Rozpoczęcie przygody | I

490 41 1
                                    

A więc tak. Gdy już dojechałam nikt mnie nie przywitał, a nawet nikt przed bramą nie czekał. Wiem, że jestem wymagająca, ale wypadałoby chociaż po mnie wyjść. Wysiadłam z taksówki i wyciągnęłam bagaż. Sprawiło mi to trudność, pomimo, że bagaż jest lekki jak piórko. Ale taki mój pech życiowy i z walizki wypadły mi ciuchy. Auto szybko odjechało, jeszcze na dodatek przejechał mi po skarpetkach... Pozbierałam je szybko na kupkę i wrzuciłam do walizki. Brudna na twarzy weszłam na teren posiadłości. No super. Ja mam tu mieszkać? Chyba się zgubię. Hah.. Ogród i budynek niczego sobie. Jestem zauroczona... Postanowiłam chwilę poczekać aż ktoś po mnie wreszcie przyjdzie. Po pięciu minutach zrezygnowałam i poszłam pod wielkie drzwi. Zapukałam i na nieszczęście, gdy się oparłam, drzwi się uchyliły i wleciałam do środka. Wstałam i potarłam się po bolącym miejscu. Złapałam za uchwyt walizki i wprowadziłam ją do środka. Rozejrzałam się czy ktoś mi nie otworzył przypadkiem drzwi. Raczej nie, bo by już wyzywał mnie od idiotek lub by się śmiał. Najwyraźniej jestem zaklinaczką drzwi i same się otwierają, gdy ich dotknę. Tak jak i tajemniczo się otworzyły tak i zamknęły trzaskając na całą rezydencję. Ups...? Zrobiłam krok w przód i zaczęłam czekać. Nikt tu nie mieszka? Bo tak cicho... Ciekawe ile jest lokatorów, czy mają tu obsługę? Achh... Aż mi się zachciało żyć jak księżniczka w bajce. Jeszcze dwa lata i będę rządzić swoim życiem. Mam taką nadzieję... Idąc przed siebie poczułam kilka wymieszanych ze sobą męskich zapachów. Do zapachów, szczerze mówiąc, to mam nosa. Powędrowałam za zapachem i natknęłam się na sześciu chłopaków siedzących na fotelach. Emm... Nie wiem jak ich nazwać. Czy chłopacy, faceci czy może mężczyźni? Ugh... Jak ich poznam to będę wiedziała jak na nich mówić. Za sobą zostawiłam walizkę i chcąc do nich podejść zahaczyłam czubkiem buta o dywan i wyrżnęłam orła do przodu. Auć... Ich wzrok padał na mnie. Rudy, rudy w kapeluszu, fioletowy, blondyn, ciemno włosy, siwy, okej... Na razie tak mogę o nich mówić. Rudy i drugi rudy w kapeluszu się oblizali. Mogę stwierdzić, że to zboczone typy facetów. Choć ten rudy wygląda na egoistę. Ja tak sądzę po jego woni. Dziwne rozpoznawanie ludzi, ne? Przechodząc do siwego... Czuję od niego agresję... Typ samotnika, na to stawiam. Blondyn? Chyba leń, śmierdzi od niego z daleka lenistwem.Dalej mi się nie chce opisywać... Raczej nudziarze. Wstałam, otrzepałam się i zaczęłam rozmowę:

-Umm... Nazywam się Tsuki. - Niepewnie się przedstawiłam.

Ich wzrok przeszywał mnie. To straszne, aż mnie dreszcze przeszły. W końcu rudy w kapeluszu wstał, podszedł do mnie od tyłu, gdy byłam zajęta gapieniem się w podłogę przez niezręczną sytuacje. Powąchał mnie i znowu się oblizał. Zrobiłam krok do przodu i obrzydzona odwróciłam się do niego. - Emm... Przepraszam, ale co to miało być?

-Hehe... Nowa Bitch-chan pachnie zdumiewająco...- Powiedział trochę zniesmaczony. Czy to był sarkazm? No błagam, to ja tu oceniam po zapachu, nie on!

-A ty pachniesz... -Zrobiłam to co on wcześniej mi, powąchałam go. Szczerze... Jego zapach jest męski, a raczej pachnie szamponem. Mył dzisiaj włosy.- niczym Shauma men... Tyle, że ty tego men nie masz.

***

TraGedia || Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz