Rozdział 47.

2.8K 219 38
                                    

- Chciałeś mnie widzieć, Panie? - zaczęła cichym, nieco piskliwym głosem. Ze strachu i niepewności wyłamywała palce. Mężczyzna skinął na nią i wyprowadził bocznym wyjściem na taras - tam, gdzie mogliby porozmawiać w ciszy.

- Boisz się mnie, moje dziecko? - wysyczał. 

- Właściwie to tak. - przyznała. - Jesteś Panie najpotężniejszym czarodziejem na świecie.

- Schlebiasz mi, a wolałbym abyś mówiła prawdę. - zauważył nieco zirytowany.

- Mówię prawdę Panie, chociaż to nie jest jedyny powód, dla którego czuję przed tobą strach. 

- Strach to nie jedyne, co czujesz, prawda? 

- Czuję też złość. - przyznała szczerze, nie widziała sensu, żeby kłamać.

- Jesteś zła, bo skrzywdziłem Severusa? Obwiniasz mnie o jego cierpienie. 

Salomea zamilkła, ale w zamian zacisnęła pięści. Co miała powiedzieć? Z jednej strony chciała mu wszystko wykrzyczeć a z drugiej strony bała się śmierci swojej i swoich bliskich. 

- Możesz mówić otwarcie, nie wyciągnę żadnych konsekwencji. - kontynuował. - W końcu prowadzimy tylko przyjacielską rozmowę.

- Jestem zła Panie za to, że ukarałeś Severusa. Patrzenie na cierpienie ukochanych osób bardzo boli, ale jestem w stanie rozumiem dlaczego to zrobiłeś Panie. - westchnęła ciężko. - Jestem wściekła, bo wykorzystałeś to do manipulowania innych i zmuszasz Panie swoich podwładnych do krzywdzenia siebie nawzajem a później udawania, że wszystko jest w porządku. 

Voldemort wpatrywał się w nią z zainteresowaniem. - Dlaczego według ciebie kazałem torturować Severusa? 

- Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że chciałeś pokazać innym, że nikogo nie faworyzujesz Panie. Pokazać, że jesteś okrutny, ale sprawiedliwy. - powiedziała po namyśle. 

- Boją się przy mnie nawet oddychać. - przyznał trochę nie na temat. - Jedynie Ty i Severus jesteście w stanie ze mną porozmawiać. Przyznam, że nudzą mnie te wszystkie puste pochlebcze zdania wypowiadane przez tych idiotów. 

- Chyba nie rozumiem, Panie. - zmarszczyła brwi. Zaczynało się robić niebezpiecznie... jedna zła odpowiedź i może nie pozostać po niej nawet ślad.

- Doskonale rozumiesz. - uśmiechnął się swoimi wąskimi ustami. - Nie zawiedź mnie, moje dziecko. Pokładam w tobie duże nadzieje. 

- Czego tak właściwie oczekujesz ode mnie, mój Panie? - spytała ostrożnie.

- Chciałbym, żeby Severus zabierał cię na spotkania wewnętrznego kręgu. - zarządził. - Zajmiesz miejsce Malfoya. 

- Panie to prawdziwy zaszczyt, ale jestem pewna, że ktoś inny nadałby się o wiele lepiej na tej pozycji. - zaprotestowała w szoku. 

- To nie była propozycja. - oznajmił sucho. - A teraz ogłośmy to wszystkim. - wskazał jej dłonią drzwi, żeby mogła wejść pierwsza.

Gdy przekroczyli próg komnaty zapadła cisza. Wszystkie pary oczu zwróciły się w ich stronę. Voldemort położył swoją szarą, zimną dłoń na jej ramieniu i zacisnął długie palce. 

- Od dzisiaj Salomea Lightwood, a właściwie Salomea Kłosowicz będzie należeć do wewnętrznego kręgu i zajmie miejsce Lucjusza Malfoya. - oznajmił. 

Rudowłosej zamarło serce. Skoro znał jej prawdziwe nazwisko to ile jeszcze wie? Co jeśli dowiedział się o jej rodzinie? Chciało się jej wymiotować, ale z trudem się powstrzymała i nawet wysiliła na lekki uśmiech. 

Po sali rozniosły się szepty, ale wkrótce przerodziły się w ostrożne brawa. Nie była to najbardziej popularna decyzja, ale nikt nie ośmielił się niczego powiedzieć. Kobieta próbowała wypatrzeć Severusa wśród tłumu, jednak musiał ukryć się gdzieś z tyłu. Najchętniej uciekłaby stąd jak najdalej i nigdy nie wracała. W tej chwili naprawdę żałowała, że zgodziła się na tę misję. 

- Na dzisiaj koniec z ogłoszeniami, bawcie się moi drodzy. - ogłosił, jednocześnie dając znać Salomei, że może odejść. Tak też zrobiła - skłoniła się Voldemortowi i poszła szukać Severusa. Co prawda wciąż nie mogła zacząć płakać i histeryzować nieważne jak wielką ochotę na to miała. 

Niektórzy Śmierciożercy poklepywali ją po ramieniu, gdy przechodziła obok. Inni tylko posyłali jej lekkie uśmiechy. Wiedziała, że nie wszyscy są szczerzy, pewnie większość nie jest. Sama również starała się uśmiechać. Musiałą grać szczęśliwą i zawstydzoną, mimo że najchętniej zaczęłaby krzyczeć i płakać. Jak na złość nie widziała nigdzie Severusa. Gdzie on jest? - myślała rozpaczliwie. 

Mistrz eliksirów stał pod jedną ze ścian. Oświadczenie Czarnego Pana nim wstrząsnęło. Nie wiedział dlaczego to zrobił, ale musi mieć w tym jakiś cel. Najchętniej od razu porozmawiałby o tym z Dumbledorem, to całe przyjęcie nie było mu na rękę. Obserwował Salomeę, gdy go szukała. Widział jej przerażenie, pewnie tym, że Voldemort znał jej prawdziwe nazwisko. To akurat go rozbawiło, bo to było oczywiste. Była idiotką jeśli sądziła, że uda jej się to ukryć. Westchnął i podszedł do niej. 

Nagle poczuła jak ktoś łapie ją mocno za ramię i odwraca do siebie. Poczuła sile ramiona wokół siebie i niemal zaszlochała z ulgi. 

- Moje gratulacje. - powiedział a następnie pocałował ją krótko. 

- Czuję się jak we śnie. - odpowiedziała, chociaż miała tak naprawdę na myśli koszmar. 

- Przyznam, że to nieoczekiwany obrót wydarzeń. 

- Boję się. - przyznała cicho. - Myślisz, że dam radę?

- Musisz, nie masz wyjścia. - wzruszył ramionami.

- Na ciebie zawsze można liczyć. - westchnęła z przekąsem. 

- Do usług. 

- Możemy wyjść wcześniej? - spojrzała na niego błagalnie. 

- Dobrze wiesz, że nie. 

- Nie mogę użyć swojego nowego autorytetu? 

- Głupotą odreagowujesz stres?

- Przecież zawsze uważasz mnie za głupią. - wzruszyła ramionami. 

- Przeważnie, ale nie zawsze. 

- To prawie miłe... - zaśmiała się. 

- Nie gadaj głupstw. - skrzywił się. 

- Postaram się. - znowu się zaśmiała i tym razem pocałowała go krótko w usta. Wiedziała, że nie lubi nadmiernego okazywania uczuć publicznie, ale krótkie interakcje tolerował. 

Muzyka w sali stała się nieco głośniejsza i bardziej taneczna. Kilka par już nawet wirowało po sali. Salomea uśmiechnęła się lekko, lubiła tańczyć i lubiła patrzeć jak tańczą inni. 

- Zatańczymy? 

- Nie lubisz tańczyć. - zdziwiła się. 

- Ale ty lubisz. - wzruszył ramionami. - Jak nie chcesz to nie. - parsknął nieco zirytowany. 

- Chcę, zawsze chcę z tobą tańczyć. - uśmiechnęła się promiennie. 

Mężczyzna podał jej dłoń, którą chwyciła. Ruszyli na parkiet i zaczęli wirować wśród innych par. 

Severus Snape i uroki leczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz