34. Jesteś piękna!

6.3K 269 18
                                    

Smutnym wzrokiem obserwuję, jak ostatnia ciężarówka z rzeczami mamy odjeżdża spod naszego rodzinnego domu, który już tak naprawdę nie jest nasz. Za jakiś tydzień lub dwa zostanie sprzedany na aukcji. Długi mamy okazały się na tyle duże, że nawet pracując na dwie zmiany, nie dałabym rady ich spłacić. Nie było też mowy o tym, aby Tomek je spłacił. Długo się ze mną kłócił i próbował wykorzystać to, że go okłamałam podczas pierwszej rozmowy z komornikiem, ale na mnie to nie działało. Na szczęście, po długich rozmowach, udało nam się dojść do kompromisu. Oczywiście był on na moją korzyść, z czego byłam bardzo zadowolona, lecz tylko do czasu. Teraz, widząc moje odjeżdżające wspomnienia, które wcześniej musiałam spakować, mam ochotę się rozpłakać, niczym małe dziecko. Czuję się taka bezradna.

-Cichutko, kochanie. Nie płacz, przecież obiecałem ci, że wszystko się ułoży- Tomek ma dobre chęci, ale trudno mi się teraz uspokoić. Straciłam mamę, a teraz tracę dom, do którego zawsze mogłam przyjść, gdy było mi źle i zjeść przepyszną zupę pomidorową. Nie da się porównać obu tych strat do siebie, mimo tego, jednak czuję jakby ktoś wyciągnął mi serce, podeptał i rozszarpał na kawałki. Tomasz jest tą osobą, która próbuje je poskładać do kupy. Niestety to trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Cały mój świat legł w gruzach.

-Pójdę jeszcze ostatni raz sprawdzić, czy wszystko spakowałam, dobrze?- nie czekam na odpowiedź, tylko całuję go w policzek i czym prędzej biegnę po skrzypiących schodach. Słyszę za sobą jedynie: "Powoli!" i znikam w sypialni mojej rodzicielki. Może wydawać się to śmieszne, lecz wciąż czuć tu jej zapach, charakterystyczny dla każdej matki. Mimowolnie zaciągam się tą piękną wonią i ostatni raz przeglądam wszystkie półki. W komodzie nic nie ma, jedynie poza warstwą kurzu, którą najwyraźniej mama nie zdążyła sprzątnąć. To samo w szafie, którą z wielkim trudem zamykam. Drzwi są tak masywne, że musiałam włożyć ogromną ilość siły, aby je zamknąć. Czego wynikiem jest to, że uderzyłam łokciem w obraz wiszący na ścianie, a ten spadł i zrobił ogromny hałas.

-Ale ze mnie łamaga!

-Wszystko dobrze?- klnę w duchu za swoją nieostrożność i szybko zbieram porozbijane szkło, które na szczęście ułamało się tylko w kilku miejscach. Podnoszę obraz z ziemi i wieszam go na dawne miejsce. Co prawda teraz nie jest już tak ładny, ale wciąż galopujące konie przykuwają moją uwagę. Chcąc szybko odłożyć szkło na szafkę nocną, uderzam o coś nogą, ale o dziwo nie czuję bólu. Schylam się, aby zobaczyć co to takiego i w tym samym momencie drzwi do pokoju się otwierają. W pośpiechu chowam białą kopertę do kieszeni zimowej kurtki i wstaję do pionu.- Nic ci nie jest?

-Nie, po prostu spadł mi obraz. Idziemy?- dla zachęty biorę Tomka pod ramię i wyprowadzam z pokoju.

-Wszystko już sprawdziłaś?- podczas, gdy schodzimy ze schodów, Tomek wciąż dziwnie mnie obserwuję, dlatego wolę przytaknąć.

-Tak. Mamy dzisiaj jakieś plany?- zwinnie zmieniam temat.

-Jeśli tylko masz ochotę, to mogę coś wymyślić- widzę, że mój ukochany od razu ożył, na myśl, że gdzieś razem wyjdziemy. Ostatnio raczej trudno było cokolwiek ze mną zrobić, bo albo płakałam, albo snułam się po domu, niczym duch.

-Chętnie- uśmiecham się do Tomka, po czym całuję jego piękne usta. Mężczyzna od razu przysuwa mnie do siebie i doskonale czuję, jak jego uśmiech się powiększa. Odrywamy się od siebie, a Tomasz mocniej zaciąga czapkę na moje oczy i wychodzimy z domu. Przy furtce, odwracam się ostatni raz i w myślach żegnam się z tym domem.

-Obiecuję, że jeszcze tu przyjdziesz- pewnie ma rację, bo nie raz będę przechodzić tą ulicą, obok tego domu, ale to już nie to samo. Z żalem zamykam furtkę i czym prędzej wsiadam do samochodu, żeby już tylko na nowo się nie rozpłakać. Zdecydowanie ostatnio, zbyt dużo płaczę i moje oczy już nie nadążają produkować łez.- Gotowa, żeby się rozerwać?

-Jak nigdy!- odpowiadam ochoczo, po czym zapinam pasy i ruszamy w zupełnie nieznaną mi trasę. Z zapartym tchem oglądam mijane drzewa, które znikają jedne za drugim, a razem z nimi wszystkie moje zmartwienia. Pierwszy raz od kilku dni, czuję że żyję. Niestety już po chwili mogę odczuć skutki przepłakanej nocy. Powieki same mi się zamykają i nie wiem nawet kiedy, odlatuję.

-Kotku, wstajemy- budzą mnie dopiero ciepłe pocałunki na policzku, przez co uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy.- Masz piękny uśmiech, wiesz?

-Mhm- mruczę cicho, żeby nie przerywać tej uroczej chwili. Dopiero, gdy do moich nozdrzy dostaje się świeże powietrze, postanawiam otworzyć oczy.- Gdzie jesteśmy?

-Chodź, pokażę ci- przyjmuję rękę Tomka i wychodzę z jego samochodu. Krajobraz, który widzę po wyjściu, zapiera mi dech w piersiach. Wspaniały, mały, drewniany domek w środku uroczego lasku. Piękna, biała balustrada, niczym z amerykańskich filmów, dodaje temu miejscu jeszcze więcej uroku.

-Co my tu robimy?- odwracam się przodem do mężczyzny i zadaję pytanie z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Odpoczywamy i nic nie robimy. Daj mi swój telefon na chwilę- kompletnie nie rozumiem o co mu chodzi, jednak Tomek wyjmuje mi z kieszeni urządzenie i ku mojemu zdziwieniu, wyłącza je.

-Ej! A gdy coś się stanie?- próbuję odebrać mu telefon. Niestety jestem o wiele niższa, więc na nic zdały się moje starania.

-Spokojnie. Świat sobie poradzi bez nas przez jeden dzień- telefon ląduje w tylnej kieszeni spodni mężczyzny, a on sam obejmuję mnie od tyłu i kładzie głowę na moim ramieniu.

-Może masz rację- uśmiecham się i jeszcze raz obserwuję wszystko dookoła. Cieszę się, że przyjechaliśmy tu akurat teraz, ponieważ śnieg jeszcze bardziej upiększa tą okolicę.- Tu jest pięknie.

-Ty jesteś piękna- na te słowa, cała się rumienię. Nie chcę stąd wyjeżdżać!

*******************

Ten rozdział pisałam cały dzień, więc mamy nieoficjalny rekord najdłuższego pisania rozdziału :D Nie wiem nawet co mogę jeszcze napisać, dlatego do jutra :*

-NiktSpecjalny

PS: Wpadnie ktoś do (Nie) miłości, bo brakuje mi trochę motywacji :(


Nie ucz ojca dzieci wychowywaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz