Rozdział 48.

2.9K 200 57
                                    

Salomea starała się nie myśleć o tym, co się wydarzyło, ale ten nieznośny supeł w brzuchu dawał o sobie znać co jakiś czas. Zwłaszcza, gdy nic i nikt jej nie rozpraszał. 

- Źle się czuję... - jęknęła wypijając kolejny z kolei kieliszek wina. 

- To może przestań pić? - zasugerował jej partner. 

- Alkohol jest lekarstwem. - mruknęła. 

- Brzmisz jak alkoholiczka. - wyrwał jej kieliszek i odstawił go na stolik obok. 

- Ej, to pomaga mi nie myśleć. - jęknęła niezadowolona. Uśmiechnęła się lekko i oparła się o Severusa wodząc palcem po jego klatce piersiowej. - Myślę, że coś innego prócz alkoholu może pomóc mi nie myśleć. - mruknęła według niej kusząco. 

Mężczyzna westchnął głęboko nad jej głupotą i chwycił twoją dłoń w swoją. - Opanuj się, wkrótce będziemy mogli stąd wyjść. 

- Obiecujesz? - spojrzała na niego z nadzieją. 

- Obiecuję, jeszcze chwila i będziemy mogli iść. - odpowiedział patrząc w stronę Czarnego Pana. 

Salomea położyła głowę na jego ramieniu i westchnęła głośno. - Gdybym zemdlała mógłbyś mnie zabrać do zamku. - zauważyła.

Severus parsknął rozbawiony. - Jesteś niemożliwa. Myślisz, że wśród nich nie ma osób, które przeszły chociaż podstawowy kurs pierwszej pomocy? - zakpił. - Ulokowaliby cię w jednym z pokoi, ocucili i kazali odpoczywać czyli zostałabyś tu co najmniej do rana. 

- Dlaczego używasz liczby pojedynczej? Nie zostałbyś ze mną? - spojrzała na niego z ukosa. 

- Oczywiście, że nie. - wzruszył ramionami. - Mam złe wspomnienia z przebywaniem tutaj. 

- Jesteś okrutny... - jęknęła ponownie opierając głowę na jego ramieniu. 

- Oczywiście, przecież nigdy tego nie ukrywałem. - zauważył z wyrzutem. 

- Wiem, ale i tak mogę na ten temat marudzić. - zaśmiała się i czknęła cicho. - Jestem troszkę pijana. 

- Troszkę? - uniósł brew. - Wypiłaś z 5 kieliszków, to jakieś pół butelki wina. 

- Skarbie, to dużo za mało, żebym była pijana - zaśmiała się. - Stan w jakim jestem jest dopiero wstępem do większego picia.

- Jesteś alkoholiczką. - odparł z nutą odrazy. 

- Wcale nie - oburzyła się. - Nie potrzebuję alkoholu, żeby normalnie funkcjonować. 

- Jeszcze. - zakpił. 

- Jesteś irytujący. Uważaj, bo jeszcze cię wygryzę z wewnętrznego kręgu. - zażartowała. 

- Lepiej się martw o to, żeby nie umrzeć. - wytknął jej. 

- Z jakiegoś powodu Czarny Pan wydaje się mnie lubić. - wzruszyła ramionami. 

- Nie mówię, że zginiesz z rąk Czarnego Pana, zawsze może spotkać Cię nieszczęśliwy wypadek. 

- Sugerujesz, że inni będą chcieli mnie zabić? - jej serce znowu zaczęło bić niespokojnie, a gardło ścisnęło się niemal odcinając jej dopływ tlenu. 

- Ciii, głupia. - warknął w jej stronę. - Uspokój się, pogadamy o tym później. I oddychaj na litość Merlina. 

Wzięła drżący, głęboki oddech. - Nie chcę o tym nawet myśleć, wychodziło mi to, ale wszystko popsułeś. - jęknęła płaczliwie. 

Severus Snape i uroki leczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz