Spotkanie. II XV

142 12 2
                                    

Było dzisiaj dosyć pochmurnie. Może znowu będzie padać deszcz. Nie wyklucze tego, oczywiście nie chce  mi się spojrzeć jaka będzie dzisiaj pogoda. Kucnęłam przy krzaku róż, wow... piękne. Ciekawe ile ich tu jest. Szczerze mówiąc jestem trochę głodna, aż w ogrodzie słyszałam krzyki chłopaków. To chyba był głos Kanato...
-NIE! Teraz twoja kolej! -słyszałam głos 1.
-Żadna moja! Ja mogę popatrzeć jak zmywasz. -stwierdził głos 2.
-REIJI POWIEDZ  MU COŚ. -krzyczał głos 1.
-ZAMKNĄĆ  SIĘ OBYDWAJ. -odezwał się głos 3.

Aż się trochę zaśmiałam. Oni są tacy  głośni i jak tak na siebie się drą są zabawni. Chciałam zerwać róże, ale nagle wzdrygnęłam się.
-Tylko się nie ukłuj.
-Ayato! Przestań mnie straszyć. -odwróciłam się w jego stronę.

Chłopak tylko wzruszył ramionami i zaczął się mi przyglądać. Poczułam się skrępowana przez jego wzrok. Wstałam powoli. Specjalnie się ukłułam.

-Głupi naleśnik. -burknął.

Nagle ktoś mnie mocno złapał. Upadłam na kolana przez nacisk na moje ramię. Spojrzałam na tego kto to był. To akurat Fioletowy psychopata. Że co.. on mnie powalił jedną ręką, a w drugiej jak zwykle trzyma misia. Złapał mój nadgarstek, oblizał go i wbił kły. Zacisnęłam powieki.

-Ała...-mruknęłam.

-Fe!  -zaczął się krztusić. Wypluł moją krew i był zniesmaczony. -Teddy... okropne!

-No ej, nie marnuj mi krwi!

Ayato się zaśmiał, położył dłoń na mojej głowie i nie pozwolił mi wstać. 

-Kłaniaj się Ore-samie, kłaniaj.

-Śnisz, puść mnie!

Kanato zniknął. Jacy magicy! Ayato mnie puścił i także zostawił znikając. Zaczął kropić deszcz. Hm? Ore-sama nie chce zmoknąć?  Haha... Patrzyłam na róże. Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.

-Laito?

-Nie. -usłyszałam nieznajomy głos. Odwróciłam się szybko. Kto to?!

|
|
V

TraGedia || Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz