7

1.6K 86 12
                                    


Była godzina 1:30. Josh i Steph siedzieli wtuleni w siebie, Calum i Mikey co chwile wybuchali śmiechem dogryzając sobie. Ethan próbował nie zasnąć ale coś mu nie wychodziło. A ja? Ja leżałam na Lukeu wtulona w niego. Blondyn trzymał swoje ręce na mojej talii. Jedną ręką bawiłam sie jego kolczykiem w wardze a drugą podpierałam sobie głowę. Zabawnie to wygląda z perspektywy innych ale no dalej, kto by się nie bawił tym kolczykiem? Przesuwałam palcem po jego percingu odrywając jego wargę od górnej. Luke wpatrzony był w telewizor raz po raz śmiejąc się.

- Jakim cudem alkohol sie już skończył? - usłyszałam obok siebie Michaela.

- Bo Calum i Luke wypili. Tych to ciągnie do alko od dziecka... - odezwał się Josh a ja parsknęłam śmiechem.

- W takim razie idziecie po piwo moi drodzy.

- Dlaczego ja? - odezwał się Luke i podniósł nieco do góry. - To ty chcesz pić!

- Bo ty wypiłeś więcej ode mnie i widzę, że alkohol też ci jest potrzebny. - Michael poruszył znacząco brwiami, na co ja i Steph zaśmiałyśmy sie. - No, kwiatuszku, złaź z tego blondyna.

- Ale...

- Zamknij sie, i idziemy, Cal, idziesz?

Calum poruszył głową i nadal patrzył w telewizor.

- Zaraz wracam, Racee.. - usłyszałam przy uchu szept.

Zeszłam z blondyna i poszłam do kuchni po sok. Alkohol nie był dla mnie i po dwóch piwach było mi niedobrze. Nalałam sok do szklanki i wyszłam z kuchni. Usiadłam na kanapie pijąc sok a po chwili obok mnie usiał Cal.

- Myślisz, że Luke o tobie myśli na poważnie? - odezwał się brunet a mnie zamurowało.

- Wypraszam sobie, ale o co ci chodzi?

- Luke nigdy z tobą nie będzie, nie widzisz tego?

- Po pierwsze - nie masz prawa mówić mi z kim będę a z kim nie. Po drugie - ja nic do niego nie czuje poza przyjaźnią, więc odpuść sobie chińczyk.

Brunet patrzył na mnie ze złością w oczach a dłonie miał zaciśnięte w pięści. Cisze przerwał Ethan, który wydawał sie być zdenerwowany.

- Zamknijcie kurwa japy, próbuje skupić sie na filmie.

- Wybacz. - odezwał się Cal.

- Gdzie Steph i Josh?

Rozejrzałam się i fatycznie nigdzie ich nie było.

- Nie wiem, poszukam ich. - wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę kuchni. Tak jak podejrzewałam zastałam tam Josha. Stał oparty o blat i patrzył sie w okno. Podeszłam do niego i położyłam swoją dłoń na jego ramieniu. Szatyn odwrócił głowę i posłał mi lekki uśmiech.

- Więc? - zapytałam. Josh patrzył sie na mnie ze znakiem zapytania. - O co chodzi?

Chłopak westchnął i obrócił sie w moja stronę.

- Nie poradzę sobie. Dziecko to dla mnie za dużo. Nie dam rady. Nie teraz. Mam dopiero 20 lat. Nie poradzimy sobie..

Josh przetarł rękoma twarz.

- Posłuchaj mnie. Wiem, że jest ci ciężko, ale popatrz, kochasz ją tak samo jak wasze przyszłe dziecko. Nie pozwól by obawy cie zniszczyły. Stephanie napewno kocha to dziecko i chce mieć je z tobą. Wiem jak boli utrata dziecka i wiem, że ona by tego nie przeżyła, mimo, że jest silną kobietą. Będę was wspierać jak mogę. Obiecuję Josh.

Skończyłam swój monolog i ścisnęłam rękę brata. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Chłopak objął mnie w talii i oparł swój podbródek o moją głowę.

I'll find YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz