Rozdział 25

531 54 11
                                    

- Ayla?! Co ty robisz w moim domu?! I dlaczego płaczesz?! - krzyczę na brunetkę, która wstaje, żeby uciec.
- Przepraszam, Leondre - to jedynie, co mówi. Odwraca się na pięcie i chce zejść na dół, ale jej na to nie pozwalam, bo łapię ją za ramię. W tym samym czasie Charlie wychodzi z sypialni, poprawiając swoją koszulkę.
- Co się dzieje? - pyta i owija swoją prawą rękę wokół mojej talii.
- To... To ty... Wróciłeś? - dziwi się dziewczyna.
- Przecież obiecałem wrócić - odpowiada mój chłopak.
Chociaż w sumie już nie taki chłopak.
- Myślałam, że Leondre w końcu znalazł sobie kogoś innego, a to ciągle ty - prycha.
- Przepraszam, że się wtrącę, ale Charlie jest jedynym mężczyzną w moim życiu - mówię to patrząc głęboko w oczy Charlesowi, który następnie mnie całuje.
- W takim razie nie jestem wam tu do niczego potrzebna, pa - znów się odwraca i chce już zrobić kolejny krok, ale wtedy się odzywam.
- A jaki był cel twoich odwiedzin?
- Przyszłam zobaczyć czy się przypadkiem nie zabiłeś z tęsknoty za swoim chłopakiem - prycha. Szepczę błękitnookiemu na ucho, że chcę porozmawiać z dziewczyną sam na sam, a ten bez słowa idzie do kuchni.
- Co ci znowu jest? - pytam cicho, przybliżając się do niej.
- Mi? Nic - unika spotkania naszych oczu. - To raczej tobie się coś w głowie pomieszało.
- Przecież Charlie to mój chłopak, czego ty oczekiwałaś? Że przyjdziesz do mnie do domu i będę sobie siedział, a potem pił z tobą herbatkę? Wiesz, jeśli tak myślałaś, to przepraszam. Przecież chyba mam prawo pieprzyć się z Charlie'm - mówię z wyrzutem.
- Na początku myślałam, że pieprzysz się z jakimś facetem, bo w końcu Charlie i psychiatryk do siebie pasują... - i właśnie w tym momencie łapie się za buzię, żałując, że powiedziała to, co powiedziała.
- Wyjdź stąd - próbuję być w miarę spokojny.
- Ale Leo, przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć - zaczyna się tłumaczyć ze łzami w oczach.
- Nie obchodzi mnie to, masz stąd wyjść. Nie chce cię znać! - krzyczę. Po następnych pięciu minutach pełnych mojego krzyku i jej łez, wychodzi. Ja natomiast idę do kuchni, gdzie spokojnie siedzi sobie blondasek.
- Wszystko w porządku? - pyta.
- Tak, jasne - odpowiadam i podchodzę do niego. Siadam mu na kolanach i łącze nasze usta. To jedyne, czego w tej chwili potrzebuję.
- Możesz tutaj zostać na zawsze? - pytam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
- Najdłużej mogę u ciebie być jakieś dwa tygodnie, po tym czasie zaczną mnie szukać i będę musiał wykonywać jakieś prace, które mają być dla mnie karą, ale jakimś cudem mogą mi skrócić wyrok - tłumaczy.
- Czyli możesz wyjść prędzej?! - krzyczę, a ten zatyka sobie uszy.
- Jeśli wyjdę prędzej, to i tak będę miał z siedemdziesiąt lat na karku - śmieje się niepewnie.
- Zróbmy sobie zdjęcie - proponuję.
- A po co? To znaczy, jeśli tego chcesz, to oczywiście, ale jaki jest powód twojej nagłej zmiany nastroju? - pyta, a ja uśmiecham się do niego niegrzecznie.
- Zrobimy sobie fototapetę do sypialni - mówię rozmarzony.
- No bez przesady, wszyscy będą wiedzieli, kto jest właścicielem tej sypialni. A jak jakiś dziennikarz przyjdzie zobaczyć, jak się trzymają, dawniej, "chłopcy z Bars And Melody"? - przedstawia mi mnóstwo argumentów "przeciw".
- No to oprawimy w ramkę - wywracam oczami. - Ale powiesimy w sypialni.
- No dobra - wzdycha. - Pójdę po aparat - oddala się, jednak już po chwili wraca z aparatem i statywem. Następnie ustawia aparat i takie tam, a potem dosłownie przybiega do mnie. Wskakuję na niego i mocno całuję. I mimo tego, że zdjęcie już jest, nadal się od siebie nie odrywamy. Charlie idzie w stronę kanapy i nas na nią kładzie. Moje dłonie znajdują się na jego klacie i delikatnie go ode mnie odpychają. Kiedy już blondyn minimalnie się odsuwa, zginam nogę i zaczynam masować jego penisa przez materiał, na co zaczyna szybciej oddychać. Ja natomiast mam ubaw z jego min, które robi, gdy jest mu przyjemnie.
- Nie... Nie śmiej się tak. Och... - jęczy. - Ty też robisz, ach, takie miny.
Wstaję z kanapy, a zdezorientowany chłopak chce mnie zatrzymać. Kiedy łapie mnie za rękę, wykorzystuję to i jakimś cudem przewracam go na plecy. Potem układam się wygodnie między jego nogami.
- Powtórzmy sobie może początki naszej miłości - oblizuję się. Przybliżam się do jego twarzy i, ruszając biodrami, zaczynam go namiętnie całować.
Chyba zaczynam go w pewnym stopniu rozumieć.
Lubię, jak jest mi uległy.
A on lubi, jak ja jestem uległy jemu.
Charlie zaczyna dokładać swoje ruchy i właśnie tak tworzy się spójna całość.
Pod koniec zniżam się do poziomu jego krocza i zaczynam masować go dłonią. Następnie rozpinam rozporek od jego spodni, zsuwam mu je do kolan. Zaczynam ssać go przez materiał, swoją drogą ten ruch nie jest do końca zgodny z początkami naszej miłości, ale dlaczego tego nie zrobić. I dopiero wtedy zdejmuję jego bokserki, wkładając sobie go do buzi. Kilka chwil i dochodzi.
- Nie wiedziałem, że jesteś zdolny do takiego posunięcia - przyznaje, gdy znów chcę go pocałować.
- Jestem niegrzecznym chłopcem, to wszystko dla ciebie, Grey.
><><><><><
Czy tylko ja mam bekę z tego Greya? XD
Szybko wstawiam następny rozdział, bo miałam wenę, to chyba dobrze. Ale znowu seksy. Muszę wam wynagrodzić 7 rozdziałów bez nich, więc proszę bardzo.
Jak Wam się spodobało?
Co dostaliście wczoraj na walentynki?
Wesołego dnia singla! (Już 15.02. xd)
~W xx

Mam dość! || Chardre ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz