Rozdział 26.

4.1K 242 82
                                    

Przez cały posiłek panowała ciężka cisza. Każdy z nich skupiony był na swoich myślach, posyłając sobie jedynie niezręczne uśmiechy lub zakłopotane spojrzenia. Nie było to najmilsze i najprzyjemniejsze, co mogło ich spotkać. 

Severus w końcu odsunął od siebie talerz i wstał od stołu. Kobiety posłały mu pytające spojrzenie. - Idę robić Ci ten przeklęty eliksir. - zwrócił się do Robin. - Zajmijcie się sobą i nie przeszkadzajcie mi. - polecił. Następnie odwrócił się i wyszedł z salonu, kierując się do swojego prywatnego laboratorium. Musiał przyznać, że z ulgą wymigał się z dalszego uczestniczenia w tym spotkaniu. Eliksir dla Robin dał mu świetną wymówkę, niech się same ze sobą męczą. 

Kobiety spojrzały na siebie - Robin z iskierkami rozbawienia, a Salomea nieco niepewnie. 

- Napijmy się. - zaproponowała czarnowłosa. 

- Herbaty? - zdziwiła się medyczka. - Zawołam skrzata. 

- Nie, nie herbaty. - roześmiała się Robin. - Jestem pewna, że Severus chomikuje tu gdzieś niezły zapasik alkoholu. 

- Nie powinnyśmy tutaj szperać. - zaprotestowała rudowłosa. 

- Och, przestań. - machnęła ręką. - Biorę go na siebie. 

- Wciąż nie jestem przekonana, ale niech będzie. - uśmiechnęła się lekko. 

Wstały od stołu i podzieliły się pomieszczeniami do przeszukania. Robin przydzieliła sobie salon i biblioteczkę, a Salomei oddała sypialnię. Rudowłosa z ociąganiem udała się do wyznaczonego pokoju. Z wahaniem otworzyła jedną z szafek, by po chwili ją zamknąć. Czuła się naprawdę źle naruszając prywatność Severusa. Przesunęła się do kolejnej szafki - znowu nic. Kilka szafek później jej wzrok przykuł niewielki przedmiot, z którego biła jasna, srebrzysta poświata. 

Sięgnęła po przedmiot, by upewnić się, że to myślodsiewnia. Nie spodziewała się tego, ale została wciągnięta do środka. Zakręciło się jej w głowie i poczuła lekkie mdłości, gdy wylądowała boleśnie na pośladkach. Wstała z zimnej, kamiennej posadzki i rozejrzała się w koło. Hogwart?  - pomyślała. Postanowiła się rozejrzeć, w końcu musi znaleźć sposób, jak się stąd wyrwać. Szła korytarzem, gdy nagle usłyszała, że ktoś biegnie w jej stronę - kilka osób. Usłyszała też głosy, stłumione i gniewne. Wiedziała, że nie powinna iść tam, nie powinna grzebać we wspomnieniach Severusa, jednak to było silniejsze od niej. Tak bardzo chciała go poznać, a on był tak niesamowicie skryty i tajemniczy. 

Wyszła zza zakrętu i natknęła się na grupkę młodych chłopców. Ich szaty wskazywały na dom Godryka. Mierzyli różdżkami w stronę wysokiego, bardzo chudego chłopca w szatach slytherinu. Miał długie czarne włosy i niesamowicie elektryzujące, czarne oczy. Ciskały błyskawice w stronę grupki kpiących z niego uczniów. 

- Powinieneś umyć w końcu te swoje przetłuszczone włosy, Smarkerusie. - powiedział jeden z chłopców, z burzą ciemnych włosów i piwnymi oczyma. 

- Och, cóż za wykwintna obelga. To szczyt twoich intelektualnych możliwości, Potter? - zakpił Severus. 

- Odwal się od Lilii, łazisz za nią jak jakiś kundel. - warknął drugi z chłopców, o zwichrzonych czarnych włosach. Miał w sobie coś dzikiego, był troszkę podobny do Severusa, chociaż z całą pewnością lepiej zbudowany. 

- Ty najlepiej wszystko wiesz o kundlach, jesteś jednym z nich. Pchły Ci nie dokuczają, Black? - wąskie wargi mrocznego młodzieńca rozchyliły się w perfidnym, złośliwym uśmieszku. 

Chłopiec o nazwisku Black wyglądał na zszokowanego i zmieszanego. Jakby Severus powiedział coś, o czym nie powinien był w ogóle wiedzieć. 

Severus Snape i uroki leczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz