II XIV

104 11 2
                                    

Obudziłam się nagle zrywając do siadu. Byłam cała zdyszana i spocona. Nie mogłam się uspokoić. Na szczęście udało mi się to. Czułam czyjąś obecność. Nie jestem sama. Spojrzałam w bok. Obok mnie leżał Subaru. Leżymy w jednym łóżku. Czekaj...co? O co chodzi?

- - -

Tak, byłam pewna. To był Subaru. 
-Ale dlaczego?- zadałam sobie pytanie w myślach. Otarłam ręką pot z czoła i uspokoiłam oddech. Gdy tylko przybliżyłam  się do niego mój nadgarstek od razu został ściśnięty  przez jego silną  dłoń. To tym razem nie jest sen.. mam nadzieję.
-Tsuki? -mruknął do mnie.
-No tak, ja.
-Co... miałaś spać! A ja rano miałem się ulotnić.
-Ale ja przepraszam bardzo! Co ty tu robisz? -spojrzałam na niego nieco zirytowana.
-Co ci się śniło? Miałaś koszmar? -pytał, poczułam, że zignorował moją  wcześniejszą  wypowiedź.
-Ty pierwszy odpowiedz.. co ty tu robisz?

Chłopak westchnął. Zaczął się tłumaczyć, że założył się z braćmi. Zaśmiałam się z tego powodu. Ale gładko idzie, tłumaczy mi się tak jak przed sądem. Potem była moja kolej na odpowiedź.
-To był tylko mały koszmar... nic ważnego.
Postanowiłam się do niego przybliżyć. Już miałam się oprzeć o jego ramię, ale byłam tak zawinięta  kołdrą, że przewróciłam się na plecy. Pech.
-Uwolnij mnie...-mruknęłam błagalnie. Czułam się jak krokiet. On wybuchł śmiechem. Subaru..? Się ze mnie śmieje. Uwolniłam rękę, sięgnęłam  po poduszkę i walnęłam go w twarz, tak że aż pióra z poduszki wyleciały.  Nie spodobało  mu się to. Uwolnił mnie jednym ruchem ręki i zawisł nade mną. Już przybliżał  twarz do mojej szyi, gdy nagle odskoczył obrzydzony.
-Eh... śpijmy, nie zwracaj na mnie uwagi.

Przytaknęłam. Trochę zmieszana zamknęłam oczy. Już powinno być dobrze.. bez żadnych złych snów. Poczułam coś w nogach, otworzyłam oczy, zobaczyłam błysk.
-Rar, Laito Raito gotów do snu z tymi pięknymi nóżkami.
-Wtf? LAITO!!!

*ranek *

Promienie słoneczne drażniły mnie po twarzy. W końcu się wnerwiłam  i się obudziłam. Dosyć blisko mnie spał Subaru,  na moich nogach spał Laito. Nie no! Ja wszystko rozumiem... ale ten misiek mnie przeraża!
-Kanato zabierz go!
-Cii... Teddy,  skąd ona wie, że tu jestem?
-Bo widzę cię i bez tego miśka  się nie obejdziesz.

Kanato  zamilkł. Uwolniłam się od chłopaków i wstałam. Oni spokojnie spali. Jeśli można to nazwać snem... oni w ogóle śpią? Hm.. Podeszłam do niego, chciałam go poklepać  po głowie, ale się odsunął.
-Jesteś najniższy z braci. -zaśmiałam się.
-Teddy, ona gada kłamstwa.
-Nie Kanatusiu~, ano tak. To twój miś jest jeszcze niższy.
-J-Jak ty do mnie powiedziałaś?! -odsłonił twarz zza misia.
-Kanatuś~?

Już miał się na mnie rzucić, ale Ayato nagle się za mną zjawił i przytrzymał go ręką za głowę.
-Eh! Musicie mnie nachodzić  z rana?
-Bitch-chan twoje stopy pachną  malinami.

Wszyscy milczeli. Wzrok każdego wylądował na Laito.

-...

Mordercza  cisza trwała. Po jakiś 15 minutach udało mi się ich wszystkich wygonić  ze swojego pokoju. Ogarnęłam się i wyszłam do ogrodu.

|
|
V

TraGedia || Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz