6.Bo lepiej nie widzieć

8.1K 324 19
                                    

IGA POV.

Od rana rozpiera mnie energia. Sama nie wiem czemu, ale to chyba jeden z tych, nielicznych,  dni gdy wszystko musi się udać.
-Dzień dobry wszystkim - witam się entuzjastycznie z dziećmi w jadalni.
-W końcu wstałaś, ile można spać?- Olga,  najwyraźniej,  również jest zadowolona z tego, że mnie widzi, komentuje. Te sześć dni z nią to był isty koszmar.  Ciągle pyskowała,  imprezowała, mimo że wszyscy mają ją za aniołka. Na szczęście dzisiaj wraca Pan Tomasz i mam nadzieję,  że chociaż on dostrzeże jej prawdziwe oblicze.
-Tyle, aby nie pluć jadem na wszystkich do okoła- odpowiadam złośliwie i idę w kierunku kuchni na śniadanie.
-Zjedz z nami- niespodziewanie mówi Arek, na co jego siostrze aż, z wielkim hukiem, upadł widelec. Widząc, że nie wszyscy są zadowoleni z tego pomysłu, mówię :
-Dzięki,  ale wolę zjeść w kuchni- uśmiecham się słabo i wchodzę do pomieszczenia, gdzie Marika i Marek jedzą posiłek.
-Na co masz ochotę? - kobieta, chyba, się do mnie przekonała, ale przyjaciółkami raczej nie będziemy.
-Wystarczy jabłko - chwytam owoc i siadam na blacie, uważnie obserwując gosposię,  która jest tak zajęta rozmową z Markiem, że nawet tego nie zauważa. Dziwne, jeszcze wczoraj mi się za to oberwało. Zeskakuję z mojego dawnego miejsca i z racji, że jest niedziela postanawiam wybrać się do kościoła, tak jak zawsze mam to w zwyczaju.
-Idzie ktoś z was do kościoła? - widząc po minach chłopaków, raczej nie, dlatego idę od razu do swojego pokoju. Szybki prysznic, ubranie, zrobienie czegoś z moim włosami i jestem gotowa. Zostało mi tylko upewnić się, że szef przyjeżdża wieczorem i nie zauważy mojej nieobecności.
-Olga poczekaj. Wiesz może o której wraca wasz tata?- zapytałam właśnie ją,  bo tylko ona jeszcze siedzi w salonie i raczej nie miałam innego wyjścia.
-Nie martw się, nie zobaczy, że cię nie bylo- odpowiada, tak jakby... miło? Najwyraźniej się przesłyszałam. No nic, zakładam buty i jadę do mojego ulubionego, starego kościoła,  który jest zlokalizowany w środku lasu. Wspaniały klimat, zwłaszcza że trzeba wykorzystać ostatnie, ciepłe dni. Po ok. godzinie wracam do domu, jeszcze bardziej wesoła niż przedtem i naładowana pozytywną energią.
-Miło, że w końcu się pani zjawiła - od progu wita mnie pan Tomasz, a za jego plecami da się dostrzec uśmiechniętą Olgę.  Wiedziałam,  że ona nie potrafi być miła.
-Ja mogę to wszystko wyjaśnić - mówię jąkając się.
-Tego właśnie od pani oczekuję! - mówi trochę głośniej, na co ja czuję się jak małe dziecko. - Olga zostaw nas samych.- Zadziwiające jest to,że teraz wolę aby tu została. Czy on mnie wyleje? Nie, proszę... -Powinienem panią wyrzucić, ale tego nie zrobię.
-Dziękuję - ze szczęścia,  aż rzucam się mu w ramiona, ale gdy uświadamiam sobie, co właśnie zrobiłam, odsuwam się od niego zawstydzona.
-Ale to ma się nie powtórzyć, a i takie zachowanie, jak przed chwilą też nie- kiwam, na zrozumienie, głową,  bo jestem zbyt zawstydzona, żeby cokolwiek powiedzieć.
-Na pewno Pana nie zawiodę. -Mam taką nadzieję, ale następnym razem na randki proszę umawiać się po godzinach -mężczyzna nic już więcej nie mówi, tylko odchodzi do swojego gabinetu, a chwilę po jego wejściu Olga wychodzi z kuchni. O jakiego faceta mu chodziło?
-Nie możliwe, masz normalnie tyle żyć, jak koty, ale i im się one kiedyś kończą.
-Dlaczego to robisz? Ja potrzebuję pracy, a twój tata mi ją dał, czemu to wszystko utrudniasz?
-Może i chłopaki nabrali się na to, że jestem dobra i w ogóle, ale na mnie to nie działa, więc idź gdzieś indziej porobić te swoje niewinne minki - zupełnie jej nie rozumiem.  Przecież widzę,  że coś ją gryzie i dlatego tak się zachowuje,  ale nie sądzę,  aby mi o tym powiedziała. Będę jednak musiała coś zrobić, jeśli chcę utrzymać tę pracę na dłużej, ale tym można zająć się później, a teraz zadzwonię do mamy.
-Hej kochanie, coś się stało?- słyszę w słuchawce zaniepokojony głos mojej rodzicielki.
-Czy nie mogę po prostu do ciebie zadzwonić?
-No w sumie - z mamą zawsze miałyśmy dużo tematów do rozmów i tak było i tym razem.  Skończyłyśmy dopiero po jakiejś godzinie,  bo mama musiała obejrzeć swój serial.  Nałogowy kinomaniak.
-Pani Igo!- mam chęć powiedzieć "CO ZNOWU?!",  ale ostatecznie się powstrzymuję.
-Tak?- pytam ciszej,  bo pan tego domu już wszedł do kuchni.
-Dowiedziałem się, że Mikołaj jeździ konno - mówi wyraźnie zaskoczony.
-Chyba to polubił - tłumaczę,  nie widząc w tym nic złego.
-Nie robiliśmy tego od dawna - szepce cicho.
-Wiele rzeczy od dawna nie robiliście - wiem,  że to nie było zbyt stosowne,  ale temu facetowi trzeba coś uświadomić! Jego dzieci potrzebują ojca, bo matkę już straciły,  ja to zrozumiałam po tygodniu z nimi, a on tego nie widzi od kilku lat.


*************
Przyspieszyłam trochę akcję,  żeby coś się zaczęło dziać. Co do religii, to nie miałam na celu kogoś urazić,  dopisując, że Iga idzie do kościoła, po prostu tak zrobiła i już. 
-NiktSpecjalny

Nie ucz ojca dzieci wychowywaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz