam. Wbrew wszystkiemu co sądziłam, to nie Minako wpadł w panikę. A młodszy blondyn.
-A-ale czemu?! Ty?! TU?! JESZCZE WCZORAJ WSTAĆ NIE MOGŁAŚ!- wykrzyczał w saloniku, podczas gdy Hiyorin wracała ze szkoły i wchodziła właśnie na ganek.
-Witaj Yukine-kun. Dzień dobry Yuumegari-san.
-Yuume- poprawiłam- bez zwrotów grzecznościowych...-westchnęłam głośno- To dostanę tę herbatę czy nie?- burknęłam, opierając brodę na nadgarstkach.
-A-Ale ty się ledwo ruszałaś.-wydukał z ogromną dezorientacją.
-Kalendarz.- zamruczał pytająco, ja mimo to, że chwiejnie to wstałam i podeszłam do kalendarza. Nim się zorientowałam, blondyn stał obok mnie by mnie łapać.- Nie ma potrzeby...- westchnęłam.- Zobacz. Minęło 29 dni od twojego oczyszczenia. Gwarantuje ci, że jutro rozłożę Yato w walce na łopatki.
Chwila konsternacji na jego twarzy. Chyba rozważał wszystkie za i przeciw.
-Przegrany kupuje wygranemu lody.- stwierdził i podał mi rękę. Zmierzyłam go wzrokiem.
-A stać cię na to?- pewnie ruszył dłonią z miną pełną powagi, mój wyraz twarzy też zmienił się na poważny.- Yato! Wiem, że tam jesteś!- krzyknęłam, patrząc za drzwi, po czym chwyciłam za dłoń blondyna i potrząsnęłam nią kilka razy.-Chodź tu. I przetnij.- wyjrzał zza drzwi, po tym jak przeciął naszą umowę spytał, o co chodzi.- O to, że jutro będziesz się skręcał z bólu.- powiedziałam oschle, a okrzyk jaki z siebie wydał spowodował jedno- mój gromki śmiech.
-CZEMU JA?!- krzyknął- Przecież nic ci nie zrobi- urwał- Nie podziękowałem... Prawda? Zrobił to tylko Yukine, prawda? Nawet nie przylazłem cię odwiedzić, prawda? On też, prawda?
-Nieprawda. Co do ostatniego.- powiedział blondyn- po tygodniu od zdarzenia odwiedzałem ją regularnie.- stwierdził dumnie i spojrzał na Yato pełnią powagi, ja jedynie się uśmiechnęłam.
-EJ. Nie minął miesiąc, jeszcze nie jesteś w pełni sił...- spojrzał na kalendarz z nadzieją, że jako bóg rozpaczy ma jakiekolwiek szanse- Kurwa jutro 30 dzień. Yukine, tobie jeszcze tego nie mówiłem. Jak zginę i się odrodzę. To nie do Kofuku. Do niej- wskazał na mnie palcem- zna mnie od podszewki, i sprawi abym był lepszym bóstwem, albo takim samym, na pewno nie gorszym.- stwierdził, a Yukine w lekkim szoku przytaknął.- A i wiedz, o ile jutrzejszy pojedynek będzie moim ostatnim, nie zapomnę ci tego!- coś mamrocząc pod nosem, wywlekł blondyna za frak, a ja im wesoło pomachałam. Nie zrobił mi herbaty, trudno.
-Hiyorin, chcesz herbaty?- spytałam, patrząc na zszokowaną moim zakładem brunetkę- Halu?
-T-tak... To znaczy! NIE! Jesteś nadal słaba! Ja zrobię!
-To chociaż pójdę z tobą...- sapnęłam, po czym ruszyłyśmy w stronę kuchni.
Wstałam i otrzepałam energicznie dłonie. Yato leżał związany w żywym suple i poobijany.
-To nie to, że bał się zacząć, ale walczył na poważnie- mruknęłam. Po czym delikatnym łaskotaniem granatowowłosego po stopie, sprawiłam że się ów supełek rozwiązał- Taka joga mu się przyda. Jako hydraulik, w krzyżu mu nie strzeli!- powiedziałam już zadziornie, jak to ja.
Hiyori podśmiewała się dumna ze mnie, bo przy okazji wytrzepałam z niego pieniądze na spłatę jego długu u Kofuku, który siedzi na koncie Hiyorin. Sama Kofuku była pewna, że on jest bezpieczny, ale obolały. Daikoku jedynie darł się jak jakiś zagorzały fan wrestlingu, kibicując mi gorąco, wie, że on tak go załatwić nie może bo Kofuku, ale ja, już mogę.
-J-jak?- blondyn w lekkim szoku wstał i podszedł do mnie- wygrałaś...
-To idziemy, nie?- spytałam- chętnie sobie zjem loda! Jest gorąco... Poczekasz? Wezmę wodę...
Jak mówiłam tak zrobiłam. Ubrana w krótkie dżinsowe spodenki i bieluśki podkoszulek, wróciłam do chłopaka, ze związanymi w ciasnego i wysokiego kuca włosami oraz dwiema butelkami zimnej wody. Rzuciłam mu jedną i ruszyłam do przodu. Blondyn dopiero po chwili zrównał kroku.
-Przedwczoraj ledwo siedziałaś, a dziś już boga prawie zabiłaś.... Jak?- spytał pod nosem.
-Mówiłam. Równo 30 dni, po tym moje obecne ciało, albo jego brak regeneruje się w pełni i odzyskuje sprawność sprzed zdarzenia. Nie wiem, czy to zaleta, czy wada, ale lepsze 30, jak 100 dni...
-To fakt...
Siedziałam na ławce i konsumowałam swoje malinowe lody, podczas gdy blondyn siedząc obok, powoli konsumował wanilię i podśmiewał się pod nosem.
-Czemu się śmiejesz?- spytałam od razu.
-Bo ty się śmiejesz.- stwierdził bez zastanowienia, a po chwili zburaczył się całkowicie, ja po tym wpadłam w śmiech i zaczęłam przebierać nogami jak małe dziecko.
-Urocze...- powiedziałam cicho i zaśmiałam się troszkę ciszej, a na jego twarzy pojawił się interesujący, acz delikatny uśmiech.
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy. O wszystkim, i o niczym.... W pewnym momencie, poruszyłam niewygodny dla mnie temat, bo nie lubiłam oddalać się od moich znajomych i bliskich, a on zdecydowanie do tych drugich należał.
-Yukki... Nie wiem czy nie zniknę, na jakiś miesiąc czy coś...- powiedziałam cicho- Zbliża się czas festiwali na moją cześć w różnych zalążkach świata, i bardzo ciężko mi to poskładać w jedno... Wypada być na większości... Więc jak coś, to się nie martw...- stęknęłam krótko, a wokoło zbierały się burzowe chmury, oczywiście ignorowaliśmy to.
Póki nie pieprznęło przed nami. Boję się burz jak cholera. Na przywitanie z panem piorunem i ciocią grzmotem, zaczęłam krzyczeć i panikować. Jednak dupy z miejsca nie ruszyłam. Blondyn widząc mój strach w oczach i z wolna zbierające się w nich łzy, zdjął swoją koszulkę w kratkę i zarzucił mi ją na głowę i ramiona.
-Huh?- zamruczałam pytająco samej siebie, po chwili wydałam z siebie stłumiony krzyk.
Czerwonooki złapał mnie za dalsze ramię, okalając moje plecy. Nie zwracając większej uwagi na siebie, pobiegł w stronę restauracyjki, prowadzonej przez Daikoku. Słyszałam, jak co chwila uderzały pioruny w okolicy. Biegł na łeb na szyję, prowadząc mnie przy okazji.
Wskoczyłam na werandę cała mokra i zapłakana. Boję się burz i igieł. A tak to nie lubię wielu obleśnych stworzeń... Gdy już się lekko uspokoiłam, zorientowałam się w sytuacji. Powoli otworzyłam oczy, ujrzałam Yukine siedzącego tuż obok pod kocem. Odruchowo zerknęłam na siebie. Też siedziałam owinięta kocem, z herbatką przed nosem.
-To ta za wczoraj, co nie mogłem zrobić, bo ktoś mnie zabrał...- wycedził z siebie, wciąż zdyszany.- Spokojniejsza?- spytał łagodnie, a ja lekko przytaknęłam- To się cieszę.- uśmiechnął się promieniście.
Rozpoczęła się zacięta konwersacja. O mojej popołudniowej walce z Yato. Muszę przyznać, że nieźle mi poszło i był to jeden z moich lepszych pojedynków. Jednak po chwili zgarnęły moje myśli bliskie mi wycieczki... Nie mam ochoty... Wolę z nimi zostać, ale to mój obowiązek...
~*~
TADA! Po co spać skoro jest opko co nie :')
Jak tam? Święta zapasem~ Może macie jakieś fascynujące plany ^^ ?
Jak się podoba?Gwiazdka? Komentarz?
CZYTASZ
Płatek Śniegu [Noragami Yukki x OC]
Fanfiction" Przed wieloma laty, była wojna. Nie mówi się o niej. Jednak wśród wtajemniczonych widaomo jedno. Wojna Alfa zebrała największe żniwo. Bóstwa, modły, demony anioły. Wszystko to potwierdziło wtedy swe istnienie. Tyle że ci nieliczni...