52. Wygrałam tę bitwę!

4.5K 186 10
                                    

Zapewne stałabym tam dłużej, wciąż obracając w dłoniach wizytówkę jakiegoś Michała Dobrzyńskiego, ale Tomek mi to skutecznie uniemożliwił, swoim nagłym pojawieniem się. Musiałam schować kawałek twardego i eleganckiego papieru do kieszeni.

-To co, jedziemy?- widząc uśmiech na twarzy mojego ukochanego, nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko odwzajemnić ten gest. Szybko, jak na mnie, zamknęłam dom, zabrawszy wcześniej swoje ostatnie rzeczy i ruszyłam do samochodu, w którym już czekał na mnie mężczyzna. Mój mężczyzna.

-Kocham cię, wiesz?- powiedziałam cicho, lecz byłam pewna, że usłyszał. Uśmiechnęłam się pod nosem na jego zdziwioną minę, po czym nachyliłam się w jego stronę i pocałowałam go w policzek.- Jedźmy już.

Jak poprosiłam, tak też się stało i zaledwie po kilkudziesięciu minutach byliśmy w domu. Od razu chciałam wszystko rozpakować, lecz wciąż ciekawiła mnie ta wizytówka, a w mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli, głównie tych negatywnych. Moja intuicja się nie myliła, bo gdy tylko weszliśmy do salonu, przywitał nas nieproszony gość- Dagmara. Szybko złapałam mocniej dłoń Tomka i przytuliłam się do jego ramienia, chcąc zostać tak na zawsze. Ten jej uśmiech, przepełniony wyższością. Dobrze wiedziała, że ma mnie w garści, ale jak dotąd, nigdy tego nie wykorzystała. Czy teraz to zrobi?

-Witajcie, ja wpadłam tylko po te dokumenty dotyczące fuzji, ale nie mogłam ich znaleźć- mimo, że te słowa były skierowane do Tomasza, ona wciąż wywiercała mi dziurę swoim przenikliwym spojrzeniem. Dobrze, że wzrok nie może zabić, bo nie jestem pewna tego, która z nas by poległa.

-Są w sejfie, idź do mojego gabinetu zaraz tam przyjdę- w spokoju obserwowałam, jak kobieta potakuje, odwraca się i idzie w wskazanym jej, przez Tomka, kierunku. Gdy straciłam ją ze swoich oczu i słyszałam jedynie stukot jej obcasów o marmurową posadzkę, przestałam wywiercać jej dziurę w plecach i wróciłam wzrokiem do rozradowanej buzi mojego chłopaka.- Czyżby ktoś tu był o mnie zazdrosny?

-Nie wiem o czym mówisz- odpowiedziałam spokojnym głosem, mimo że w środku wszystko się we mnie gotowało i krzyczało, że nie mogę ich zostawić samych.- Może jednak tam nie pójdziesz?

Dla lepszego efektu, przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam bawić się jego włosami, będąc bardzo blisko jego torsu. Nasze usta się stykały, ale nie wykonywaliśmy żadnych gwałtownych ruchów. Przynajmniej do momentu, w którym ktoś nie wtargnął do pomieszczenia. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia, bo wiedziałam, że mój plan spalił na panewce i to nie przez kogo innego, jak Olgę. Dzięki.

-Przepraszam, że przeszkadzam, ale pomyślałam, że przyda wam się pomoc przy przeprowadzce i chciałam pomóc- naprawdę? W nastolatce, która najchętniej całymi dniami siedziałaby prze komputerem, nagle obudziła się potrzeba pomocy? Jakoś trudno mi w to uwierzyć.

-Dobrze się składa. Ja tylko na sekundę skoczę do gabinetu i zaraz do was wraca- Tomek szybko pocałował mnie w usta i szepnął do ucha, żebym się nie przemęczała i większe kartony zostawiła w samochodzie, po czym uciekł szybko w tym samym kierunku, co chwilę wcześniej Dagmara. Bałam się, jak cholera.

-Więc, co najpierw?- na pytanie Olgi miałam ochotę odpowiedzieć, że najpierw powinnyśmy zacząć kopać mi grób, jednak szybko zdusiłam w sobie te myśli i obie poszłyśmy po moje rzeczy do samochodu. Podczas noszenia pudeł na górę, co chwilę, kontrolowałam ile czasu minęło odkąd Dagmara i Tomasz są sam na sam i za każdym razem uważałam, że zdecydowanie za dużo. Już miałam nawet ochotę podsłuchać o czym rozmawiają, co robią. Może tak, jak Marek powinnam zacząć czyścić klamki?

-To też na górę?- nawet nie spojrzałam, co dziewczyna mi pokazuje, a jedynie kiwnęłam głową i podniosłam kolejne pudło. To było zdecydowanie cięższe i zastanawiałam się, co ja tam włożyłam, ale za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć. Moje myśli wciąż były zupełnie gdzie indziej.

-Mówiłem ci, żebyś się nie przemęczała. Uparta, jak koza- poczułam ręce Tomka na swojej talii, a jego brodę na swoim ramieniu i odetchnęłam z ulga. Nadal nic mu nie powiedziała. Moja radość nie trwała jednak długo, bo od razu zadałam sobie pytanie. Dlaczego?- Co dlaczego?

-Dlaczego mam tego nie dźwigać, przecież to nie jest takie ciężkie- wymyśliłam na poczekaniu i szybko odwróciłam wzrok w drugą stronę. Nie umiem kłamać, lecz ostatnio jestem w tym coraz lepsza. Jak to było? Praktyka czyni mistrza?

-Bo cię kocham i nie chcę, aby ten ręce się przemęczały, tylko zajmowały się innymi rzeczami, na które mogę mieć ochotę wieczorem- Tomek uśmiechnął się do mnie, a ja spaliłam rumieńca. Ku mojemu zadowoleniu, gdy podniosłam wzrok wyżej, zauważyłam Dagmarę, która wychodziła z domu. Minę miała niezbyt wesołą, więc albo z tego powodu, że nie udało jej się nic powiedzieć Tomaszowi, albo dlatego, że słyszała jego słowa, które wypowiedział przed chwilą. Obie opcje mnie zadowalały, więc przytuliłam się do mojego mężczyzny i spokojnie obserwowałam, jak zagrożenie mija nas bez słowa i wsiada do swojego samochodu, po czym odjeżdża.

-Obraziła się?- pytam Tomasza, gdy samochód, zniknął już za bramą i mogła go puścić.

-Nie wiem, nie obchodzi mnie ona. Wolę się zająć tobą- pisnęłam, gdy mężczyzna podniósł mnie na ręce. Szybko objęłam jego szyję, swoimi rękami i obserwowałam, z uśmiechem na twarzy, jak droga do naszej sypialni jest coraz to krótsza. Tę bitwę ja wygrałam!


**************************************

Witajcie Kochani po kolejnej, tym razem krótszej przerwie. Jednego teraz była ona uzasadniona. Nawet się nie spodziewałam ile zachodu może być z papierami do nowej szkoły, czy internatu. Teraz jednak, już wszystko załatwiłam i mogę skupić się na ważniejszych rzeczach, chociażby pisaniu. Mam nadzieję, że ten rozdział, przesiąknięty wręcz optymizmem, Wam się spodobał. Jeszcze w tym tygodniu powinien pojawić się kolejny. Z przykrością zawiadamiam, że będzie to jeden z ostatnich rozdziałów w tej "książce". Powoli zbliżamy się do końca historii Igi i Tomka. Będę tęsknić, ale chcę Wam cholernie podziękować za takie zainteresowanie, za miłe i motywujące do pisania komentarze oraz za mnóstwo gwiazdek i odsłon pod każdym rozdziałem. To wiele dla mnie znaczy, Wasza obecność. Tych, którzy nie chcą się ze mną jeszcze rozstawać, zapraszam do czytania "Lekarstwo na miłość". Historia banalna, choć nie do końca. Ci którzy wiedzą, jak piszę to zrozumieją dlaczego nie do końca. Jednym zdaniem- Będzie się działo!

-NiktSpecjalny

Nie ucz ojca dzieci wychowywaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz