1

12.3K 621 195
                                    

- Nazywam się Min Yoongi i nie jestem z Seulu - stojący blondyn przedstawiał się nowemu nauczycielowi, który poprosił o to każdego, w celu przynajmniej częściowego zapoznania. - Moi rodzice przeprowadzili się tu 6 lat temu.

- Zmiana szkoły chyba nie była dla ciebie przyjemna - stwierdził mężczyzna, udając, że naprawdę go to interesuje. W rzeczywistości nie chciał by w pierwszym dniu jego pracy uznali go za tego nieprzyjacielskiego.

- Tak szczerze to nie - odpowiedział swobodnie pierwszy, lekko unosząc kąciki ust. - Szybko się zaaklimatyzowałem i znalazłem przyjaciół - rozglądnął się po klasie, by dostrzec w niej Hoseoka i Taehyunga. Oboje patrzyli na niego radośnie, dobrze wiedząc o kim mówi.

- Dobrze, więc nie przedłużam. Siadaj, jeszcze kiedyś mi o tym opowiesz - odrzekł starszy tonem, jakby zapraszającym go na spotkanie.
Było to, co najmniej, dziwne, ale raczej nikt nie chciał tego interpretować tym bardziej, że nie znali charakteru bruneta. - Proszę kolejną osobę, bo braknie czasu - zaśmiał się sztucznie, spoglądając na zegarek na jego nadgarstku.

Przynajmniej się starał.

Pierwsza lekcja matematyki z "nowym" (bo tak był wtedy nazywany) przebiegła szybko i bez większego bólu. Integracja na pierwszym miejscu, a cytując nauczyciela "na naukę znajdziemy jeszcze czas". Tylko Yoongi cały czas później narzekał chłopakom, że niepotrzebnie taszczył te dwie książki i duży zeszyt do przedmiotu, z którego zawsze był kiepski. Blondyn był inteligentny i spostrzegawczy, ale cała jego wiedza oparta była na studiowaniu podręczników i nauce "na pamięć". Jak się matmy nie rozumie to się nie nauczy. To było jego mottem. Mimo wszystko bardzo się starał, by nie podpaść rodzicom, a na pewno nie ojcu. Choć nie bardzo interesował się życiem prywatnym swojego syna, to na naukę kładł nacisk tak duży, że mało nie zmiażdżył licealisty. Chyba biznesmeni tak mają.

Kiedy trójka chłopców szła korytarzem, śmiejąc się pod niebiosa z jakiejś kolejnej wpadki Taehyunga, nie zauważyli idącego z gorącą kawą nauczyciela, który również nie patrzył pod nogi, wlepiając wzrok w ekran telefonu. Jak to się stało, że tylko idący w środku grupki Yoongi wpadł prosto na matematyka to do dziś nikt nie wie.

Na usta najniższego z towarzystwa nasunęło się przekleństwo i już miał je wykrzyczeć czy to z bólu, przez wrzący napój na swojej koszulce, czy z chęci wydarcia się na sprawcę tegoż zdarzenia. Uniósł głowę i zobaczył te ciemne, jak węgliki, oczy pana Parka Jimina. Był on od niego o głowę wyższy, znacznie lepiej zbudowany i, oczywiście, starszy. Teraz dokładnie mogli przyjrzeć się sobie przez dzielące ich zaledwie centymetry. Choć dla nastolatka facet wydawał się bardzo dojrzały i męski, to mina starszego mówiła co innego. Przerażony zaczął wypytywać swojego ucznia czy wszystko w porządku, czy się nie oparzył, jak może mu pomóc etc. Yoongiemu wyraźnie zbierało się na płacz ze śmiechu. Ile ten nauczyciel ma lat... Młodszy oddalił się na krok i przeprosił za swoje zachownanie, uważając, by ten incydent nie wpłynął na ich dalszą relację. Przecież musiał mieć szóstkę z matmy!

~

- Może ją tu upierz - zaproponował szyderczo Hoseok, gdy chłopcy weszli do toalety, tym samym prowokując złość u swojego kolegi.

- Chyba nie chcesz chodzić tak cały dzień - dopowiedział drugi, widząc czerwoną od zdenerwowania twarz ofiary kawowej.

- Kurwa - szepnął Min, zobaczywszy swoje pełne odbicie w lustrze.

- Ejej - zareagował ten z zielonymi pasemkami. - Jesteś za słodki, żeby przeklinać - powiedział poważnym głosem i zburzył ułożoną grzywkę przyjaciela.

Tatusiu? | YoonMinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz