diecisiete

821 62 16
                                    


Trzy tygodnie później

Luna

Unoszę wzrok - wielka, mosiężna brama. Kilkumetrowa konstrukcja oddzielająca ciszę grobową od zgiełku miasta. Zmarli i żywi. Pogrzebani i twardo stąpający po ziemi. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś się tu pojawię. 

Mocniej ściskam herbacianą różę w dłoni. Cichy syk bólu ulatuje z mych ust - głupi kolec pięknego kwiatu. Szacuję wzrokiem krzywdy jakie wyrządził kwiat mej dłoni. Marne kropelki szkarłatnej cieczy.

Dziś mija osiemnasty dzień jak został pogrzebany. Nie mogłam przybyć na jego pogrzeb - nie byłam w stanie. On był moim przyjacielem, osobą ważną w życiu. A teraz.. teraz zniknął. Już go nie ma. Dlaczego zadzwoniłam wtedy do niego; dlaczego dałam się ponieść emocjom. Przez mą głupią wyobraźnię, stracił to co miał najcenniejsze. Całe życie miał przed sobą, a teraz rozpłynął się. Jedynie pamięć po nim pozostaje.

Czerpię kolejny, głęboki wdech i.. nie, nie mogę. Nie potrafię! Przekroczenie progu ''parku śmierci'' jest dla mnie wyczynem niemożliwym. Jestem za słaba, rozumiesz? Udało Ci się! Stłamsiłeś mnie..

,,Był dla mnie katem, ale mimo wszystko oddałam mu szacunek. Ty go kochałaś, więc co zrobisz? Zapomnisz?''

Och, Nino. Gdybyś tylko wiedziała... Jego śmierć była ponad wszystko.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że to we mnie drzemie zapora. Psychika zamyka każdą możliwą drogę. Od kiedy nie ma go przy mnie, nie radzę sobie z niczym. Jest to sytuacja dla mnie niepojęta. Był mi obojętny przez trzy lata. Nie było go przy mnie, kontakt urwał się w pamiętne lato, ale mimo wszystko ja go potrzebuję. Odebrano mi go zbyt szybko. Anioł Stróż. Niegdyś mój, teraz Boga. 

Mimo wszystko; przepraszam.

no deseado II soy lunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz