trece

869 64 17
                                    

Matteo

Nie rozumiem jej. Powiedziała, że chce odzyskać naszą więź. Obiecała, że spróbujemy - kłamała. Próbowałem, chciałem z nią porozmawiać. Odrzucała mnie za każdym razem. Czy ona naprawdę myśli, że mnie to nie boli? Czuję nieprzyjemny płomień, palący mą duszę, kiedy tylko myślę, o tym, że nie jestem jedyny który ją dotykał. Pierw ten pożal się Diego, teraz znów Gastón.. Nie sądziłem, że po raz kolejny wbije mi sztylet w serce. Przysięgał, że już więcej jej nie tknie.. Żyję pośród zakłamania. Nie wiem co robić. Ale najgorsze jest to, że ja.. do cholery, Matteo! Dlaczego nie potrafię przestać kochać Luny..

Nie mogę bezczynnie siedzieć, wiedząc że najprawdopodobniej ona z nim jest. Mam gdzieś tą przyjaźń, którą próbowałem ratować przez  trzy lata.

Luna

-Nienawidzę Cię! - krzyczę przez łzy. Powstrzymuję się przed uderzeniem Gastón'a, ale prawdę powiedziawszy to nawet tego nie mogłabym zrobić. Szatyn sprawnie mnie obezwładnia. Niech ja go tylko później dorwę..

-Przeprosisz? - pyta, zaprzestając łaskotania mnie. Na chwilę mogę złapać dłuższy dech. Argentyńczyk najwyraźniej mój brak odpowiedzi traktuje jak zaprzeczenie i ponownie rzuca się na mnie.

-Prze..pra.. szam. - wołam między salwami śmiechu.

-Co powiedziałaś? - pyta kontynuując tortury.

-Przepraszam! - wykrzykuję, ledwo łapiąc oddech. Perida odsuwa się ode mnie, siadając na podłodze z wyciągniętymi przed siebie nogami. Podnoszę się do poziomu, przykładając dłoń do klatki piersiowej. Próbuję unormować oddech, ale prawdę powiedziawszy to mam wrażenie, że zaraz wyzionę ducha.

-Odpłacę się. - mówię słabo, wachlując twarz wolną dłonią. Gastón prycha jedynie na moje słowa, wyciągając telefon z kieszeni ciemnych spodni. Wstaję z podłogi i strzepuję z siebie mąkę. Nigdy więcej nie chcę gotować z mym przyjacielem. Przez głupią chęć zrobienia czegoś wspólnie o mało co nie padłam martwa. Kto by pomyślał, że to wszystko za sprawą garstki mąki, która wylądowała na koszulce ciemnowłosego. 

Podchodzę do blatu kuchennego, gdzie znajdują się składniki potrzebne do przygotowania domowej pizzy. Matteo byłby zachwycony takim pomysłem, ale Gastón to nie Matteo..

Chwytam paczkę z białym proszkiem i chcąc odpłacić się memu oprawcy, wysypuję na niego całą zawartość. Jak poparzony wstaje na równe nogi, nie mogąc zrozumieć co się właśnie przed chwilą stało. Nic sobie z tego nie robiąc chwytam jeszcze za szklany dzbanek z letnią wodą, którą oblewam dwudziestojednolatka.

Patrzy na mnie spod byka. Czy to ten moment, w którym powinnam uciekać gdzie pieprz rośnie? Em, chyba tak.

-Zanim mnie zabijesz, dasz mi trzy sekundy? - pytam niewinnie. Chłopak wygląda na zdziwionego - zapewne nie wie co mi odpowiedzieć. Nie czekając na żadne pozwolenia czym prędzej wybiegam z kuchni. Starając się nie potknąć o własne nogi, wbiegam na piętro. Cudem by było, gdybym się nie potknęła o ostatni stopień, padając przy tym jak długa. 

Niedługo później czuję jak moje ciało zostaje przygniecione do podłogi. Już po mnie..

Matteo

Przepraszamy, abonament tymczasowo niedostępny.. Niech to szlag!  Wściekły chowam telefon do tylnej kieszeni szarych dżinsów. Dlaczego jak na złość nie odbiera.. Po co tej dziewczynie telefon skoro nawet nie raczyć odebrać moich połączeń!

Ku mej uciesze zauważam potrzebną mi osobę na jednej z ławek. Zawzięcie pisze coś na telefonie. Niby nie grzecznie tak przeszkadzać, ale mam gdzieś dobre wychowanie. Potrzebuję jej teraz.

Siadam obok brunetki, zwracając tym jej uwagę. Uśmiecha się do mnie przelotem i ponownie kieruje całe swe zainteresowanie na telefon trzymany w dłoni.

-Pomóż mi. - mówię słabo. Nina jest moją ostatnią deską ratunku. Jeżeli nie ona, to równie dobrze mogę pożegnać się już na wieki z Luną.

-Przesłyszałam się czy jak? - pyta, patrząc na mnie podejrzliwie. 

-Błagam. Nie mogę już wytrzymać. Brakuje mi jej uśmiechu, dotyku, obecności. Szaleję za nią, a ona mnie odpycha. Błagam, pomóż..

- Znów Luna.. - wzdycha, chowając telefon do torebki leżącej obok niej. -Co tym razem? Mam jej dać kolejny list, czy ponownie prosić Simón'a by zabrał ją tam gdzie chcesz?

-Po prostu.. przespaliśmy się na Open'ie.. Dla mnie znaczyło to w chuj dużo, ale dla Luny..

-Ona nie chce być z żadnym z Was. - mówi pośpiesznie, spuszczając wzrok na splecione dłonie. -Luna jest w ciąży.

Umm.. Cześć cierpienie? 

Surprise? No to przyznawać się, kto się tego spodziewał?! ;3 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Surprise? No to przyznawać się, kto się tego spodziewał?! ;3 

20 votes - nowy rozdział ;3

no deseado II soy lunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz