Iskra

99 11 0
                                    

Kolejny tydzień minął bez większych sensacji.
Powoli zaczęłam pakować się na weekend do Myungsoo. Mój ukochany miał po mnie przyjechać w piątkowy wieczór, więc czekałam cierpliwie.
- Na pewno nie zjesz kolacji? - upewniła się mama.
- Nie, mamuś. - pokręciłam głową. - Myungsoo na pewno zrobi coś dobrego do jedzenia.
- Skoro tak mówisz...Dobrze mieć mężczyznę, który potrafi gotować. - uśmiechnęła się mama. - Od początku wiedziałam, że coś między wami będzie.
- Oj, mamo. - usiadłam rozanielona na kanapie w salonie. - I to więcej niż coś. On jest taki niesamowity. To ten jedyny. Na pewno.
- Tylko chcę wiedzieć, kiedy planujecie ślub! - zaśmiała się mama. - Moja córeczka tak szybko dorasta.
- I to bardzo szybko. - westchnęłam. - Wiesz, że już niedługo będę miała wszystkie moce? Strasznie się boję, że coś może się stać.
- Ja też strasznie się martwię, skarbie. - mama usiadła obok mnie i przytuliła mnie delikatnie. - Nie mówię o tym, ale codziennie się zastanawiam, co będzie jutro. Boję się bardziej niż ty. Ale wierzę w ciebie najbardziej na świecie. I ufam temu chłopakowi, bo wiem, że nie da nikomu cię skrzywdzić.
- Dziękuję, mamo. - uśmiechnęłam się. - To dużo dla mnie znaczy.
W tym momencie dobiegł nas odgłos klaksonu samochodu. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam samochód Myungsoo.
- Chyba muszę już lecieć. - uśmiechnęłam się szeroko i złapałam za buty, po czym szybko je ubrałam.
- Baw się dobrze. - zaśmiała się mama. - I zadzwoń do mnie rano!
- Będę pamiętać! - puściłam mamie oczko i wybiegłam z domu.

Myungsoo elegancko jak zawsze otworzył przede mną drzwi do samochodu, po czym sam usiadł za kierownicą i odjechaliśmy spod mojego domu.
- I jak się ma moja czarodziejka? - spytał.
- Nie mogłam się już doczekać. - uśmiechnęłam się. - Mam nadzieję, że zrobisz coś dobrego do jedzonka, bo nic nie jadłam na kolację.
- Jasne, że tak. - zapewnił mnie. - Nie pójdziesz spać ani głodna, ani znudzona.
- Tego się spodziewam. - uśmiechnęłam się tajemniczo. - Bo chyba ci coś ostatnio obiecałam.
Myungsoo dosłownie na chwilę oderwał wzrok od jezdni i spojrzał na mnie zalotnie.
Zdecydowanie nie zapomniał, o co ostatnio prosił.

Kiedy dotarliśmy do jego domu, upewniłam się, że na prawdę jest sam. Czułam się trochę niezręcznie, pomimo że często tu bywałam. Może dlatego, że nie byliśmy jeszcze nigdy sami w jego domu.
- Tak przy okazji, jak ci poszedł angielski? - spytałam lekko rozbawiona. Wiem, że mój chłopak nie do końca radzi sobie z angielskim.
- Mam nadzieję, że całkiem nieźle. - wzruszył ramionami. - Ślęczałem nad tym pół nocy.
- To pewnie musisz być zmęczony. - pomogłam zdjąć mu bluzę, którą miał na sobie. - Znam sposób, żeby się zrelaksować.
Myungsoo znowu puścił mi to jednoznaczne spojrzenie.
- Ale najpierw zrobisz mi coś dobrego do jedzenia. - zaśmiałam się. - I niech to lepiej będzie mięso.
- Planowałem bulgogi. - uśmiechnął się. - Zainteresowana?
- Bardzo. - dałam mu buziaka w policzek i postawiłam swoje buty pod wieszakiem.

Podczas gdy Myungsoo zajęty był przyrządzaniem naszej kolacji, siedziałam na stole w kuchni i patrzyłam na niego, jak się uwija. Muszę przyznać, że do twarzy było mu w tym błękitnym kuchennym fartuszku.
- Ale sobie znalazłam przystojną gosposię. - zażartowałam.
- No, szczęściara z ciebie. - zaśmiał się. - Ale mam nadzieję, że nie tylko ja tu będę gotował.
Zeskoczyłam ze stołu i podeszłam do niego powoli, obejmując go od tyłu.
- Chcesz ze mną spędzić resztę życia? - spytałam, wtulając się w jego plecy.
Pod dłońmi poczułam, jak jego serce zabiło mocniej. Zostawiając na chwilę kuchenkę i to co się na niej gotowało, odwrócił się do mnie i z uśmiechem na twarzy objął moje policzki w dłonie.
- A jak nie z tobą to z kim? - popatrzył mi prosto w oczy. - Gdzie znajdę drugą taką wspaniałą wariatkę?
- Kocham cię, wiesz? - pogłaskałam go po policzku, przesuwając palcem po jednym z tych słodkich dołeczków.
- Ja ciebie też. - dał mi buziaka w czoło. - I to tak bardzo, że zaraz przypalę przez ciebie kolację.
- Dobra, dobra, gotuj, gosposiu. - zaśmiałam się i obróciłam go za ramię w stronę kuchenki. - A ja się popatrzę i poniecierpliwię.

Kiedy już zjedliśmy kolację, a Myungsoo sprzątał w kuchni garnki i talerze, przyszedł czas na obiecany relaks.
Zakradłam się do łazienki i napuściłam do wanny gorącej wody. Głupkowaty uśmieszek nie chciał zniknąć mi z twarzy, kiedy Myungsoo wszedł do łazienki i zobaczyłam jego minę na widok mnie siedzącej na skraju wanny w jego białym szlafroku. Grymas zdziwienia szybko zamienił się w mój ulubiony, niejednoznaczny uśmieszek jak u małego chłopca, który właśnie przypadkiem zobaczył coś nie do końca przyzwoitego.
- Będziesz tu tak stał? - uśmiechnęłam się półgębkiem, bawiąc się pasem od szlafroka. - Woda stygnie.
Lekko zmieszany podszedł do mnie i objął mnie w talii. Nie czekając długo zdjęłam z niego koszulkę i nie wytrzymałam długo. Rzuciłam się na niego z gorącym pocałunkiem.
Podniósł mnie z brzegu wanny i posadził na pralce. Zsunął szlafrok z moich ramion po chwili całkowicie go zdejmując. Był w lekkim szoku, kiedy jego oczom ukazała się moja czarna koronkowa bielizna.
Czyli jednak Sinbi dobrze mi doradziła.
W pośpiechu rozpięłam jego spodnie zostawiając go w samych bokserkach.
Myungsoo zdjął mnie z pralki i w bieliźnie wrzucił do wanny.
- Co ty robisz? - zaśmiałam się, kiedy razem ze mną wpakował się w gaciach do wody.
- Do rana wyschnie. - powiedział, obcałowując moją szyję. - Z resztą, i tak nie zamierzałaś chyba w tym spać? Nie do końca byłoby to wygodne.
- Wariat. - zachichotałam. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - szepnął mi do ucha, szukając zapięcia od mojego stanika.
I dalej chyba już nie muszę opisywać. W każdym razie lustro w łazience wcale nie zaparowało od gorącej wody.

Rano Myungsoo obudził mnie dość wcześnie.
- Jest piąta rano, wiesz? - zaśmiałam się.
- Wiem. - pokiwał głową. - Bo chciałem pokazać ci coś ładnego.
- O 5 nad ranem? - przetarłam oczy. - No dobra.

Tak jak prosił, włożyłam buty i nie przebierając się nawet z jego kraciastej koszuli, wyszłam z domu w jego towarzystwie.
Było chłodno a słońce ledwo rzucało jakiekolwiek światło na okolicę.
- Dokąd idziemy? - spytałam.
- Przejść się po lesie. - zawiadomił mnie wreszcie. - Spacerowałaś kiedyś po lesie nad ranem?
- Jeszcze nigdy. - pokręciłam głową.
- Zobaczysz jak jest pięknie. - uśmiechnął się szeroko.
I faktycznie, było prześlicznie.
Świeże promyki słońca zaczęły przedzierać się przez korony drzew budząc każdą najmniejszą gałązkę ze snu. Powietrze pachniało rosą i żywicą, a w okół było tak cicho, że słychać było tylko nasze oddechy i z oddali cichy śpiew ptaków.
- Często tu chodzisz tak nad ranem? - spytałam, ściskając jego dłoń podczas gdy szliśmy powoli leśną ścieżką.
- Jak nie mogę spać. - westchnął. - Kiedyś chodziłem częściej, ale odkąd pojawiłaś się w moim życiu na stałe, śpię dłużej i spokojniej.
- To chyba dobrze. - uśmiechnęłam się. - Tu na prawdę jest ślicznie.
- Najlepsze jeszcze przed nami. - popatrzył na mnie z uśmiechem.
Zaprowadził mnie na leśną polanę, która mieniła się rosą. W pewnym momencie Myungsoo puścił moją rękę i stanął w pełnym promieniu wschodzącego słońca.
Moim oczom ukazał się niecodzienny widok.
- Myungsoo...- nie mogłam ukryć zachwytu. - Jesteś...
Półprzezroczysty.
Było to jednocześnie piękne i przerażające.
- Tak właśnie wyglądamy w porannym słońcu. - powiedział. - Wcale nas nie parzy.
Po tym czasie dowiaduję się, że wszystko, co wiedziałam do tej pory o wampirach jest bzdurą. Poczynając od picia ludzkiej krwi, poprzez toksycznie żrące srebro aż po szkodliwe i palące promienie słoneczne. Myungsoo twierdzi, że wampiry z czasem ewoluowały, ale mi wydaje się, że ludzie zawsze byli co do nich w błędzie. Że nigdy nie były złymi istotami.
Jestem tylko ciekawa, czemu śledziły moją babcię dziesiątki lat temu. Chciałabym poznać prawdziwy powód tego całego zamieszania i wydaje mi się, że jestem już coraz bliżej odpowiedzi.

Impuls {Myungsoo / L + INFINITE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz