Pamiętnik

167 18 3
                                    

-"Jestem Rita i mam 19 lat" - przeczytała Sinbi. - Rany, ten pamiętnik musi być na serio stary.
- Nie śmieszkuj. - pacnęłam koleżankę w ramię.
- No sorki. - zachichotała. - "Piszę ten pamiętnik, żeby kiedyś ktoś znalazł go i miał dowody na to, co się wydarzyło.
Na tym świecie ISTNIEJĄ wampiry..."
Uważnie wgapiałam się w kartki pamiętnika.
- Ha! - wybuchła Sinbi. - Wiedziałam!
- Zamknij się. - napomniałam ją po raz kolejny. - Jest środek nocy.
- "Uciekałam przed nimi tak długo, aż trafiłam tutaj, do Korei Południowej. - czytała dalej Sinbi. - I wreszcie tu znalazłam spokój. Przy okazji odkryłam o sobie coś więcej..."
- Moja babcia...- powiedziałam cicho. - Była wiedźmą.

Sinbi przerzuciła stronę.

Kaligraficznymi literami napisane było coś po angielsku.
- Opłacało się uważać na angliku, co? - zaśmiała się Sinbi. - Masz, teraz ty czytaj.

Wzięłam od koleżanki pamiętnik i przeczytałam na głos.

Zbierzcie się, gwiazdy,
Świetliste dzieci Księżyca.
Rozłóżcie swe skrzydła
Srebrzyste Anioły.
Jasne promienie, spłyńcie na mnie,
Otulcie mocą,
By oczy moje jak kryształ rozbłysły.

-Co to ma znaczyć? - zmrużyła oczy Sinbi.
- Nie wiem, to bez sensu. - zamknęłam pamiętnik. - Chodźmy już spać.
- Ale weź to ze sobą. - Sinbi wskazała na pamiętnik. - Może się przydać.
- No dobra. - ziewnęłam. - Lektur nigdy za wiele. Swoja drogą, fajnie jakbyś jutro trochę została, ogarnęłybyśmy ten syf.
- Jasne. - rozejrzała się po strychu. - Chętnie polatam z tobą na miotle.
- Zatrzymaj już tę karuzelę śmiechu. - trąciłam ją łokciem zamykając za nami drzwi od strychu.

Rozścieliłam łóżko i razem z Sinbi położyłyśmy się do spania.
- Zastanawia mnie jedno. - zaczęła znowu swoją gadkę.
- Co znowu? - spytałam już trochę zmęczona i poirytowana całą sytuacją.
- Ten tekst. - szepnęła. - Myślisz, że to mogło być zaklęcie?
- Sinbi, idź już spać. - westchnęłam.
- Ale dzisiaj jest pełnia. - Sinbi dalej mieliła ozorem.
- Bibs...- ziewnęłam.
- No okej, okej. - ustąpiła w końcu. - Dobranoc.

Była 1 w nocy, kiedy wreszcie obydwie zasnęłyśmy.
Rano obudził nas odgłos klucza w zamku. Moja mama wracała z nocnej zmiany.
Zczołgałam się z łóżka i poszłam ją przywitać.

- Cześć, mamuś. - podbiegłam do niej.
- Cześć, córcia. - odpowiedziała cicho. - Sinbi śpi?
- Taa. - machnęłam ręką. - Jak tam w pracy? Uratowałaś dzisiaj komuś życie?
- Szkoda gadać. - stęknęła moja rodzicielka. - Ordynator wydzierał się dzisiaj na wszystkich, już myślałam, że mnie rozsadzi.

Praca na ostrym dyżurze nie była łatwa. Mimo to moja mama ją uwielbiała.. Czego nie można było niestety powiedzieć o szefie.
- Jak tam główka? - spytała mama. - Kac?
- Nie tak bardzo. - zaśmiałam się. - Tylko Sinbi nie dała mi spać, wiesz jak ona nawija.
- Rozumiem. - ziewnęła. - Ja się idę położyć. Weźcie sobie później coś do jedzenia.
- Jasne mamuś. - pokiwałam głową. - Odpoczywaj.

Odsyłając mamę do jej pokoju wróciłam do swojego, żeby sprawdzić, czy Sinbi dalej smacznie śpi.
Nie zdziwiłam się bardzo, kiedy wchodząc do środka zobaczyłam Sinbi rozłożoną całą długością na łóżku.
"Trzeba obudzić tego spiocha", pomyślałam.
- Bibi, z wyrka. - powiedziałam.
Ale gdzie by tam ona cokolwiek słyszała. Sen miała jak zwykle kamienny.
Na obozach i wycieczkach wynosili ją zazwyczaj na materacu z namiotu, a ona nawet nie mrugnęła okiem.
- Mam użyć magicznego słowa? - zażartowałam. - Czary mary, Sinbi wstawaj!!

W zaistniałej sytuacji to było nawet trochę śmieszne. Chociaż, nawet gdybym była niewiadomo jak potężną wiedźmą, żadną siłą nie wydarłabym tego śpiocha z łóżka.
Sinbi dalej słodko sobie drzemała.
- No już! - machnęłam ręką od niechcenia, chcąc zrzucić z niej kołdrę.
Jednak zanim zdążyłam jej dotknąć, stało się coś dziwnego.
Kołdra zleciała sama z mojej śpiącej przyjaciółki i wylądowała wysoko, aż na szafie.
Sinbi zerwała się natychmiast ze snu.
- Co...to...było?! - wyjąkała, wytrzeszczając zaspane oczy.

Stanęłam jak wryta, patrząc to na kołdrę, to na Sinbi, w końcu na swoją własną rękę.
- Przecież ja nawet...- jęknęłam. - Nie dotknęłam...
- Ale odjazd. - na twarzy Sinbi pojawił się uśmiech jak na budyniu. - Jak tyś to zrobiła?
- Sama chciałabym wiedzieć. - pokręciłam głową.
- To chyba jednak było zaklęcie...- pomyślała głośno Sinbi.

Popatrzyłam na nią w szoku.
- Lisa...- szepnęła Sinbi.
- Co? - spytałam.
- Twoje...twoje oczy ... - powiedziała.

Spojrzałam w lusterko.

Moje oczy były w kolorze srebrzysto-niebieskim. Mieniły się jak...kryształy.

Wzięłam szybko pamiętnik babci i przekartkowałam aż do miejsca, gdzie wyczytałyśmy z Sinbi ten dziwny tekst.

- "By oczy moje jak...kryształ rozbłysły..."- przeczytałam.
- A niech mnie. - Sinbi uśmiechała się. - To na bank było zaklęcie.
- Wiesz co mi się nie podoba, Sinbi? - spojrzałam z uwagą na kartkę w pamiętniku. - Że ty masz ostatnio jakimś dziwacznym sposobem rację.

Impuls {Myungsoo / L + INFINITE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz