Wszystko albo nic

85 7 7
                                    

Zakończyły się egzaminy i niedługo czekał nas też koniec letniego semestru, a moich mocy wciąż nie było. Powoli zaczęłam tracić wiarę w to, że w ogóle powrócą.
- Nic ci nie jest, Lisa? - spytała Sinbi, kiedy wsiadłam do samochodu Howona razem z nią. - Blada jesteś jakaś.
- Nie jadłam śniadania. - odpowiedziałam. - Jakoś tak nie mogłam się zmusić. Jejku. Duszno. Możesz uchylić okno?
- Jasne. - pokiwała głową Sinbi i upuściła trochę szybę samochodu. - Może powinnaś jednak dzisiaj zostać w domu?
- Coś ty. - Machnęłam ręką. - Ostatnie dni w szkole w tym roku, szkoda by było opuścić. Z resztą nic mi nie jest.
- Pewnie zjadłaś coś nieświeżego. - stwierdziła Sinbi. - Jak ci nie przejdzie, to najwyżej podejdę z tobą do higienistki.
- Nie będzie takiej potrzeby. - uśmiechnęłam się do przyjaciółki. - Jak zobaczę Myungsoo na pewno mi się poprawi.
- Miłość uskrzydla, nie? - zaśmiała się Sinbi. To niezwykłe, jak bardzo zmieniła swoje podejście do mojego związku z Myungsoo od kiedy sama była z Sungyeolem.

Po dotarciu do szkoły przez kilka pierwszych lekcji trochę mnie mdliło, ale na szczęście wszystko minęło do przerwy śniadaniowej.
- Ale jestem głodna. - westchnęłam.
- Nareszcie. - Myungsoo objął mnie ramieniem. - Sinbi nakablowała mi, że ktoś tu nie jadł śniadania.
- Lepiej późno niż wcale. - zaśmiałam się.
- Choć, weźmiemy sobie coś z automatu. - Sinbi pociągnęła mnie za rękaw. - Co byś zjadła?
- No nie wiem...- zastanowiłam się, patrząc na szybę automatu z przekąskami.
- Ależ ty się wleczesz. - Sinbi przewróciła oczami, po czym zerknęła na automat. - O! Ciastko z wiśniami!
- Weź mi też jedno. - poprosiłam. - Mam straszną ochotę na coś słodkiego.
Sinbi i Myungsoo popatrzyli na mnie jak na wariatkę.
- Lisa? - Sinbi zmrużyła oczy. - Od kiedy ty jesz wiśnie?
- Myślałem, że ich nie cierpisz. - dodał Myungsoo.
- Wiem. - wzruszyłam ramionami. - Ale jakoś tak mam ochotę na to ciastko.

Ku zdziwieniu swoim i swoich przyjaciół, z apetytem wciągnęłam wiśniowe ciastko, którego normalnie bym nie zjadła.
- Jakieś plany na wakacje? - spytał Sungjong, obracając plecakiem dookoła.
- Jeszcze chyba nie. - Myungsoo popatrzył na mnie. - Ale już wiem w czyim towarzystwie.
- To niebywałe, że się jeszcze sobą nie znudziliście. - Sinbi pokręciła głową.
- A niby czemu? - wzruszyłam ramionami.
- Bo ja mam pomału dość tego kretyna. - szturchnęła Sungyeola w ramię.
- Na serio? - obruszył się Sungyeol. - Powiedz tylko słowo i mnie nie ma.
- Żartuję, burczymucho. - zaśmiała cię. - I tak byś się nie odczepił.
- W sumie masz rację. - odpowiedział. - Choćby po to, żeby cię wkurzyć.
- No i to się nazywa miłość. - Zaśmiał się Sungjong. - Właśnie. Muszę zadzwonić do mojej żabci i powiedzieć, że wszystko zdałem.

Po południu wszyscy razem wybraliśmy się nad rzekę Han, żeby zjeść razem kurczaka i napić się piwa, w ten sposób uczcić zdane egzaminy. Dlatego też żadne z nas nie wzięło samochodu, pomyśleliśmy, że fajnie byłoby się przejść.
Siedzieliśmy tam dobre parę godzin, aż zrobiło się ciemno.
Rozeszliśmy się do siebie, tylko Myungsoo postanowił odprowadzić mnie pod sam dom.
I wtedy kolejny raz się to powtórzyło.
- Mam złe przeczucia. - szepnęłam nagle. - Ktoś chyba za nami idzie.
- Nie odwracaj się. - Myungsoo ścisnął moją dłoń.
Nie musiałam. Znowu ten sam osobnik wylazł nam na drogę.
- Dawno się nie widzieliśmy, Park. - uśmiechnął się. Tym razem nie miał na głowie tego irytującego kaptura. - Nieźle się chowałaś.
- Chyba nie zamierzasz odpuścić. - warknął Myungsoo. Schował mnie za swoimi plecami. Zapewne przypomniał sobie o tym, że moje moce jeszcze nie wróciły.
- Kto o zdrowych zmysłach odpuściłby takim genom? - uśmiechnął się półgębkiem. - Ona jest moją wielką szansą.
- Po moim trupie. - prychnął Myungsoo.
- Jak sobie życzysz. - zaśmiał się napastnik i próbował rzucić się na mojego ukochanego.
W ostatniej chwili wyrwałam się zza pleców Myungsoo i nawet nie dotykając bandziora, pchnęłam go kilka metrów od nas.
Spojrzałam ze zdziwieniem i jednocześnie radością na moje dłonie. Moje moce wróciły!
Niemal wyprany z sił łowca podniósł się z ziemi. Widać, moje moce wróciły ze zmnożoną siłą.
- Ty...- wydukał napastnik. - Nie dasz rady...
- Wiesz, że jest inaczej. - warknęłam. - I tego się boisz. Nie wiesz, na co mnie stać.
- Ty też...nie wiesz jednej rzeczy. - prychnął pogardliwie. - Nosisz jego dziecko.
Nim zdążyłam zrozumieć, co powiedział, napastnik zniknął jak kamfora w ciemnościach parku.
- Co...co on właśnie powiedział? - zmarszczył brwi Myungsoo, który najwyraźniej nie słyszał ani słowa z ostatniego zdania łowcy.
- Nie mam pojęcia. Nie dosłyszałam. - skłamałam.
To niemożliwe.
Ja i Myungsoo...Chyba nie...
Sinbi mnie zamorduje.

Impuls {Myungsoo / L + INFINITE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz