Rozdział 44.

3.2K 229 33
                                    

"A imię jego 40 i 4" - liczba 44 zawsze kojarzy mi się z tym cytatem - ktoś wie skąd ten cytat? A wracając do opowiadania to ostatnio było miło więc teraz czas dodać trochę dziegciu do tej beczki z miodem ;). Mam nadzieję, że mimo to będzie wam się przyjemnie czytało ten rozdział. Enjoy!


Jako, że nocne wydarzenia przybrały nieoczekiwany obrót Salomea została z Severusem. Rano zaciągnęła go do rodziców na śniadanie, co oczywiście nie obeszło się bez uwag ze strony jej siostry. Jednak jej rodzice i dziadkowie wydawali się niezwykle szczęśliwi. Rudowłosa czuła się nieco zażenowana i zawstydzona, ale ciepła dłoń Severusa pomogła jej to przetrwać. Mimo, że było miło to Mistrz Eliksirów wydał jej się wyjątkowo cichy i jakby nieobecny. W końcu odciągnął ją na bok, by móc porozmawiać z nią na osobności. 

- Czarny Pan wzywa. - oznajmił sucho. 

- Ale jak to? Przecież są święta... - zmartwiła się. - Coś się stało? Szykuje jakiś zamach? 

- Nie wiem. - skłamał gładko. - Ale muszę się pojawić. 

- Uważaj na siebie. - pocałowała go czule. - Będę czekać, lepiej wróć do mnie cały i zdrowy. 

- Obiecuję. - pocałował ją z mocą, by chwilę później wejść do kominka, by wrócić do swoich komnat. 

- Obowiązki wzywają. - Salomea odpowiedziała na nieme pytanie rodziny. 

- Będzie dobrze kochanie, nie martw się. - przytuliła ją mama. 

- Znam takich ludzi, jak Severus, są niezniszczalni. - zaśmiał się jej dziadek. 

***

Severus tymczasem ubrał się w swoje szaty śmierciożercy i z drżącym sercem udał się na spotkanie z Czarnym Panem - święta czas zacząć. 

- Dobrze, że jesteś Severusie. - wysyczał Voldemort, gdy tylko mężczyzna aportował się w wielkim, wilgotnym lochu. - Wszyscy nie mogliśmy się już ciebie doczekać. Mam nadzieję, że wiesz dlaczego was tu wezwałem i rozumiesz dlaczego spotyka cię kara. 

- Oczywiście Panie, żadne tortury nie sprawiają mi tyle bólu, co świadomość, że rozczarowałem Ciebie. - powiedział uniżonym głosem, kłaniając się. 

- Mój wierny sługo, mam nadzieję, że w przyszłości więcej mnie nie zawiedziesz. - odpowiedział. - A teraz czas zacząć świętowanie. Jako, że to radosny i szczęśliwy czas chcę, żebyście się dobrze bawili, ale jako, że naszą ofiarą jest mój wierny sługa jednocześnie nie chcę, żeby umarł lub był niedysponowany przez długi okres czasu. - powiedział zmartwiony. - Długo się zastanawiałem jak rozwiązać ten impas i w końcu doszedłem do wniosku, że dam każdemu z was po 30 minut bezwzględnej dowolności w wyborze kary. A jako, że jestem łaskawy dam Severusowi godzinę odpoczynku. 

- Dziękuję Panie, jesteś niezwykle miłosierny. - podziękował drżącym głosem. Zimny pot spłynął mu po plecach. W lochu było jakieś 40 osób, co daje ze 20 godzin tortur... Jeszcze nigdy nie był torturowany tak długo i czuł jak zimne palce strachu zaciskają się na jego krtani. 

- Moi drodzy, święta czas zacząć. - radośnie oznajmił Voldemort. - Zabawę rozpocznie Amycus Carrow, nie zawiedź nas. Liczymy na dobre przedstawienie. 

- Dziękuję za ten zaszczyt, Panie. - skłonił się lekko, a następnie podszedł do Severusa. - Mam nadzieję, że zapewnię wszystkim przednią rozrywkę. 

***

Salomea nie mogła wytrzymać w domu więc wróciła do zamku. Minęło kilkanaście godzin, a Severusa wciąż nie było. Ze strachu niemal odchodziła od zmysłów... w końcu postanowiła udać się do Dyrektora. 

Severus Snape i uroki leczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz