Rozdział 9

1.3K 100 43
                                    

- A jeśli zawalę?
- A jeśli się zakocham?
- Będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - przybliżam się do Leo.
- Charlie, proszę, daj mi czas - widzę lekkie przerażenie w jego pięknych oczach.
- Dam ci czas... Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Ciagle będziesz uprawiać ze mną seks. Albo nie! Mam lepszy pomysł - patrzę na niego z chytrym uśmieszkiem. - Będziemy to robić dwa razy częściej!
- N-nie... - w oczach Leo pojawiają się łzy. - Charlie, proszę...
- Nic nie mów, postanowiłem i zdania nie zmienię - stanowczo odpowiadam.
- Idioto! Jak możesz?! Było już tak dobrze! - krzyczy, za co dostaje z liścia w twarz. Brunet łapie się za lekko czerwony policzek. Kto jak kto, ale ja mam dużo siły i jak komuś pierdolnę, to nie na żarty.
[Leo's POV]
Znowu... Znowu mnie uderzył... Dlaczego ja mu zaufałem i dałem się nabrać na te jego gadki? Jestem naiwny, bardzo naiwny.
Biegnę do pokoju gościnnego (bo przecież mamy wspólną sypialnię) i się w nim zamykam. Kiedyś robiłem to cześciej, ale Charlie chciał wyważać drzwi, a co za tym idzie, byłby wkurzony, więc wolałem być posłuszny. Teraz mam go głęboko w poważaniu, niech sobie wyważa te drzwi ile chce.
Po pół godzinie siedzenia samemu w pokoju i myśleniu jak się stąd wydostać, ktoś puka do drzwi.
- Czego?! - krzyczę.
- Leo, kochanie... - zaczyna, ale nie mam ochoty go słuchać.
- Nie jestem żadne "kochanie" - czuję, jak zbiera mi się na wymioty po wypowiedzeniu tego słowa.
- Leondre, posłuchaj.
- Słucham.
- Wpuść mnie do pokoju - mówi.
- Nie - odmawiam. - Znowu chcesz mnie zgwałcić.
- Leo, proszę...
- Będziesz tutaj tak stał? - pytam, choć wiem, że będzie wymuszał otwarcie drzwi aż do momentu, w którym je wyważy.
- Najdłużej jak to będzie możliwe. Skarbie, otwórz proszę - prawie wymiotując i przewracając oczami podchodzę do drzwi i je otwieram.
- Bałem się, że coś sobie zrobiłeś - próbuje mnie dotknąć, ale robię unik.
- Mów, czego chcesz i wychodzę - oznajmiam.
- A dokąd to się szanowny Pan Devries wybiera? - pyta kpiąco.
- Tam, gdzie mnie nogi poniosą.
- Droga wolna. Tylko pamiętaj, że jeśli teraz wyjdziesz, to już nigdy nie postawisz swojej nogi w tym domu - mówi. Mam ochotę go wyśmiać za takie słowa, ale nie mogę, bo jeszcze pogorszę swoją sytuację. Bez słowa wymijam Lenehana w przejściu i kieruję się do drzwi. Po drodze biorę telefon, bluzę i ubieram buty. Wychodzę.

*godzinę później, gdzieś na mieście*
Nie obchodzi mnie to gdzie jestem i która jest godzina. Po prostu jestem. I tego się trzymajmy. Mój telefon zaczyna wibrować. Zgadnijcie, kto dzwoni...
Ja: Halo?
Ayla: Cześć Leondre... Mógłbyś się dzisiaj ze mną spotkać?
Ja: Szczerze? Nie mam najmniejszej ochoty.
Ayla: Leo, proszę, daj mi szansę na wytłumaczenie się...
Ja: Nie mam czasu.
Ayla: Ja wiem, że masz, tylko nie chcesz mnie słuchać.
Ja: Więc, o której jesteś wolna?
Ayla: Nawet teraz!
Ja: Dobra, zaraz u ciebie będę...
Rozłączam się i przewracam oczami. W duchu modlę się, żeby znów czegoś nie odwaliła. Ale co zrobię?
Dzwonię po taksówkę i jadę nią na osiedle, czyli tam gdzie ma swoje mieszkanie Ayla. Brunetka czeka na mnie przed wejściem.
- Hej... - chyba nie bardzo wie, od czego zacząć. - Wejdźmy na górę, wszystko ci wytłumaczę...
Nie odzywam się tylko podążam za nią. Wchodzimy do mieszkania Ayli, a ona od razu prowadzi nas do salonu.
- Leo... To nie było tak, jak myślisz. Nie powiedziałam ci kim dokładnie jestem.
- Więc kim jesteś? - pytam kpiąco.
- Ja... Uznałam, że łatwiejsze będzie pokazanie ci tego wszystkiego - w tym momencie jej przerywam.
- Chciałaś pokazać, że jesteś dziwką?
- Nie jestem prostytutką - wzdycha.
- To kim w końcu jesteś?! - niecierpliwię się.
- Pracuję w klubie ze spriptizem* - mówi szybko. Dobra. Zatkało mnie...
- To dlaczego wczoraj się tak na mnie rzuciłaś? - w głębi duszy staram się przyswoić zawód Ayli.
- Ja naprawdę cię za to przepraszam... W mojej pracy chodzi o to, że ja mogę cię dotykać, a ty mnie nie, chociaż ty jesteś wyjątkiem, bo cię znam. Zrozum, ja naprawdę nie wiedziałam, że wolisz chłopców - brunetka rumieni się. - Bardzo cię przepraszam za moja zachowanie, to się więcej nie powtórzy...
- Dobra, spokojnie już. Wybaczam ci. Ale więcej mi takich niespodzianek nie rób, dobrze? - uśmiecham się do niej nieśmiało.
- Dobrze.

*przy domu*
Jest już 3pm. Właśnie wracam od Ayli. W sumie trochę mi głupio, bo jednak nie chciała zrobić niczego złego. Dobra, później o tym pomyślę. Mam teraz dużo większy kłopot niż zawód Ayli. Tym kłopotem jest Charlie. Nadal nie wiem czy mu wybaczę, ale znając moją naiwność, to pewnie tak będzie. Nie wiem czy chociaż wpuści mnie do domu. Na początku delikatnie pukam do drzwi, które od razu się otwierają. Wchodzę i je za sobą zamykam. Widzę przed sobą blondynka siedzącego na podłodze. Obok niego stoi kilka butelek po piwie i winie, a w ręce trzyma skręta czasami przytykając go do ust i zaciągając się nim. Gasi go i wstaje. Chwiejnym krokiem podchodzi do mnie i wpija się w moje usta. Oddaję pocałunek nie zważając na dzisiejsze wydarzenia. Charles rozłącza nasze wargi i mocno mnie do siebie przytula.
- Bałem się, że nie wrócisz, skarbie...
><><><><><><
Wiem, że nie na to czekacie, ale chyba nie może być tylko seksów, c'nie? Istnieje coś takiego jak fabuła itd. Moim zdaniem zakończenie jest mega słodkie :)
Jak wam się podoba?
~ Werona xx

Mam dość! || Chardre ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz