Tym razem jest wieczór. Kolejny miesiąc spędzony u nich. Jestem już przyzwyczajona do moich współlokatorów. Nie zawsze się dogadujemy... Ale tak to wszystko ok. Jestem już gotowa do spania. Jak co wieczór każdy z nich po kolei do mnie przychodzi powiedzieć "Dobranoc". Takie pożegnanie, by móc rano się przywitać. Siedziałam na łóżku ze starymi, popsutymi słuchawkami Shu na uszach. Z jednej strony nie działa słuchawka i kabelek jest oderwany prawie. Ostatnio zaczęłam zbierać rzeczy po Shu. Mam już jego słuchawki, końcówki, które podcinał tydzień temu, bokserki (😏) i oczywiście najważniejsze! Mam... Jego... Chusteczkę! Nie wiem po co to robię... Z Kanato zrobił się jakiś polityk. Normalnie zaproponowałam, by prezydentem został. Raczej nie uznał to jako żart, bo zamierza startować za dwa lata... A z Ayato natomiast zrobił się prawdziwy dżentelmen! Co mnie zdziwiło. Jednego w tych zmianach nie lubię... Reijiego... On to dopiero się zrobił zbuntowany.
-Dobranoc młoda lady.-Ukłonił się przede mną Ayato poczym zniknął.
-Dobranoc i niech nasz kraj będzie z nas dumny!-Pojawił się Kanato i po chwili zniknął.
-D...Dobranoc...- Stanął w drzwiach Subaru blado się rumieniąc. A właśnie. Zapomniałam... Subaru się nie zmienił! Po chwili wyszedł. Jeszcze tylko Sh... O wilku mowa!
-Dobranoc- Mruknął Shu tak cicho, że nie zrozumiałam. Po chwili on także zniknął. Jaki fart... Nie zauważył co trzymam w pokoju. Hyhyhy... Czekałam z piętnaście minut choćby na Laito. No i nic. Pewnie Reiji będzie chciał być znowu złośliwy...Zgasiłam światło, gdy nagle znowu się zapaliło. Odwróciłam się i dostrzegłam Okularnika. Westchnęłam i na niego spojrzałam.
-Dobranoc smerfie.-Wystawił język i wyszedł. To było śmiechu warte. Haha -.- Wcale nie. Zaczęłam go od tamtego czasu trochę nie lubić. Jest wkurzający. Skoro Laito nie przyszedł to raczej nie przyjdzie. Położyłam się na łóżku wcześniej znowu gasząc światło i momentalnie, gdy byłam już wtulona w kołdrę zasnęłam.
Obudziłam się w swoim pokoju. Było dziwnie radośnie. Ptaki ćwoerkały, słyszałam rozmowy chłopaków. Wstałam i w piżamie podeszłam do drzwi. Tylko je uchyliłam i gdy przekroczyłam je znalazłam się w jadalni. To było dziwne... Nie ogarniając spojrzałam na chłopaków, którzy byli dziwnie uśmiechnięci. Odwrócili głowę w moją stronę i jakby bardziej radośni wstali i się przywitali:
-Dzień dobry Tsuki! Jak się spało? -Uśmiechnął się bardziej Reiji.
-Witaj królewno, przepraszam, że nie przybyłem cię pocałować i sama musiałaś się obudzić! -Odrzekł Ayato dając różne gesty swoich emocji. Normalnie jakby grał Romeo. Nic nie rozumiałam...
-Dzień dobry jaśnie pani! -Pokłonił się Kanato.
-Dzień dobry, cieszę się, że Cię widzę. -Uśmiechnął się Shu. Przy stole brakowało Laito i Subaru. Ale zaraz... To niemożliwe! To na pewno nie oni.
-K...Kim jesteście? -Zapytałam marszcząc brwi. Na to Reiji odpowiedział śmiechem.
-Jak to? Tsuki, śpisz jeszcze?-Podszedł do mnie i przeczesał moje włosy. Zrobiłam krok w tył i wpadłam na ścianę. Nic nie ogarniam... Co im się stało? -Proszę, usiądź z nami.
-Dobrze...-Mruknęłam i podeszłam do swojego miejsca. Wszyscy usiedliśmy obok siebie. Ayato nałożył mi na talerz różne różności.
-Smacznego. -Odezwali się chórem. Na to ja przytaknęłam trochę nie ogarniając nadal sytuacji. Zjadłam szybko i zaczęłam się im przyglądać. Nadal nie wiem o co z nimi chodzi to dziwne. Szybko udałam się do mojego pokoju. Jednak, gdy otworzyłam drzwi znalazłam się w ogrodzie. Tam dostrzegłam Subaru. Mam nadzieję, że z nim jest ok. Podbiegłam do niego, a gdy on tylko mnie usłyszał od razu się odwrócił.
-Subaru! -Krzyknęłam i stanęłam przed nim nabierając oddech.
-Tsuki... W końcu jesteś. -Powiedział jakby zmartwiony. On chyba jest sobą... Może.
-Nie rozumiem...
-Kochana... Czekałem na ciebie. -Odwrócił wzrok zarumieniony.
-"Kochana"? -Zaczerwieniłam się. Przytaknął i złapał mnie w talii. Zdezorientowana cofnęłam się. On mnie trzymał i do siebie przyciągnął.
-Tsuki... Przepraszam... Ja...-Odwróciłam wzrok. Patrzyłam na niego pytająco. Co to za uczucie? Wszystko dookoła ma różową barwę, płatki kwiatów wiśni niósł wokół nas wiatr. Co to za bajka?
-Ty?
-Och... Ja... Odkąd cię ujrzałem kryłem swoje uczucia... Tsuki... Kocham cię...- Moje serce przyspieszyło i poczułam jak moja twarz oblewa się soczystym, czerwonym rumieńcem. Niegdy nie słyszałam takich ciepłych słów... Zawsze byłam nikim. A on... Och... Patrzyłam mu w oczy zapominając o Bożym świecie. Ja chyba śnię...
-S... Subaru...
-Och... Wybacz, jeśli nie odwzajemniasz moich uczuć...-Odwrócił wzrok.
-T...To nie tak! Ja... Jestem w szoku. -Mruknęłam. Patrzyliśmy jeszcze chwilę w swoje oczy, gdy już nasze twarze zaczęły się do siebie przybliżać. Jakiś milimetr od jego ust... Och...
[TRACH!]
-Bitch-Chaaaaaan~!!! -I wtedy się obudziłam nic nie ogarniając. To był Laito. Oddychałam szybko jakbym była po koszmarze, gdy nagle dostałam w twarz poduszką.
-Ach!
-O! Obudziłaś się. -Zaśmiał się. Zaraz... To przed chwilą był sen?! Nie!!! A on mnie obudził... Z...Zabiję go. Jeszcze w najlepszym momencie.
-Czego... chcesz? -Zapytałam mówiąc przez zęby wkurzona.
-Ach... Chciałem ci powiedzieć dobranoc. -Wstała. Przeszywałam go morderczym wzrokiem.
-Laaa....itoo~ -Warknęłam normę czerwonymi oczami.
-O...Ou... -Cofnął się uśmiechnięty. Nagle z nikąd wyciągnęłam tasak i zaczęłam się na niego wdzierać. Goniłam go po całej rezydencji. Nie wybaczę mu! Zabiję! To był dziwny i wspaniały sen. On uciekał się śmiejąc, a ja deptałam mu po piętach. Utnę mu głowę tym tasakiem...~~ KONIEC ~~
Witajcie, oto dodatek przed specialem! Mam nadzieję, że wam na trochę starczy ;*
UWAGA: Pamiętaj, że te dodatki nie mają wpływu na opowiadanie i nie mają określonego własnego czasu w fabule.|
|
|
v
☆
CZYTASZ
TraGedia || Diabolik Lovers
Fanfiction[DO POPRAWKI] Dziewczyna nazywa się Tsuki Gray. Zdecydowanie jej nazwisko idealnie ją opisuje. Nie że jest herbatą Elgrey, ale jest szara. No może nie licząc włosów, oczu i koloru skóry... Trafia do rezydencji Sakamakich i odkąd tam jest, wszystko s...