47. Natręt

5.7K 289 35
                                    

-Pan do kogo?- pytam zdziwiona, gdy po drugiej stronie drzwi, widzę nieznanego mi mężczyznę. Jest on mniej więcej w moim wieku, a w rękach trzyma coś zawiniętego w papier ozdobny. Moja pierwsza myśl, to że zabłądził i szuka kogoś, lecz szybko wyprowadza mnie z błędu.

-Dowiedziałem się, że się pani tutaj niedawno przeprowadziła. Tak się składa, że ja też zamieszkałem w domu obok i wiem, jak trudno się zaaklimatyzować w nowym miejscu, dlatego przyniosłem coś na dobry początek- podnosi prezent na wysokość swojej twarzy, aby zwrócić mi na to uwagę i w tym samym momencie zaczął się uśmiechać od uch do ucha. Nienormalny, czy co? Tym gestem ani trochę nie wzbudza mojej sympatii.

-Nie musiał się pan kłopotać- próbuję jakoś sprytnie się wymigać, bo szczerze mówiąc nie mam zamiaru wpuszczać do domu zupełnie nieznajomego faceta, mimo że wygląda na dość przyjemnego, jak na standardy dzisiejszego świata. Bądźmy szczerzy, kto w tych czasach przynosi jeszcze prezenty nowym sąsiadom?

-Żaden kłopot, uwielbiam piec ciasta. Może zaprosi mnie pani na kawę i coś słodkiego? Ja mam już ciasto, pani odpowiada za kawę- nie no! On mnie zupełnie zignorował i zwyczajnie wszedł do środka, jak do siebie, nawet nie czekając na zaproszenie. Z prychnięciem zamknęłam za nim drzwi i poszłam jego śladami na wszelki wypadek. Nigdy nic nie wiadomo.

-Jaką kawę pan pije?- próbuję zacząć jakąkolwiek rozmowę, żeby atmosfera nie była zbyt sztywna, chociaż czego można się spodziewać po takiej sytuacji w jakiej zostałam właśnie postawiona?

-Żaden pan, Maciej jestem i zazwyczaj piję espresso, ale zdaję się na panią- nie wiem, czy oczekiwał, że ja również przejdę z nim na "ty", ale wolę trzymać się na dystans. Nie każdego dnia ktoś zupełnie mi obcy wprasza się na kawę. Do momentu podania napoju, siedzieliśmy w ciszy i myślę, że jasno dałam mu do zrozumienia, jak bardzo nie taktownie postąpił.

-Proszę- zachowując ostatnie oznaki kultury, podaję kawę, uśmiechając się. Jestem jednak pewna, że łatwo zauważyć, jak bardzo był on wymuszony. Od zawsze miałam trudności w nawiązywaniu nowych znajomości i ta niezapowiedziana wizyta na pewno mi w tym nie pomogła. Ludzie są nieprzewidywalni.

-Widzę, że trochę cię zestresowałem, ale przysięgam, że nie jestem żadnym seryjnym mordercą, gwałcicielem, czy złodziejem- rzeczywiście pocieszające.- Kawa jest pyszna, spróbuj ciasta. Przysięgam, że nic do niego nie dodałem, aby cię otruć.

-Mam nadzieję. Zaraz przyniosę talerzyki - leniwie podnoszę się z kanapy i idę z powrotem do kuchni. Mam pewne obawy, zostawiając go samego w moim salonie, jednak skoro się tak napracował, to chociaż spróbuję. Ciekawe, czy to naprawdę dzieło jego rąk. Wyciągam potrzebne mi rzeczy i gdy mam wracać, ponownie słyszę  dzwonek do drzwi. Słowo daję, jeśli to kolejny nieproszony gość, to zaraz tutaj zwariuję.- Otworzę.

Nie wiem, dlaczego, lecz wolę uprzedzić o tym Macieja w razie gdyby on postanowił to zrobić. Ja nigdy nie odważyłabym się na taką śmiałość, jednak po nim wszystkiego mogę się spodziewać i jestem w stanie to stwierdzić po pół godziny znajomości. Tym razem już tylko z nadzieją, że to nie kolejny taki typ, otwieram drzwi i doznaję szoku. W drzwiach stoi...

-Tomek?- ledwo, co jestem w stanie z siebie wydusić choćby jego imię, a już w tym samym momencie pojawia się Maciej, tuż obok mnie. To na pewno nie wygląda zbyt ciekawie, zwłaszcza z perspektywy Tomasza.

-Kto to?- jaki trzeba mieć tupet, żeby pytać mnie o to, zupełnie jakbyśmy się znali co najmniej kilka lat. Co go w ogóle to interesuje, to mój gość, a nie jego!

-Myślę, że lepiej będzie, jeśli już pójdziesz- te słowa oczywiście skierowałam do Macieja, jednocześnie wciąż patrząc wprost w oczy Tomasza, który ciągle milczy, lecz jestem w stanie gołym okiem zauważyć jego podirytowanie. Znam go, jak własną kieszeń.

-Jesteś pewna?- nie, kurwa, nie jestem! Tak sobie powiedziałam, żeby śmieszniej było.

-Wyjdziesz po dobroci, czy muszę ci pomóc?- Maciej chyba wreszcie zrozumiał, bo bez słowa minął Tomka w drzwiach i wyszedł, a ja spuściłam wzrok na swoje buty, niczym dziecko, które narozrabiało, a rodzic musiał po nim posprzątać.

-To nie tak, jakby się mogło wydawać- doskonale wiem, że ten tekst w takich sytuacjach nie brzmi wiarygodnie, ale nie byłam w stanie wymyślić nic lepszego. To chyba jedyne co człowiek jest w stanie powiedzieć pod wpływem stresu i presji czasu.

-Nic ci nie zrobił, prawda?- ze zdumieniem obserwuję, jak Tomek chwyta moją twarz w dłonie i uważnie mi się przygląda, jakby chciał dostrzec, czy nie mam przypadkiem chociażby jakiejś ryski. Spodziewałam się odrobinę innej reakcji. Co ja mówię? Spodziewałam się oskarżeń, wrzeszczenia lub czegoś w tym stylu, a tu mnóstwo troski i czułości.- Nie powinnaś go wpuszczać, nigdy nie wiadomo kto to mógł być.

-Był odrobinę natrętny i trudno było go nie wpuszczać i jednocześnie być kulturalną. Poza tym był jedynie trochę natrętny, jednak nie wyglądał na złego człowieka. Dlaczego przyszedłeś?- Tomek, tak jakby się opamiętał i praktycznie ode mnie odskoczył, jak poparzony. Zabrał swoje ręce, a ja poczułam, ze już zaczyna mi ich brakować. Jeśli wcześniej moje oczy nie wyglądały na dwuzłotówki, to teraz z pewnością są ich rozmiaru.

-Przepraszam, to był impuls. Nie wiem, czemu przyszedłem, ale czułem, że muszę. Uwierz mi! bez ciebie nie jestem w stanie dłużej wytrzymać. Nikt nie jest w stanie mi ciebie zastąpić. Bardzo cię kocham i przepraszam jeszcze raz z całego serca. Wybacz mi i wróć do nas, błagam- dosłownie rozpływałam się pod tymi słowami, na której tak długo czekałam. Jednocześnie miałam mieszane myśli. Czy aby na pewno byłam już w stanie wszystko wybaczyć i po prostu zapomnieć? Jak to w ogóle możliwe, żeby zapomnieć o swoim dziecku i tym ogromnym bólu?

*************************

Rozdział dzisiaj trochę krótszy, jednak treść myślę, że wielu z Was zadowoliła. Ciekawe jakie plany ma nowy sąsiad? Może kolejny amant do serca Igi? Zaczyna się dziać i nie mówcie, że nie ostrzegałam :D

-NitkSpecjalny

Nie ucz ojca dzieci wychowywaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz