Usiedliśmy z Marciem w McDonald's, a po chwili staliśmy już w kolejce po jedzenie. Jakimś dziwnym trafem numerem na paragonie Marc'a była 15stka. Hehehe co za przypadek. Po chwili kiedy ujrzałam ilość zamówionego przez nas jedzenia to stwierdziłam, że napewno mi podskoczy poziom BMI do otyłości III stopnia. Spojrzałam na niego i na widok pełnej tacy aż mu się oczy świeciły. Usiedliśmy jak najbardziej z tyłu aby nikt nie widział jak wpierdalamy. No jak się chyba można domyśleć po chwili ustawiła się kolejka fanów po autografy... Niestety nie do mnie. :( Wyglądali jak dzieci z dzienniczkiem usprawiedliwień w kolejce do wychowawczyni. Jednak coś im nie pykło. Nagle pomiędzy nich wbili się dwaj goryle (czyt. ochroniarze) #SZWADRON i kulturalnie powiedzieli im żeby odeszli i zostawili Pana Marca Bartre w ŚWIĘTYM spokoju ponieważ właśnie spożywa WIECZERZE.
Siedzieliśmy nie ruchomo z jedzeniem w buzi i obserwowaliśmy dalszy przebieg wydarzeń. Po skończonym amciu amciu uznałam że musiałabym się już zbierać do domu jednak piłkarz miał inne plany.-Mam dziś dzień wolny, a ty też masz dziś dzień wolny, a to znaczy że po powrocie ja będę się nudził, a ty będziesz zamęczać się kolejnymi chorymi planami mordu. Więc... Chodźmy do zoo! - mówiąc ostatnie zdanie zabrzmiał jak malutkie dziecko nie wspominając o tym że zrobił oczka kotka że "Shreka".
-Dobra, przynajmniej kolejnego lustra nie zbije.
Chodząc po tym zoo strasznie rozbolały mnie nogi bo raczej założenie tego:
zamiast normalnych pospolitych trampek było niewypałem. Więc co w takich sytuacjach robi Martina? Jęczy i próbuje zwalić winę na innych.
-Marc mógłbyś tak nie galopować jak ten wielbłąd przez pustynię, czy coś, whatever.
-Ja galopuję czy może ty masz problem z chodzeniem na tych szczudłach? - heh, ja mam problem? Ja?! No chyba nie!
-Że niby ja... - i tu mi się Pan ważniak wtrącił w paradę.
-Dobra wskakuj na barana.
-Tego największego w kącie zagrody? - zaczęłam się wygłupiać
-Nie, na tego przed tobą. - powiedział z miną typu "weź wyjdź i się zabij po drodze". Natomiast ja jak jakaś pokraka wpełzałam mu na plecki co łatwe nie było bo ten piłkarz wzrostem przypomina słup telegraficzny.
-Z góry uprzedzam że ważę tyle ile tona węgla na zimę (bardzo logiczne) więc gdybyś po drodze umarł to ja znam powód i mogę wszystko zaznać policji bo po co robić dodatkową sekcję zwłok?
-Pewnie, a co zrobimy ze zwłokami?
-My? My nic bo to JA je wykradnę z sanktuarium im. Matki Miłosierdzia Bożego w Krakowie (o ile takie istnieje), przywiozę do Barcelony, spalę i rozsypię na Camp Nou albo po prostu zostawię sobie na pamiątkę.
-Okej ale może lepiej je zostaw dla siebie bo coś czuję że FCB nie jest na wieki, przynajmniej dla mnie.
-Co kurwa?! To znaczy że jak i po co i dlaczego i nie możesz mi tego zrobić!
-Mówię tylko to co czuję. Ten klub nie pozwala mi rozwinąć skrzydeł. Większość sezonów spędzam na ławce rezerwowych, a chciałbym się również rozwijać póki mogę.
-Może to ma nawet sens... Ale i tak smuteczek. :( v2.
-Martinaaa jeszcze jedno...
-Tak?
-Co lub kto to Kraków?
-Hmm... No taka o wiele gorsza wersja Barcelonki, a co?
-Nic, chciałem wiedzieć gdzie mnie pochowają.
Jeszcze trochę gadaliśmy i oglądaliśmy zwierzaki po czym "15" odwiuzł mnie do domku.
-No to do... Odwróciłam się aby móc się pożegnać, a nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Jakbym już kiedyś to widziała... Nim zdążyłam zareagować wargi Marca pieściły moje. Jednak to było zbyt bolesne. Całował podobnie jak Neymar. Co ja w ogóle robię? Czy on całował by się świeżo po rozstaniu, z moją koleżanką? Nie mylić z dziwką.
-Przepraszam ale to jest jeszcze zbyt świeże.
-Spokojnie księżniczko. Poczekam.
Siema misie! Mamy kolejny rozdział troszkę krótszy ale mam nadzieję że i tak się podoba. Jeśli po przeczytaniu dajesz mi gwiazdkę to koma też możesz dać :) Co ten Marc wyprawia? A jak według was potoczą się dalsze losy bohaterów? Do zoba :*
PS. Tylko ja nadal ubolewam nad odejściem Bartry do Borussii?
CZYTASZ
Wszystkie drogi prowadzą do Barcelony KOREKTA
FanfictionZawsze marzyłam o spotkaniu zawodników FC Barcelony. Gdy w końcu sen się ziścił, byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Nigdy nie myślałam, że to wszystko jest na poważnie. Nie myliłam się... Okładka: SpeedwayGirl