catorce

947 79 24
                                    


Nina

Słysząc klucz przekręcany w zamku drzwi, odkładam książkę na stolik obok kanapy. Wstaję na równe nogi, wychodząc do przedpokoju przywitać Simón'a. Kiedy powłoka otwiera się, czuję jak moje nogi stapiają się w jedność z podłogą. Przystawiam dłoń do ust, patrząc przerażona w mego narzeczonego i jego kompana.

-Co mu się stało?  - pytam, idąc za Alvarez'em do salonu, gdzie kładzie na sofie  nieprzytomnego bruneta.

-Nie mam pojęcia. - wzdycha przeczesując włosy palcami. -Znalazłem go niedaleko Roller'a.

-Boże.. Co ja zrobiłam. - przecieram twarz dłońmi. Gdybym tylko umiała trzymać język za zębami. Luna mnie zabije. Jak nic mogę już kopać własny grób.

-Przecież Ciebie nawet tam nie było. O co chodzi? - pyta zaniepokojony, pocierając dłonią o me ramie.

-Przynieś mi apteczkę, muszę go opatrzyć. - dwudziestoczterolatek posłusznie wykonuje mą prośbę i już po chwili wraca z małą skrzyneczką z opatrunkami. Klękam przy sofie, chwytając w dłoń wacik i wodę utlenioną. Przemywam ranę na skroni Matteo, powstrzymując odruch wymiotny na odór alkoholu. Odwracam głowę w bok, przymykając na chwilę powieki. Po chwili jednak na nowo biorę się za opatrzenie ran Balsano.

-Czemu uważasz, że to Twoja wina? - czuję na sobie palące spojrzenie mego ukochanego. Przecież nie mogę mu powiedzieć. Wystarczającym błędem było to, że Matteo się o tym dowiedział.

-Pomóż mi zdjąć jego koszulkę, muszę zobaczyć czy nie ma większych obrażeń. - chłopak zaciska usta w wąską linię, ale mi pomaga. Oprócz siniaków i zadrapań nie ma większych strat. Na mojej twarzy maluje się ulga, nic mu nie jest. Mogę spać spokojnie.

-Wytłumacz mi o co chodzi. - dłoń Meksykanina na mym ramieniu, zmusza mnie bym wstała z klęczek. Niechętnie to czynię, unikając jego wzroku.

-Nie mogę. - ciężko mi zatajać prawdę przed mężczyzną mego życia, ale Luna to moja przyjaciółka. Nie mogę jej zdradzić.  - Przepraszam.


Gastón

Zniecierpliwiony czekam na Lunę w jej sypialni. Po naszej małej bitwie wypadało się ogarnąć. Zresztą kuchnię też wypadałoby uprzątnąć..

Powiedz mi ktoś, dlaczego kobietą tak długo zajmuje ogarnięcie się. Miała wziąć zwykły prysznic, a siedzi tam taki szmat czasu, jakby szykowała się na jakąś galę czy coś. No błagam, ja tu się zanudzę.

W końcu drzwi otwierają się. Ciężko przełykam ślinę na widok Luny w ręczniku. Boże daj mi wstrzemięźliwość, bo jak dasz mi siłę to ją chyba zgwałcę tu i teraz.

-Ja tylko.. - pośpiesznie podchodzi do komody, z której wyciąga ubrania. -Zaraz wracam. - ponownie znika za jasnymi drzwiami. Cholera, co Ty ze mną robisz dziewczyno!

Niewiele myśląc wstaję z łóżka i podchodzę do drzwi. Wciągam powietrze przez nos nim otwieram je. Pośrodku łazienki stoi Luna w luźnej męskiej koszulce i krótkich szortach. Nie wierzę, ona ma koszulkę Matteo.. Dlaczego ma na sobie koszulkę swojego byłego chłopaka. Do cholery, przecież to ze mną teraz jest. Ona jest moja! 

-Ja już pójdę. - rzucam zrezygnowany. Odechciało mi się wszystkiego. 

-Przecież mieliśmy obejrzeć film. - mówi zawiedziona, a może mi się tylko zdaję? Pewnie to tylko moja głupia wyobraźnia.

-Innym razem. - wymuszam na sobie uśmiech. -Do zobaczenia.

Pośpiesznie wychodzę z łazienki, a następnie wybiegam z posiadłości Valente z trzaskiem. Jak ja mogłem być taki ślepy. Przecież to oczywiste, że oni nadal coś do siebie czują.  Dlaczego musiałem zakochać się w niewłaściwej kobiecie. Dlaczego on?! Dlaczego nie ja...


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Toć to jest maraton, a nie normalna publikacja ;p na dziś już koniec z rozdziałami (chyba xD)

15 kom oraz 25 votes - nowy rozdział ;3


P.s. Spóźnione Wszytskiego Najlepszego Olciiaaa! ♥

no deseado II soy lunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz