Kolejny "pomocny" || III

369 35 0
                                    

-Heh... Bitch-chan taka niezdarna...- Usłyszałam jakże oryginalny śmiech. Nie podobał mi się... Ale w każdym razie ma rację. Hmf... Rozpoznałam po zapachu, że to ten rudy w kapeluszu. Odwróciłam się i westchnęłam.
-Niestety muszę przyznać ci rację.- Trochę zdołowana odwróciłam wzrok i zaczęłam skakać, by chociaż zawiesić firankę na tej głupiej "obręczy ". On się z tego powodu chyba bardzo cieszył.
-Przestań rechotać! -Warknęłam i nadal ciągnęłam próby wykonania mojego planu. On umilkł i poprawił kapelusz mając uśmieszek na twarzy. Podszedł do mnie, złapał w pasie i podniósł do góry.
-Hehe... Ciężka jesteś, powinnaś schudnąć. -Śmiejąc się bardziej uniósł mnie w górę, tak abym sięgnęła idealnie. Udało mi się! Powiesiłam! Zaraz... Tak trochę nierówno, hmm... Dwoma palcami podparłam moją brodę. Hmm... Złapałam lekko za firankę i pociągnęłam, by poprawić. No ale na moje szczęście, które nazywa się pech zrzuciłam na siebie firankę i do tego zerwałam karnisz. A gdzie to wszystko wylądowało? Oczywiście, że na mnie! Nie dość, że ten rudy kapelusznik w dziwny sposób się odsunął i nie ucierpiał, ale za to mnie puścił... Zostawił mnie i znajdując się sekundę w powietrzu uderzyłam w podłogę dostając przy tym w łeb metalowym karniszem. Wtedy jedyne co zrobiłam to położyłam się nieruchomo na podłodze i zaczęłam jęczeć z bólu. Kurcze... Moja głowa.
-Ups, hihihi... Wybacz, zapomniałem o tobie Bitch-chan. -Zaśmiał się.
-Wsadź sobie te "Bitch-chan" w... nie powiem gdzie... -Wkurzona syknęłam do niego. Kurcze... Jeśli wszyscy zauważą, że przeze mnie są same szkody to pomyślą, że coś nie tak... Mój pierwszy dzień tu, a już popełniam tyle błędów... Mój pech nie widzi końca. -Mógłbyś mi pomóc?
-Och... Wybacz, zapomniałem. -Nadal się śmiejąc po chwili ściągnął ze mnie karnisz i firankę. Karnisz obwinął firanką i postawił w kącie. Wziął mnie na ręce jak pannę młodą i położył na łóżku trochę przygnębiony.
-Coś nie tak?-Spytałam.
-Smutno mi, bo dzisiaj jeszcze nie mogę do ciebie startować... Idź spać Bitch-chan. Jutro będzie dobrze, z tego stresu ci nic nie wychodziło dzisiaj. -Pogłaskał mnie jak jakiegoś kota i odszedł kilka kroków w stronę drzwi.
-Okej... -Z rumieńcem westchnęłam. Miałam ochotę odpowiedzieć "Taaa... Jaaaasne...", ale się powstrzymałam. Coś przewiduję, że mój pech nie będzie jedynym powodem moich wzdychań. Gdy tylko wyszedł zamknęłam oczy. I jak tu spać, gdy jeszcze jasno? Nie mogę zasłonić jednego okna, bo zerwałam karnisz z firanką... Ugh, jasność. Mnie szczęście chyba w całości opuściło. Mimo wszystko... Zamierzam się starać i z nimi zostać jak najdłużej. Kurcze... Nie wiem jak kapelusznik ma na imię... Zapomniałam. Trudno, mam czas by się zapytać. Dobranoc...

Daj głos! Bardzo mi na tym zależy ☆

Mam nadzieję, że docenisz. Tak ty! Właśnie ty! Moją pracę nad tym zdjęciem co wrzuciłam u góry. Trudno trochę znaleźć, dobrać zdjęcia... Jeszcze żeby usunąć te niepotrzebne piksele to trochę to zajmuje. Jeśli podoba ci się to zapraszam do komentowania ♡


|
v

TraGedia || Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz