Przeprosiny (Zatrzaśnięci!) || VIII

246 27 1
                                    

Wciąż ten sam dzień... Tylko wieczór. Nie mogę nadal poukładać słów, które mam powiedzieć w ramach przeprosin. Jestem bardzo ciekawa czy mi wybaczy? Czy w ogóle ma taki zamiar. No i czy oby na pewno mam przeprosić... To wszystko sprawiło moje zawroty głowy. Po tym wielkim zamyśle podeszła do drzwi. Mając zamiar wyjść wpadłam na chłopaka, który miał najprawdopodobniej zamiar wtargnąć do mojego pokoju. Upadając tyłkiem na podłogę spojrzałam na jego twarz. Był to Siwy, który ma ma imię Subaru. Z niechcenia pomógł mi wstać.
-P...Przepraszam! -Krzyknęłam.- Ee... Z..Znaczy... Przepraszam za to i za tamto wcześniej.. No za to, że Cię uderzyłam.. bo...no...em... Przepraszam -Skrępowana sytuacją zakryłam twarz dłońmi. Poczułam jak chwycił moje dłonie i położył je na swoim torsie.
-Ejj... Weź się uspokój i powiedz. -Mruknął do mnie. Spojrzałam mu w oczy, potem patrzyłam na swoje dłonie. Już spokojniejsza westchnęłam.
-Ja... Właśnie miałam do ciebie pójść, by cię...
-Przeprosić?
-Tak... Skąd wiesz? To takie łatwe do zgarnięcia? ... -Zażenowana sobą pokręciłam głową.
-Ee... W sumie, ja też przyszedłem cię przeprosić.
-Serio...? Ale...Ty za co? -Trochę niekumata na niego pytająco patrzyłam.
-To ja cię obraziłem i miałem za swoje... Nie zrozum mnie źle! Pachniesz ładnie jak na dziewczynę, ale... Czuję coś innego niż normalny zapach i on akurat mi się nie podoba.
-A...ha? -Wtedy przeciąg trzasnął drzwiami. Wystraszona odskoczyłam do tyłu i prawie co nie uderzyłam tyłem głowy w drewnianą krawędź łóżka, on mając dobry refleks zdążył mnie złapać. Trochę wystraszona przełknęłam ciężko ślinę. Ja... Ja mu będę musiała całe życie dziękować. Moja głowa znajdowała się kilka milimetrów przed niebezpieczeństwem. Złapałam równowagę i stanęłam wyprostowana.
-Uważaj ty niezdaro... -Parsknął coś jeszcze pod nosem, ale nie byłam w stanie tego zrozumieć. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się na niego gapić. Ciekawe o co mu chodziło z tym zapachem... Och... Już idzie. Zaraz... On nie może otworzyć drzwi! Chyba se jaja robi!
-Nie mogę...otworzyć
-Żeś powiedział! Kuźwa! -Podeszłam do drzwi i sama próbowałam je otworzyć, nawet ciągnąc za klamkę.
-Uważaj, bo...! -Wtedy poleciałam do tyłu na niego. W ręce trzymałam klamkę, która odpadła. -Wyrwiesz klamkę -.-
-Upss...- Wyjąkałam. Pięknie... Normalnie kocham Cię pechu!

Był wieczór, siedziałam na łóżku i patrzyłam na Subaru, który kręcił się po pokoju jakby nie mógłby ustać. Myślał co by zrobić. Pomysł o dobijanie się przez drzwi i wołanie o pomoc odpadł, bo dostalibyśmy niezły opiernicz. Potem był pomysł z wyważeniem drzwi. Też odpadł... Chyba wiadomo czemu. Zostało nam tylko czekać. Mam nadzieję, że on ze mną wytrzyma. Tak minęła jakaś godzina. Nadal nic. Zapadła już po cichu noc, a nikt nadal do tej pory nie otworzył drzwi. On w końcu usiadł na podłodze, a ja w tym czasie brałam czystą piżamę z walizki.
-Wstań i odwróć się, tak abyś mnie nie widział... -Wymruczałam.
-Czemu?
-Bo nie ma dżemu... A tak serio to chcę się przebrać. -W trybie natychmiastowym wykonał moją prośbę. Chyba się trochę rumienił... Nie mogę niestety tego potwierdzić. Szybko się przebrałam i poukładałam ciuchy kładąc je na szafeczkę.
-Już... - Powiedziałam trochę kaszląc. Ta bluzka jest dosyć na mnie za duża, ale to nic...Chyba.
-To... Co robimy? -Powiedziałem siadając obok mnie na łóżku.
-Nie wiem jak ty, ale ja idę spać. -Położyłam się i nakryłam kołdrą ziewając.
-Co? A gdzie ja będę spać?! -Zapytał zbulwersowany.
-Ze mną. -Bez namysłu to powiedziałam. On zamilkł i cicho westchnął. Po jakiś piętnastu minutach, zgasił światło i położył się na drugim końcu łóżka.
-Kurde... -Wymamrotał, gdy już spałam.

No cześć! Mam nadzieję, że się podoba. Pamiętajcie, że na 100 głosów wyjdzie specjal, którego właśnie zaczęłam pisać :3 Jeśli się spóźnię z nim to z góry przepraszam. Zapraszam do głosowania i komentowania. A tu łapcie mały dodatek:

-Dni DziękujęMówienia-

Pierwszego dnia wstała i gdy się wyszykowała od razu zeszła na śniadanie.
-Dzień dobry! -Przywitała współlokatorów. Usiadła na swoje miejsce i wzięła się za jedzenie. Niestety pech chciał jak chciał i pod koniec jedzenia ubrudziła swoją koszulkę. Subaru jako iż chciał być dobrym współlokatorem, wziął chusteczki i ją wytarł.
-Dziękuję. -Wyszeptała zadowolona.

Kolejnego dnia przypomniało jej się, że Subaru ją kiedyś tam uratował, bo by nieźle przywaliła głową w krawędź gdyby nie on. Poszła z samego rana do niego, wślizgła się do jego łóżka i szturchnęła go:
-Subaruuu... -Szeptała. Chłopak odwrócił się na drugi bok nadal śpiąc. Ona zaś nadal go próbowała zbudzić;
-Subaruuu~- Znowu szeptała. Chłopak coś mruknął.
-Suba...-Wtedy jej buzia momentalnie została zamknięta.
-Czego?!
-... Dzię... kuję... -W BARDZO TAJEMNICZY sposób zniknęła z pokoju. A tak naprawdę to wyszła udając i powtarzając w kółko, że jej tam nie było.
I tak przez miesiąc. Mówiła "dziękuję" mu w kibelku, pod prysznicem, w trakcie lekcji, gdy spał, gdy jadł.

I tak właśnie zakończymy ten rozdział  :") Pamiętaj, że te dodatki nie mają wpływu na opowiadanie i nie mają określonego własnego czasu w fabule.

|
|
|
v


TraGedia || Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz