Nieco odwlekłam walkę, jednak mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba :) Niezwykle mnie cieszy to, że lubicie moją twórczość. Jestem wam niezwykle wdzięczna za masę gwiazdek i przemiłe komentarze. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej, bo niezwykle motywują i sprawiają, że naprawdę chce mi się pisać. Niemniej jednak zapraszam do lektury. Enjoy!
Severus z głośnym westchnięciem opadł na kanapę. Odchylił głowę w tył i zamknął oczy. Natomiast Salomea chodziła nerwowo po pokoju.
- Usiądź, przyprawisz mnie o ból głowy... - mruknął masując skronie.
- Jak możesz być tak spokojny?! - krzyknęła unosząc ręce w górę i opuszczając je szybko w geście niedowierzania.
- Uspokój się. - warknął. - Pamiętaj, że to przez twoją głupotę cała ta sytuacja.
Kobieta zagryzła wnętrze policzka po czym westchnęła głęboko. Usiadła obok mężczyzny i spojrzała na niego.
Mistrz eliksirów ją ignorował, jednak w końcu posłał jej pytające spojrzenie. - Czego?
- Boję się o Ciebie. - mruknęła. Zawstydzona spuściła wzrok i trochę się przygarbiła.
- Wątpisz w moje umiejętności? - skrzywił się.
- Nie! - zaprzeczyła z pasją. - Oczywiście, że nie!
- Więc o co chodzi? - uniósł brew.
- Po prostu się boję. - mruknęła niewyraźnie.
- Przestań mamrotać pod nosem i weź się w garść. - warknął. - Jedyne, co mnie martwi to to, co knuje ten przeklęty kundel. - dodał już nieco spokojniej.
- Sądzisz, że ma jakiś większy plan?
- Nie wiem i to mnie niepokoi. - mruknął niezadowolony.
***
Salomea nie zmrużyła oka przez całą noc wiercąc się w łóżku. Serc biło jej jak oszalałe, żołądek ścisnął się w bolesny węzeł, a w głowie panowała gonitwa myśli. W końcu się poddała. Wstała cichutko z łóżka i udała się na balkon. Usiadła w jednym z foteli rozkoszując się zimną, słoną bryzą i bezchmurnym niebem świecącym setką gwiazd. Westchnęła cicho.
- Wciąż się martwisz? - usłyszała za sobą niski, chrapliwy głos. Odwróciła się i zobaczyła Severusa stojącego opartego ramieniem o framugę drzwi. Ubranego jedynie w luźne, długie spodnie od piżamy. Jej serce niebezpiecznie zadrżało i przełknęła ślinę. Severus był chudy, nawet bardzo, ale teraz doskonale widziała zarys jego mięśni, wyeksponowany obojczyk i kości biodrowe, ale także mnóstwo blizn. Z trudem odwróciła wzrok.
- Tak, poza tym czuję się winna. - odpowiedziała w końcu, gdy była już nieco pewniejsza swojego głosu.
- Stało się, nie ma co płakać nad rozlanym eliksirem. - mruknął, jakby nie chcąc zmącić ciszy.
- Wiem, ale te uczucia są silniejsze niż logika... - westchnęła przeciągle.
- Oczywiście, bo jesteś rozemocjonowaną idiotką - prychną rozbawiony.
- No dziękuję bardzo. - skrzywiła się. - Ja się tu o Ciebie martwię, a Ty mnie obrażasz.
- Daj mi dokończyć. - również się skrzywił. Salomea dała mu gestem znak by kontynuował. - Jesteś rozemocjonowaną idiotką, ale tacy ludzie są potrzebni światu. Wyobrażasz sobie świat rządzony przez logikę? Byłby idealny, ale zimny i szary.
- Czy Ty... - zdziwiła się. - czy Ty właśnie powiedziałeś mi komplement?
- Oczywiście, że nie! - prychnął jakby pogardliwie, jednak tak naprawdę maskował zażenowanie. -Nie bądź głupia, jedynie stwierdzam fakt.
- Ale to bardzo miły fakt. - uśmiechnęła się do niego promiennie. - Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale Twoja obecność wpływa na mnie kojąco. - przyznała poważniejąc odrobinę.
- Bredzisz ze zmęczenia. - westchnął. - Chodź, prześpijmy się choć trochę. - mówiąc to odwrócił się i wszedł do środka. Salomea powędrowała za nim. Stanęła przed łóżkiem i przez chwilę jakby biła się z myślami. - Co jest? Wykrztuś to z siebie. - ponaglił ją czytając z niej, jak z otwartej księgi.
- Czy... - zamilkła, jednak widząc jego minę zebrała się w sobie. - Czymógłbyśpołożyćsiękołomnienałóżkuispaćzemną? - wyrzuciła z siebie jednym tchem niezwykle piskliwym tonem.
- Świetnie, a teraz poproszę jeszcze raz wolniej i mniej piskliwie. - spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Wzięła więc głęboki oddech i zamknęła oczy. - Czy mógłbyś się położyć obok i spać ze mną?
- A będziesz cicho i dasz mi się wyspać? - spytał. - Nie wiem, czy pamiętasz, ale jutro z twojej winy będę się pojedynkował na śmierć i życie.
- Obiecuję, że będę cicho. - powiedziała patrząc na niego z nadzieją. Severus westchnął głęboko i potarł dłonią twarz.
- Niech będzie. - powiedział podchodząc do łóżka i kładąc się na nim. Kobieta szybko poszła w jego ślady.
Mężczyzna leżał na plecach z podłożoną pod głową ręką i zamkniętymi oczyma. Salomea leżała na boku odwrócona w jego stronę. Obserwowała go spod przymkniętych powiek. Obserwowała jego unoszącą się i opadającą klatkę piersiową i śledziła bieg blizn. Czuła się bezkarna, bo było ciemno, a i mężczyzna wydawał się spać.
- Już się napatrzyłaś? - mruknął niespodziewanie przyprawiając ją niemal o zawał. Salomea zaróżowiła się wściekle na twarzy i odwróciła się gwałtownie plecami do niego. Usłyszała złośliwy, cichy śmiech.
- Wcale na Ciebie nie patrzyłam. - mruknęła naburmuszona tym, że została przyłapana.
- Czułem twój palący wzrok. - parsknął rozbawiony.
- Zdaje Ci się. - wzruszyła ramieniem. Usłyszała jak mężczyzna wzdycha zrezygnowany, po czym zmienia pozycję. Chwilę później poczuła jego silną, dużą dłoń na brzuchu i ciepły oddech na karku. Wstrzymała oddech i szeroko otworzyła oczy. Cieszyła się, że mężczyzna nie może zobaczyć jej wyrazu twarzy, bo długo by się nabijał.
- Śpij. - mruknął w jej włosy, na co kobieta zadrżała.
- Dziękuję. - wykrztusiła z siebie. - Dobranoc.
Mężczyzna w odpowiedzi jedynie mruknął.
Na oboje dotyk drugiej osoby wpływał kojąco dlatego nie zajęło im długo, aż zasnęli spokojnym, błogim snem.
![](https://img.wattpad.com/cover/67346759-288-k328980.jpg)
CZYTASZ
Severus Snape i uroki leczenia
FanfictionSalomea jest stażystką w Hogwarcie. Poznaje Severusa, gdy ten powraca poturbowany z podwieczorku u Czarnego Pana. Coś między nimi iskrzy i buduje się nić porozumienia, ale czy to wystarczy? Czy Severus pozwoli sobie na uczucia i odrobinę szczęścia...