DAlEJ TRZECIA OSOBA PRZEZ CHWILĘ.
-Aiko!- wrzasnęła blondynka po czym podbiegła do przyjaciela i stanęła obok. Pistolet który przemienił się w dziewczynę został pare kroków za nią. Czerwonowłosa powolnie do niej doszła i obejrzała boga z odległosci- Aiko! ZRÓB COŚ!- zielonoooka jedynie pokręciła głową na nie z przepraszającą miną.
-Całe jego wnętrze... Jest zmiażdżone.- dopowiedziała cichutko... Tuż po tych słowach... Mężczyzna zginął.
MINAKO POV ( ciszycie się? ja tak xD)
-Mi...na...ko... powrót...- usłyszałem cichutkie słowa z ust dziewaczyny. szybko powróciłem do postaci człowieka i pomogłem jej usiąść.- moje plecy...
Spojrzałem na nie, a koszula była cała zakrwawiona, odruchowo ją podwinąłem, i sprawdziłem jeszcze raz. tym razem po za tym że rana na jej plecach sie rozeszła to udało mi się dostrzec rozerwane mięso, czyli mięśnie.
-Idziemy do Okuninushiego. Natychmmias- przerwała mi wyciągając ze swoich spodni ayakshi- No tak jedno przed nami... Kuraha... podtrzymam ją, a ty zabierzesz nas do bishy, dasz radę?- lew jedyni ekiwnął głową na tak.
Po dosłownie trzech minutach znaleźliśmy się w miejscu gdzie nastapił wybuch; gdzie zginął wielmożny Ebisu. Niestety, dla mnie, był tam Yukine.
-Bishamonten.- powiedziałaem zsaidając ze zwierzaka- Jest prośba- potrzedłem do blondynki, a wtedy najmłodszy z towarzystwa dostrzegł Yuume.
-yuu!- ruszył w jej stronę, a ja zdruzgotany tym co musiałem zrobic poczyniłem to.
-Baku!- krzyknąłem i spętałem yukine.- Bishamoneten, Jesteś potrzebna przy reinkarnacji Suzu.
-Udało... jej się?- jedynie przytaknąłem, i poprosiłem żeby sie pośpieszyła.
-Przepraszam...- powiedziałem podchodząc do drugiego w towarzystwie blonyna- Ale na tą chwile wazniejsze jest jej zdrowie, a ułożyłem ją tak że nic nie powinno się uszkodzić. Aiko- powiedziałem mierzwiąc włosy blondyna- Idź już po Okuninushiego. nie poradzisz sobie.
-Nie- wtraciła Bishamonten- Zawołaj go do mnie. przechowam ją i boga Yato do czasu pełnej kuracji.- czerwonowlosa przytaknęła i teleportowała się do niebios- Jeszcze raz.. Przepraszam, Yukine.- odszedłem od niego, a ten przetarł swoje oczy i nie ruszył się nawet na krok.
Po teleportacji na odpowiednie miejsce wziąłem ayakshi od dziewczyny i wypuśpiłem je. chciały nas zaatakować, jednak gdy Yuume rzuciła w ich stronę naszyjnikiem- osłupiały. Zdjąłem ją z garba Kurahy i posadziłem na ziemi, by spokojnie mogła nadać mu imię.
-Suzuha... Ty, któryś nie miał gdzie się podziać, przez te wiele lat. Ja, dawniej twoja siostra a obecnie bogini Yuume, zepewnię ci nowy dom. Przyjmij swe dawne miano, Suzuha! Zaakceptuj także swój nowy tytuł Kyo! Przybądź Kyo!- W jej ręce pojawiła sie prosta katana z drewnianą rekojeścią. Dziewczyna wiedziała, że musi jeszcze zabić zjawy. Ta jednak zwinnie obracając mieczem w zdrowym nadgartku wbiła go w ziemię. Chwilę potem z ziemi wyrosło wiele grubych pnączy które zabiły wszystkie ayakashi.
-cieszę się... Że tu jesteś...- powiedziała po czym przewróciła się. Podbiegłem od niej żeby sprawdzić co się z nią dzieje, ta jednak była nieprzytomna. Podniosłem ją na ręce i wyjąłem powoli ostrze z ziemi.
-Musimy iść...- powiedziałem poważnie do bishamonten.- Szkoda że nie odwołała imienia, bo teraz za pierwszym razem nie możesz tego zrobić...
-Też żałuję... Minako pospiesz się, zaraz będzie z nią źle.
-Tak jest.- przytaknąłem po czym teleportowałem się z dziewczyną na rekach do nieba.
~*~
Wiem, wiem mało słów, i krótki... NO PRZEPRASZAM NO! Ale i tak mam nadzieję że się podoba *^*
Ta... A wiecie ze to było pisane przed wstawieniem?
Standard nie sprawdzane.
Co mogę powiedzieć zapomniałam o wattpadzie xD tak serio serio zapomniałam xD wystawie wam tu mini spam z tym co mam (częścią)
Nie wiem czy będę to poprawiać... To znaczy będę xD ale nie teraz na bank ... Swoją drogą ciekawe czy ktokolwiek o tym pamięta (Ba że nie, co się łudzisz)
CZYTASZ
Płatek Śniegu [Noragami Yukki x OC]
Fanfiction" Przed wieloma laty, była wojna. Nie mówi się o niej. Jednak wśród wtajemniczonych widaomo jedno. Wojna Alfa zebrała największe żniwo. Bóstwa, modły, demony anioły. Wszystko to potwierdziło wtedy swe istnienie. Tyle że ci nieliczni...