Przesilenie

113 13 6
                                    

Mijały dni, w końcu spadł śnieg. Moje moce rosły i czułam to mocno we krwi.
Z czasem dopadły mnie wizje połączone ze znakiem Lwa, które przychodziły do mojej głowy w najmniej spodziewanych momentach. Zdarzało się na przykład, że Myungsoo chciał mi złożyć niezapowiedzianą wizytę, wtedy wszystko przewidywałam. Plus, bo mogłam wcześniej posprzątać swój pokój.
Nieco bardziej męczącym było jednak czytanie w myślach. Przechodząc ulicą musiałam mieć założone słuchawki i muzykę puszczoną na całą głośność, w innym przypadku nie potrafiłabym się na niczym skupić. Przez jakiś czas nawet zwykły sprawdzian był z tego powodu nie lada problemem. Korzystną z tego rzeczą było jednak czytanie w myślach Myungsoo. Upewniłam się, że mu na mnie bardzo zależy i bardzo mnie kocha. Dzięki, gwiazdozbiorze Panny.
Nieco gorszą do opanowania była moc Wagi, czyli umiejętność lewitacji. Sinbi musiała stawać na krześle, żeby zdjąć mnie z sufitu. Czułam się jak balon z helem.
Musiałam także uważać na Skorpiona, który pozwalał mi przenikać do snów innych osób. Raz, przenikając do snu naszej szkolnej kumpeli, Yerin, dowiedziałam się, że podkochuje się w Sungjongu. A to ci dopiero.

- Co następne? - Sinbi wychyliła głowę zza mojego ramienia, zaglądając do pamiętnika babci, który trzymałam w rękach.
- Strzelec. - odpowiedziałam. - Telepatia.
- Bądź gotowa. - ostrzegła Sinbi.
- Oh, Sinbi. Czyż to nie zabawne? - uśmiechnęłam się szeroko. - Już tyle czasu jestem wiedźmą, a prawie nic o sobie nie wiem. Chciałabym poznać jakieś inne wiedźmy, bardziej doświadczone.
- O ile istnieją. - Sinbi założyła ręce na biodra. - Ale chwila moment! Możemy poszukać czegoś na ten temat w miejskiej bibliotece.
- Myślisz, że będą mieli coś na ten temat? - zmartwiłam się. - Pewnie tylko fantastyka.
- Nie dowiesz się, jeśli nie poszukasz. - powiedziała Sinbi bardzo tajemniczym tonem. - Może akurat coś znajdziemy.

Następnego dnia po lekcjach ja i Sinbi wybrałyśmy się do biblioteki. Chłopcy chcieli nas podrzucić, ale wykręciłyśmy się, że poszukujemy książek o ciąży dla cioci Sinbi. Takie kobiece tematy zawsze odstraszają chłopaków. Sungyeol jednak jako jedyny zainteresowany tematem zaoferował Sinbi pomoc, na szczęście Myungsoo rzucił mu znaczące spojrzenie i chłopak odpuścił.

- Byłaś tu kiedyś? - spytałam Sinbi, z wysiłkiem otwierając wielkie drewniane drzwi budynku.
- Nie. - pokręciła głową. - Ale zawsze chciałam.
Ostrożnie weszłyśmy do środka. Przywitało nas przygaszone światło, jakby od bardzo starych lamp albo świec. Miejsce przypominało czasy średniowiecza. Na sufitach i ścianach widniały piękne lecz stare freski.
- W czymś mogę pomóc? - usłyszałyśmy głos z głębi pomieszczenia.
Z pomiędzy regałów dało się ujrzeć średniego wzrostu chłopaka o jasnobrązowych włosach, ubranego w luźny sweter. Otrzepawszy ręce z kurzu, podszedł do nas.
- Właściwie to tak. - Sinbi pokiwała głową. - Szukamy bardzo starej literatury.
- To wyjątkowe. - uśmiechnął się chłopak. - A konkretnie?
- Poszukujemy książek o magii. - wyjaśniłam. - Dokładniej, o wiedźmach.
- Oh. - chłopak spojrzał na nas. Dokładnie zmierzył nas od stóp do głów, aż jego wzrok utknął na moim wisiorku. - Proszę za mną.

Z całkiem poważną miną skierował się na koniec pomieszczenia, a my za nim. Patrzyłyśmy po sobie z Sinbi ze zdziwieniem.
Chyba trafiłyśmy w odpowiednie miejsce.
Zatrzymaliśmy się na końcu sali, przy dużym regale. Chłopak popchnął regał w bok, odsłaniając drzwi tak stare, jak sama biblioteka.
Ostrożnie i rozglądając się dookoła, otworzył drzwi i wpuścił nas do środka, po czym upewniając się, że biblioteka jest pusta, sam wszedł za nami i zamknął dokładnie drzwi.
Pomieszczenie było jasno oświetlone starymi lampami i zachowane w idealnym stanie. Ściany były ciemnobordowe, a na każdej z nich ustawiony był regał z książkami.
- Jestem Dongwoo. - przedstawił się, wyciągając dłoń. Niepewnie ją uścisnęłam. - Jang Dongwoo. Ty musisz być Park Lisa, jak mniemam.
- Skąd...skąd wiesz? - wyjąkałam.
- Mój ojciec znał twoją babcię. - wyjaśnił. - Uczyła go czarów.
- Jesteś...- zaczęłam.
- Czarodziejem. - pokiwał głową Dongwoo. - Tak.
Sinbi uśmiechnęła się szeroko.
- Widzisz? - trąciła mnie łokciem. - Nie jesteś sama.
- Hwang Eunbi? - Dongwoo popatrzył na moją przyjaciółkę.
- Ee? - Sinbi podskoczyła. - Dobra, to jest dziwne. Skąd znasz i mnie?
- Z tych Hwangów z Busan, prawda? - zaśmiał się. - Niemagiczna. Twoja mama była czarownicą, więc ominęło cię pokolenie.
- ...Że co? - Sinbi prawie zachłystnęła się powietrzem. - Moja mama nie...
- Porzuciła swoje moce, żeby wychować ciebie i brata. - Dongwoo pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Wiesz o mnie więcej niż ja sama o sobie. - Sinbi wytrzeszczyła oczy. - To niesprawiedliwe, Lisa.
- Szukacie czegoś na temat magii, tak? - Dongwoo podszedł do jednej z półek j zaczął przeszukiwać. - Mam tu coś dla was.
Wziął do rąk ciężką księgę i przetarł ją z kurzu.
- Proszę. - podał książkę prosto do moich rąk. - W każdym momencie możecie też do mnie przyjść i pogadać.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Miło było cię spotkać.

Wychodząc z biblioteki zamknęłam za sobą ciężkie mosiężne drzwi.
Stare kamienne schody spowite były śniegiem, który w ciemności wieczora odbijał się w świetle przydrożnych latarni.

Wracając z Sinbi do domu znów doznałyśmy tego nieprzyjemnego uczucia inwigilacji, któro towarzyszyło nam jakiś czas temu w parku.
- Sinbi. - powiedziałam cicho. - Ktoś za nami idzie.
Nie trzeba było wiele mówić, żeby moja przyjaciółka przyspieszyła kroku.
- Zadzwoń po Howona. - poleciłam jej.
- Ma wieczorne praktyki. - zawiadomiła. - Zadzwońmy do chłopaków.
- Dobra. - nie zwalniając tempa wykręciłam numer do Myungsoo.

- Halo? - odezwał się w słuchawce znajomy głos.
- Myungsoo. - szepnęłam do słuchawki. - Możesz podjechać pod park? Ten koło stacji.
- Coś się stało? - spytał zaniepokojony.
- Ktoś śledzi mnie i Sinbi. - wytłumaczyłam. - Proszę, pospiesz się.
- Już jadę. - obiecał i rozłączył się.

Ledwo zakończyłam rozmowę, ktoś stanął nam na drodze.
Ubrany był w bluzę z kapturem. Nie miałam wątpliwości, że był to ten sam człowiek, który zaatakował nas wtedy w parku.
- Proszę, znów się spotykamy. - powiedział głosem dość młodego chłopaka.
Ja i Sinbi zrobiłyśmy krok w tył.
- Boisz się, Liso? - mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem. Spod kaptura nie mogłam dostrzec jego oczu. - Nie użyjesz swoich mocy?
- Kim jesteś? - pisnęła Sinbi.
- Waszym najgorszym koszmarem. - zaśmiał się i wyjął zza pleców broń przypominającą kuszę. Wymierzył nią prosto we mnie.
- Lisa, zrób coś! - jęknęła spanikowana Sinbi.
- Bibi. - zasłoniłam koleżankę. - Uciekaj.
- Chyba żartujesz. - prychnęła Sinbi. - Nie zostawię cię.
- To o mnie mu chodzi. - odepchnęłam ją. - Dam sobie radę. Idź.
Sinbi spojrzała mi w oczy i pokiwała głową.
- Ufam ci. - powiedziała ze łzami w oczach, po czym puściła mój rękaw, który ściskała w dłoni i pobiegła w stronę parku, do którego w drodze był Myungsoo.
Napastnik wymierzył kuszę w stronę Sinbi i strzelił, ale siłą woli nakierowałam strzałę w innym kierunku i trafiła w drzewo.
- Cwana jesteś. - warknął i wymierzył broń znów na mnie.
Zanim strzała zdążyła wydostać się ze swojego źródła, pchnęłam napastnika na ziemię, wytrącając mu narzędzie z rąk.
Ciemny kaptur zsunął się z głowy napastnika, ukazując jego mało przyjazne wąskie oczy.
- Nie obchodzi mnie, kim jesteś. - Spojrzałam na niego twarzą w twarz. - Ale trzymaj się z daleka ode mnie i moich przyjaciół.
- Myślisz, że jesteś silniejsza niż ja? - zaśmiał się i odepchnął mnie mocno od siebie.
Upadłam ciężko na zaśnieżony chodnik.
Chłopak podszedł do mnie i stanął nade mną.
- Nie masz nawet jeszcze wszystkich mocy. - pokręcił głową. - Jak zamierzasz ze mną w ogóle próbować walczyć, Liso Park?
- Zostaw ją. - usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Myungsoo! - jęknęłam. - Nie podchodź!
- Kogo my tu mamy...- zaśmiał się złowieszczo napastnik. - Znowu się spotykamy.
- Słyszałeś, co powiedziałem? - warknął wściekły Myungsoo. - Zostaw ją!
- Bo co zrobisz? - zadrwił. - Ugryziesz mnie?
- Nie jestem tak obrzydliwą istotą. - prychnął Myungsoo.
- Właśnie dlatego nazywają was wyklętymi. - zaśmiał się znowu mężczyzna.
- Spadaj stąd, Kim Sunggyu. - powtórzył Myungsoo. - Nie powinno cię tu być.
Podniosłam się z ziemii, a napastnik rzucił się na Myungsoo.
- To twoja dziewczyna, co? - zaśmiał się mu prosto w oczy. - Od kiedy tacy jak ty spotykają się z wiedźmami?
- Nie twój interes. - Myungsoo przyłożył mu pięścią prosto w twarz.
Napastnik obtarł wargę z krwi.
Oczy Myungsoo zaświeciły się na czerwono. Podobne spojrzenie widziałam ostatnio u Sungjonga na domówce u Yerin, ale to teraz było silniejsze.
Myungsoo wziął mnie na ręce i z prędkością światła pobiegł jak najdalej od napastnika.
Jeszcze w życiu nie widziałam, żeby ktoś biegł tak szybko.
Postawił mnie obok samochodu, z którego szyby ujrzałam spanikowaną i zapłakaną twarz Sinbi. Otwierając drzwi wcisnął mnie szybko do środka i ruszyliśmy, z pewnością tak szybko, że złamaliśmy przepisy drogowe.

- Kto to był? - spytałam zszokowana.
- Łowca czarownic. - rzucił Myungsoo, nie spuszczając oczu z drogi.

Impuls {Myungsoo / L + INFINITE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz