Rozdział 14.

4.2K 329 35
                                    

Nieco odwlekłam walkę, jednak mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba :) Niezwykle mnie cieszy to, że lubicie moją twórczość. Jestem wam niezwykle wdzięczna za masę gwiazdek i przemiłe komentarze. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej, bo niezwykle motywują i sprawiają, że naprawdę chce mi się pisać. Niemniej jednak zapraszam do lektury. Enjoy! 



Severus z głośnym westchnięciem opadł na kanapę. Odchylił głowę w tył i zamknął oczy. Natomiast Salomea chodziła nerwowo po pokoju. 

- Usiądź, przyprawisz mnie o ból głowy... - mruknął masując skronie. 

- Jak możesz być tak spokojny?! - krzyknęła unosząc ręce w górę i opuszczając je szybko w geście niedowierzania. 

- Uspokój się. - warknął. - Pamiętaj, że to przez twoją głupotę cała ta sytuacja. 

Kobieta zagryzła wnętrze policzka po czym westchnęła głęboko. Usiadła obok mężczyzny i spojrzała na niego.

Mistrz eliksirów ją ignorował, jednak w końcu posłał jej pytające spojrzenie. - Czego?

- Boję się o Ciebie. - mruknęła. Zawstydzona spuściła wzrok i trochę się przygarbiła. 

- Wątpisz w moje umiejętności? - skrzywił się.

- Nie! - zaprzeczyła z pasją. - Oczywiście, że nie!

- Więc o co chodzi? - uniósł brew.

- Po prostu się boję. - mruknęła niewyraźnie. 

- Przestań mamrotać pod nosem i weź się w garść. - warknął. - Jedyne, co mnie martwi to to, co knuje ten przeklęty kundel. - dodał już nieco spokojniej.

- Sądzisz, że ma jakiś większy plan? 

- Nie wiem i to mnie niepokoi. - mruknął niezadowolony. 

***

Salomea nie zmrużyła oka przez całą noc wiercąc się w łóżku. Serc biło jej jak oszalałe, żołądek ścisnął się w bolesny węzeł, a w głowie panowała gonitwa myśli. W końcu się poddała. Wstała cichutko z łóżka i udała się na balkon. Usiadła w jednym z foteli rozkoszując się zimną, słoną bryzą i bezchmurnym niebem świecącym setką gwiazd. Westchnęła cicho. 

- Wciąż się martwisz? - usłyszała za sobą niski, chrapliwy głos. Odwróciła się i zobaczyła Severusa stojącego opartego ramieniem o framugę drzwi. Ubranego jedynie w luźne, długie spodnie od piżamy. Jej serce niebezpiecznie zadrżało i przełknęła ślinę. Severus był chudy, nawet bardzo, ale teraz doskonale widziała zarys jego mięśni, wyeksponowany obojczyk i kości biodrowe, ale także mnóstwo blizn. Z trudem odwróciła wzrok.

- Tak, poza tym czuję się winna. - odpowiedziała w końcu, gdy była już nieco pewniejsza swojego głosu. 

- Stało się, nie ma co płakać nad rozlanym eliksirem. - mruknął, jakby nie chcąc zmącić ciszy. 

- Wiem, ale te uczucia są silniejsze niż logika... - westchnęła przeciągle. 

- Oczywiście, bo jesteś rozemocjonowaną idiotką - prychną rozbawiony. 

- No dziękuję bardzo. - skrzywiła się. - Ja się tu o Ciebie martwię, a Ty mnie obrażasz.

- Daj mi dokończyć. - również się skrzywił. Salomea dała mu gestem znak by kontynuował. - Jesteś rozemocjonowaną idiotką, ale tacy ludzie są potrzebni światu. Wyobrażasz sobie świat rządzony przez logikę? Byłby idealny, ale zimny i szary. 

- Czy Ty... - zdziwiła się. - czy Ty właśnie powiedziałeś mi komplement? 

- Oczywiście, że nie! - prychnął jakby pogardliwie, jednak tak naprawdę maskował zażenowanie. -Nie bądź głupia, jedynie stwierdzam fakt. 

- Ale to bardzo miły fakt. - uśmiechnęła się do niego promiennie. - Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale Twoja obecność wpływa na mnie kojąco. - przyznała poważniejąc odrobinę.

- Bredzisz ze zmęczenia. - westchnął. - Chodź, prześpijmy się choć trochę. - mówiąc to odwrócił się i wszedł do środka. Salomea powędrowała za nim. Stanęła przed łóżkiem i przez chwilę jakby biła się z myślami. - Co jest? Wykrztuś to z siebie. - ponaglił ją czytając z niej, jak z otwartej księgi. 

- Czy... - zamilkła, jednak widząc jego minę zebrała się w sobie. - Czymógłbyśpołożyćsiękołomnienałóżkuispaćzemną? - wyrzuciła z siebie jednym tchem niezwykle piskliwym tonem. 

- Świetnie, a teraz poproszę jeszcze raz wolniej i mniej piskliwie. - spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 

Wzięła więc głęboki oddech i zamknęła oczy. - Czy mógłbyś się położyć obok i spać ze mną? 

- A będziesz cicho i dasz mi się wyspać? - spytał. - Nie wiem, czy pamiętasz, ale jutro z twojej winy będę się pojedynkował na śmierć i życie. 

- Obiecuję, że będę cicho. - powiedziała patrząc na niego z nadzieją. Severus westchnął głęboko i potarł dłonią twarz. 

- Niech będzie. - powiedział podchodząc do łóżka i kładąc się na nim. Kobieta szybko poszła w jego ślady. 

Mężczyzna leżał na plecach z podłożoną pod głową ręką i zamkniętymi oczyma. Salomea leżała na boku odwrócona w jego stronę. Obserwowała go spod przymkniętych powiek. Obserwowała jego unoszącą się i opadającą klatkę piersiową i śledziła bieg blizn. Czuła się bezkarna, bo było ciemno, a i mężczyzna wydawał się spać. 

- Już się napatrzyłaś? - mruknął niespodziewanie przyprawiając ją niemal o zawał. Salomea zaróżowiła się wściekle na twarzy i odwróciła się gwałtownie plecami do niego. Usłyszała złośliwy, cichy śmiech. 

- Wcale na Ciebie nie patrzyłam. - mruknęła naburmuszona tym, że została przyłapana. 

- Czułem twój palący wzrok. - parsknął rozbawiony.  

- Zdaje Ci się. - wzruszyła ramieniem. Usłyszała jak mężczyzna wzdycha zrezygnowany, po czym zmienia pozycję. Chwilę później poczuła jego silną, dużą dłoń na brzuchu i ciepły oddech na karku. Wstrzymała oddech i szeroko otworzyła oczy. Cieszyła się, że mężczyzna nie może zobaczyć jej wyrazu twarzy, bo długo by się nabijał. 

- Śpij. - mruknął w jej włosy, na co kobieta zadrżała.

- Dziękuję. - wykrztusiła z siebie. - Dobranoc.

Mężczyzna w odpowiedzi jedynie mruknął. 

Na oboje dotyk drugiej osoby wpływał kojąco dlatego nie zajęło im długo, aż zasnęli spokojnym, błogim snem. 

Severus Snape i uroki leczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz