Louis nie obudził się na porę kolacji.
Wieczór był spokojny; wszyscy poszli pograć w karty, bądź wcześniej położyli się spać. Ludzie chcieli być wypoczęci na królewskie polowanie, które odbędzie się na następny dzień. Harry znalazł swojego powiernika w jego pokoju, kiedy bawił się ostrzem noża.
- Chciałeś mnie widzieć, Wasza Wysokość?- zapytał, wciąż mając zarzucone stopy na biurku. Książę spojrzał z rozbawieniem na ryżego mężczyznę.
Był jedyną osobą, z wyjątkiem rodziny Styles'a, która mogła pozwolić sobie na taką znajomość. Przecież książę powierzył mu własne życie i wiedział, iż był jego najwierniejszym sojusznikiem.
- Tak, znasz Lorda z Brighton?- to było pytanie retoryczne. Ed znał wszystkich. Posiadał siatkę informatorów w całym kraju; budzący respekt szpieg. Harry cieszył się, że miał go po swojej stronie, a nie w garści wroga.
- Mhm, taa, tego gnojka. Szumowina, przyciągająca same problemy. Studiował na Oksfordzie, lecz został wydalony. Najwyraźniej wyrzucili go, gdyż był zamieszany w sprawę gwałtu na jakim koledze, z klasy omeg. Rodzina zapłaciła uniwersytetowi, uciszając wszystko, aby uniknąć złego rozgłosu. Wysłano go do ciotki mieszkającej w Londynie, gdzie walczy z wszami oraz wydaje pieniądze rodziców na dziwki.
- Co on tu robił wczoraj? Jak się tu w ogóle dostał?- Harry był wyczerpany.
- Jego ciotka jest Księżną Kent, jedna z przyjaciółek twojej matki.
- Mama zawsze trzymała się z dziwną grupą - wymamrotał.- Cóż, przejdźmy do znalezienia tego Lorda z Brighton i trochę go postraszmy. Nie chcę, żeby jeszcze kiedykolwiek znalazł się blisko mojego rodzeństwa, czy Louis'a – Ed uśmiechnął się przebiegle.
- Jeśli tak prosisz, mój księże, zabawmy się – Ed ukłonił się szybko, po czym opuścił bezszelestnie pokój, w typowym dla niego stylu.
Harry sprawdził listy, które otrzymał od generałów z północy, a następnie poszedł spać. Sytuacja w Szkocji wciąż była lekko niepewna, jednakże wydawała się uspokajać.
Harry miał nadzieję, iż nie będzie zmuszony wstąpić do wojska. Wiedział, że nie byli zbyt lubiani przez tamtejszy lud. Nie musieli pogłębiać nienawiści do nich przez wojnę.
Rano, gdy Louis minął Harry'ego na korytarzu, ponieważ szedł do kościoła, stał się tak fioletowy jak jego tunika.
Alfa spojrzała na niego z oślepiającym zadowoleniem. Louis był purpurowy również podczas całej mszy niedzielnej; a szczególnie, kiedy w spowiedzi zaczął jąkać się, bo miał opowiadać o wydarzeniach z wczoraj. Kapłan zlitował się nad nim, wtrącając:
- Wciąż jesteś dziewicą, mój synu?
- Oh, tak tak. Nie zrobiliśmy tego – szatyn szepnął.
- W takim razie, nie ma żadnego grzechu, książę. Potrzebujesz swojej niewinności na czas ślubu. A teraz jesteś właśnie posłuszny swojej alfie, tak jak powinieneś. Możesz odejść pobłogosławiony, mój synu.
Reszta poranka była nudnawa. Tomlinson siedział na werandzie wraz z Eleanor i jakimiś panienkami. Malował akwarelami, dopóki Harry nie przyszedł, wyglądając na bardzo szczęśliwego.
- Louis, szukałem cię! Znalazłem malarza: mojego drogiego przyjaciela, Cal'a Aurand'a, to duński mistrz. Złożył nam wizytę i zgodził się namalować twój portret. Naprawdę chce cię zobaczyć, kochanie. Stary głupiec przechwala się, że stworzył najwięcej obrazów śmietanki towarzyskiej z Europy. Ale jego kolekcja nie będzie kompletna bez ciebie!
CZYTASZ
London is well worth a mass - Tłumaczenie. |Zakończone|
FanficLouis jest Omegą, a na dodatek księciem Francji. Kiedy ma trzynaście lat, zostaje zaręczony z Harry'm pochodzącym z Anglii w celach politycznych. Ślub ma scementować przymierze dwóch państw. Oto ich historia. Autorka: dolphinaaaa NIE jestem tłumaczk...