Rozdział 3

6.9K 488 254
                                    

Louis był wyczerpany oraz podekscytowany, gdy stawał na trzęsących się nogach. Liam złapał jego ramię, by go wesprzeć. Cały dwór zebrał się po bokach schodów prowadzących do zamkowego wejścia.

Głucha cisza, wszyscy gromią wzrokiem Louis'a, oceniając go. U szczytu owych schodów czeka cała rodzina królewska, posyłająca mu uśmiechy.

Dzięki zdjęciom pokazanym mu przez matkę, rozpoznał Króla, a także Królową w oficjalnych ubraniach. Trójka dzieci stoi obok nich, w tym księżniczka Gemma i książę Niall, którzy cicho zachęcają szatyna.

I w końcu, jest książę Harry, wyglądający niczym bóg, owinięty peleryną, ubrany w skórę, aksamit koloru czarnego i czerwonego, z mieczem u boku; obserwuje każdy najmniejszy ruch swojego małego narzeczonego. 

Chłopiec poczuł jak jego kolana totalnie zmiękły, znów twarz pokryła się rumieńcem. Poprawia swoje ciuchy, nakrycie głowy, po czym zaczyna wspinać się ku górze. 

Przykleja najlepszy uśmiech jaki posiada do swoich ust, następnie stając przed rodziną, i kłaniając się lekko. 

Harry robi to samo, oferując jedną dłoń młodszemu, drugą chowając z tyłu, jak najwytworniejszy dżentelmen. 

Wprowadza go do zamku, z resztą podążającą za nimi. Wciąż jeszcze nie wypowiedzieli ani jednego słowa.

Harry pochyla się, szepcząc:

- Naprawdę się cieszę, że mogłem cię w końcu poznać, Louis.- mówi perfekcyjnym francuskim, z odrobiną angielskiego akcentu.

Louis czerwieni się, po czym wlepia wzrok w podłogę, nim nie odpowiada po angielsku:

- Ja również, wasza wysokość.- posyła mu szybkie spojrzenie, dostrzegając jak książę Harry uśmiecha się szeroko, ukazując urocze dołeczki. 

Brunet wygląda na bardzo miłego, jak również łagodnego. Louis nie może uwierzyć, że jest porywczym i bezwzględnym wojownikiem z tych całych historii o bitwie w Danii. 

Harry kontynuuje:

- Wiedziałem, że jesteś piękny, lecz najmilsze opinie nie przygotowały mnie na twoją urodę, kochanie. I żadne obrazy nie oddają tego wszystkiego.- jego ton był słodki oraz potulny. Tomlinson jest zbity z tropu. Jak ktoś tak absolutnie olśniewający może skompletować kogoś takiego jak on?- Znajdę najlepszego malarza, który namaluje cię dla mnie…i całego naszego narodu. Jesteś najbardziej wartościowym klejnotem w koronie, mój słodki książę.

- Wasza Wysokość.- chłopak mamrocze, kompletnie oszołomiony.- Ty nie…ty jesteś zachwalany. Jesteś zazdrością Europy i wielbiony niczym Adonis.- koniec wyjąkuje tak cicho, że nie jest pewien czy Harry go usłyszał.

-Tak, jestem zazdrością Europy, nawet bardziej od kiedy mam ciebie.- Harry oznajmia głośniej, wyglądając gwałtownie i dumnie. Louis ucisza się.

Wchodzą do ciepłych, przytulnych apartamentów. Ogień płonie jasno w kominku u rogu, wielkie łóżko z baldachimem znajduje się na środku pokoju, zakrywając złote oraz jasnozielone prześcieradła. 

Dwie dziewczyny stoją, następnie kłaniając się w stronę książąt.

- To Louise i Danielle. Będą twoimi osobistymi służącymi.- kędzierzawy wyjaśnia.- To twój pokój. Masz także dostęp do swojego przedpokoju, salonu, łazienki. To mieszkanie zawsze będzie należało do ciebie, lecz kiedy zostaniemy małżeństwem, uzyskasz dostęp do mojego i…naszej sypialni.- Harry dokańcza, oczekując reakcji niebieskookiego.

Louis nie był zaskoczony. Jego matka wyjaśniła mu jak wszystko zadziała w nowym zamku. Więc uśmiechnął się jedynie nieśmiało. 

Anglik wzdychnął z ulgą.- Mój apartament przylega do twojego, a te drzwi -ukryte za zasłonką- prowadzą bezpośrednio do mojego pokoju. Będą zamknięte do ślubu.- dopowiedział szybko.

London is well worth a mass - Tłumaczenie. |Zakończone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz