Epilog.

1.1K 61 17
                                    

Perspektywa osoby trzeciej.

Następne dni Grace mijały bardzo szybko. Nie działo się nic specjalnego. Zwykły schemat dnia. Codziennie odwiedzał ją Luke, Michael lub Josh. Gdy dostała telefon od razu napisała do Michaela, tego drugiego Michaela.

Michael v2: Martwilem się o Ciebie, kwiatuszku.

Grace: Jutro stąd  wyjde i się spotkamy.

I znów cisza. Grace rzuciła telefonem i powoli wyszła z pokoju. Skierowała się do jadalni gdzie spotkała Ashtona. Uśmiechnęła się lekko lecz chłopak tego nie odwzajemnil. Nie czekając na jedzenie podeszła do niego i usiadła obok.

-Nie możesz mnie ciągle unikać, Ashton. - Mruknela i spojrzała na niego uważnie.

-Jutro stąd wychodzę. -Odpowiedział i zaczął powoli jeść.

Grace uśmiechnęła się. Czyli jest już lepiej.

-Ja też jutro wychodzę. - Odparła i bardziej przyjrzala się chłopakowi.

Chłopak pokiwal glowa i dalej jadł. Westchnela cicho i sięgnęła po jego dlon.

-Już nic Ci się nie stanie, jutro wychodzimy oboje i wszystko się ułoży. Będziemy spotykać się jak przyjaciele i...

-Nie jesteśmy przyjaciółmi. - Przerwal jej na co odsunela się lekko i wstała od stołu.

-Wybacz. - Mruknela i ruszyła po swoje jedzenie.

Wzięła to co każdy i usiadła przy osobnym stoliku. Może odrobinę było jej przykro, że przez jeden głupi incydent stracila.. No właśnie, sama nie wie, kim był dla niej Ashton. Zrezygnowana wstała od stołu i ruszyła na sam dach budynku, gdzie spedzala codziennie godzinę, może dwie. Weszła po drabinie na dach i usiadła na krańcu budynku. Machala nogami w te i wewte, patrząc na dół. Nagle usłyszała jak klapa od dachu się zamyka. Odwróciła glowe i wstała gwałtownie, kręcąc glowa.

-Więc tu się ukrywasz, co? - Zapytał z kpiną jej przesladowca.

-Jak tu wszedłeś? Jak? -Zapytała, odsuwajac się w bok.

Chłopak wyciągnął z kieszeni klucze od budynku i plakietkę z jego danymi. Fałszywa legitka.

-Jutro stąd wychodzę, wyjeżdżam, nie znajdziesz mnie. - Powiedziała cicho i dotknęła jedna noga krawędzi dachu.

Chłopak parsknal śmiechem i pokrecil z rozbawieniem głową.

-Jesteś głupia i naiwna. -Zasmial się i podszedł bliżej. - Znasz Luke'a prawda?

-Nic Ci do tego. - Mruknela cicho.

-Kochany blondyn, prawda? - Zapytał z kpiną. - Cudowny, wspaniały... Szkoda, że sprzedał twoją dupe za uratowanie własnego życia.

Grace poleciła glowa i zacisnela dłonie w pięści.

-Kłamiesz. - Szepnela jakby sama do siebie. - On nie mógłby tego zrobić.

Chłopak z azjatycka urodą wyciągnął telefon i włączył nagranie.

-Zrobię wszystko, wszystko tylko mnie zostawcie. - Powiedział Luke, od razu rozpoznala jego głos.

-Sprzedasz nam małą i możesz spierdalac.

-Bierz wszystko.

Dziewczyna zaslonila usta dłonią. Nie wierzyła, że najblizsza jej osoba tak łatwo się poddala.

- Rusz się, nie mam zbyt wiele czasu. - Powiedział chłopak i poszedł do dziewczyny.

Ta wycofała się i stanęła na samej krawędzi dachu.

-Chodź albo Cię zastrzele. - Mruknal i wyciągnął pistolet.

-Nie zrobisz tego. - Powiedziała cicho, patrząc w oczy chłopaka. Nagle całe jej życie przeleciało jej przed oczami. Wszystkie chwilę.

-Jeden ruch i Cię zabije. - Wywrocil oczami i sięgnął po rękę dziewczyny lecz ta ją odsunela.

-Nie zrobisz tego. - Powtórzyła.

-Dlaczego miałbym tego nie robić?

-Bo sama ze sobą skończę. - Powiedziała cicho i odchylila się w tyl.

Spadła na sam dół.

Dało się usłyszeć krzyk mężczyzny.

Lecz nie krzyk Caluma.

Krzyk Ashtona, który stał kilka metrów dalej, na dachu.

I'll find YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz