12

3.7K 399 29
                                    

T-t-tatusiu?

Jimin stanął sztywno, obserwując jedynie widoczny czubek głowy ucznia. Ich ręce drżały równie mocno, lecz tylko jeden z nich umiał to ukryć. I nie był to roztrzęsiony Yoongi, nieumiejący już nic wypowiedzieć. Nasłuchiwał wyłącznie odpowiedzi starszego.

- W poniedziałek, akurat, nie będę miał czasu - odrzekł z przyklejonym uśmiechem, a kiedy towarzysząca im przez moment nauczycielka odjechała dodał groźnie - i, raczej, w żaden inny dzień - zamachnął się lekko, nie kontrolując ruchów. Nastolatek zacisnął powieki, a gdy, po chwili ciszy, znów je otworzył, zdążył zauważyć tylko plecy mężczyzny, wsiadającego do samochodu. - Podwoził mnie, kiedy tego nie chciałem... - westchnął w stronę ulicy, a skoro jego kumple byli już w drodze do domu, poszedł na autobus sam. Zazwyczaj tam kończyła się wspólna trasa przyjaciół, więc zdesperowany Min oczekiwał, że ich spotka. Nic z tego. Nie był to pierwszy raz kiedy chłopak poczuł się samotny, ale nigdy wcześniej tak bardzo go to nie dotknęło.

*

- Hyung! Wyglądasz idiotycznie! - krzyknął Jungkook, kiedy z dłoni komicznie pozującego Taehyunga wytoczyła się kula. Co prawda trafił kilka kręgli, ale żaden z licealistów nie przywiązał do tego wagi, śmiejąc się z wygłupów starszego.

- Ej! Nie pozwalaj sobie! - zażartował Kim, który opadł z sił i usiadł obok kolegi. Wziął do ręki butelkę wody i pił ją, jakby miał zaraz uschnąć, czemu dokładnie przyglądał się niższy. - Twoja kolej - machnął ręka w stronę rozłożonej gry, tym samym budząc Jeona z zamyślenia.

- No tak... - zawstydził się, po czym zgrabnym ruchem strącił wszystkie kręgle. - Strike! - wrzasnął, dopiekając tym, kompletnie nieumiejącemu grać towarzyszowi. Wtedy oboje usiedli obok siebie, zwracając twarze w swoją stronę. Należała im się chwila przerwy. - Hoseok nie będzie zły? - zapytał Jungkook, pamiętając, co wcześniej powiedział mu przyjaciel. Czyli całą prawdę o zachownaiu rudego chłopaka, ale tylko tę cześć, która go dotyczyła. Kim chciał to wszystko wyjaśnić i liczył na odpowiedź ze strony młodszego, lecz nic nie uzyskał. Nikt nic nie wiedział, albo nie chciał powiedzieć. Taehyung wyobrażał sobie życie pośród mafii i wiecznych przekrętów. Nawet słyszał w głowie słowa z ust Junga "jak się dowiesz to będę musiał cię zabić"...

- Właśnie... O wpół do dziewiątej będę się musiał zbierać - wyznał niechętnie. Od tamtych niewyjaśnionych wydarzeń dziwnie się czuł w towarzystwie Hoseoka, ale nadal wmawiał sobie, że wszystko jest w porządku, tylko jemu samemu coś się wydaje. Przecież to był jego przyjaciel. Ten sam stary przyjaciel...

- Chciałem iść z tobą nad rzekę jak się ściemni - zasmucił się Jeon, stukając palcami o pustą butelkę. Wyższy nie wiedział co odpowiedzieć. Było to dla niego bardzo niezręczne, bo lubił obydwu chłopaków tak samo. Z tym, że starszego z nich znał dłużej i jakoś bardziej mu ufał. Nie mógł wystawić Hoseoka. Bez znaczenia jak bardzo chciałby zostać z niższym, to godność nie pozwalała mu tego zrobić. Jungkook nie wychodził z roli dobrego i wyrozumiałego przyjaciela. - Ok, zrobimy to kiedy indziej - uśmiechnął się, udając zrozumienie. Chciał przecież utrzymać dobrą relację z Taehyungiem. Miał już, bowiem, dokładnie obmyślony plan co do niego. Młodszy złapał dłoń kolegi, czekając na jakąkolwiek reakcję. Nic. Chociaż Kim w środku mało nie eksplodował, to nie okazał żadnej emocji. Nieznajome było mu to uczucie, które spowodował u niego Jungkook. I nie chciał pokazywać, że go to ruszyło, bo najzwyczajniej się tego wstydził. Druga z dłoni Jeona wylądowała przy twarzy starszego, układając jego rozburzoną grzywkę. - Tak lepiej - dopowiedział zadowolony z siebie nastolatek i zaczął przesuwać się bliżej drugiego.

Tatusiu? | YoonMinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz