Capítulo 4

979 66 7
                                    

Nie wiedziałam już co się ze mną dzieje, co czuje czy w ogóle coś czuje. Wlewałam w siebie kolejna butelkę tequili. Co ja gadam? Jak typowy Polak na początku schlałam się wódką. Dobrze mi z tym. Zero smutków, zero złości wyje... A dobra nie ważne. Nie wiem dlaczego ale nagle dopadła mnie ochota na wyjście na dwór. Nie wiem która była godzina wiem tyle, że było ciemno. Jak taki menel łaziłam po ulicach ledwo trzymając się na nogach. Moja przechadzka wyglądała tak, że szlam z moimi wiernymi kompanami którzy podtrzymywali mnie na duchu... I na nogach też. Oparłam się ręka o drzewo. Tak znikąd na wyznania mi się zebrało.

- O stary nawet nie wiesz jak cieszę się że cię mam - wyznałam jednemu z moich towarzyszy.

Tak, Korek jeden z moich wiernych przyjaciół po pijaku, zawsze są ze mną. Mianowicie duży, silny, umięśniony dąb. A także kosz na śmieci. W ogóle siebie nie kontrolowałam, rozmawiałam z drzewami, słupami, koszami, stojakami na rowery.
Nudziło mi się już wiec wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam pod pierwszy numer w moim telefonie:

- Halo? - odezwał się zaspany głos

- Hej! Skarbie ty moje! Jak tam lajf?
Piłka nadal jest okrągła ? - śmiałam się na cała ulice jak osoba psychiczna

A może ja jestem psychiczna ?

- Martina co ty robisz? - zapytał Neymar no a kto.

- Ja?! Bawię się! Nie marnuje życia na leżeniu w łóżku jak ty! - naprawdę było mi do śmiechu ignorowałam to że brzuch mnie już boli od śmiania się. Prawie bym się udusiła- powietrza nie mogłam nabrać do płuc.

- Martina wracaj do domu jest 3 w nocy! - o Boże za bardzo chłopak zamula...

- W domu ludzie umierają! Stop zdziadzieniu! - wydarłam się wyrażając mój protest w tej sprawie.

- Gdzie jesteś ? - kolejne pytanie, na co mu to info?

- Chcesz tez do mnie dołączyć? Aha!!! Nie chcesz zdziadzieć prawda ? - wiedziałam!Zaczęłam śpiewać i jakoś chwiać na boki imitując super taniec.

" Przez twe oczy, te oczy zielone
Oszalałem
Gwiazdy chyba twym oczom oddały
Cały blask
A ja serce miłości spragnione
Ci oddałem
Tak zakochać, zakochać się można tylko raz "

- Chwila, moment! Przecież on nie ma zielonych oczu tylko brązowe! - już nawet rozmawiam ze sobą.

A poza tym nie jestem w nim zakochana. Kiepsko dobrałam piosenkę do sytuacji. Śpiewania to raczej tez nie przypominało, raczej kota wrzuconego do miksera.
Mam nadzieje że nie ogłuchł przez telefon.

- Tak tez chce dołączyć - i ten jego zaspany głos, jak on chce się bawić z takim nastrojem... Ja nie wiem co z niego będzie

- Ha! Impra tylko dla VIP-ów, no chyba, że masz przepustkę. - oznajmiłam

- Martina kochanie gdzie jesteś ? - ponownie się zapytał. I czy on powiedział kochanie? Czy to moja po alkoholowa wyobraźnia ? Tak jakby nagle otrzeźwiałam, a na sercu zrobiło mi się ciepło.

- Jestem chyba dwie ulice od mojego domu koło tego parku czy coś - mój pewny głos zamienił się w beznadziejne jąkanie się

- Zaraz tam będę, nigdzie nie idź i nie rób nic głupiego - oznajmił

- Tak, rozumiem - wymamrotałam, po chwili obraz zaczął mi się zamazywać i runęłam na ziemie. Oddając się do krainy Morfeusza.

**

Obudziłam się w czyiś ramionach, niosących mnie gdzieś. Po chwili znalazłam się na wygodnej kanapie i okryto mnie ciepłym kocem. Nie mogłam rozpoznać gdzie jestem. To nie mój dom, więc pewnie jestem u Neymar'a. Ujrzałam wspominaną osobę. Było mi strasznie głupio, wstyd, że zadzwoniłam do niego kompletnie pijana i na dodatek wygadywałam jakieś dziwne rzeczy.
On usiadł na fotelu naprzeciwko mnie. Ciężko mi było spojrzeć mu w oczy. Zasłaniałam dłonią swoją twarz. Ukradkiem zerkając na niego.

- Tak strasznie cię przepraszam za tą całą sytuacje, nie wiedziałam co robię – nie wiedziałam jak zacząć.

- Nie przepraszaj to ja ci jestem je winny. - zdjęłam dłoń z twarzy. O czym on mówi?

- Co? Nie rozumiem.

- Chodzi mi o ten pocałunek jak byliśmy u ciebie. - wspomnienia zaczęły w końcu wracać. Dzięki butelko tequili. Tak naprawdę to nie wiem dlaczego to zrobiłem. To był jakiś impuls. Z żadną dziewczyną nie rozmawiało mi się tak dobrze. Z żadną nie miałem jakichkolwiek wspólnych tematów do dyskusji. Z tobą jest inaczej. Nie oszczędzamy sobie ripost ale dogadujemy się świetnie. - wyznał

Jedyne co zrobiłam to się uśmiechnęłam na te wyznania. Wszystko co mówił było szczerą prawdą.

- Miło mi to słyszeć. - przyznałam

- Masz piękny uśmiech. Powinien częściej gościć na twojej buzi.

- Dziękuje – błagam niech mnie już nie komplementuje bo wtedy zaczynam się rumienić i zamiast mówić strasznie się jąkam jak jakaś lama.

- Obiecajmy sobie coś. Nie ważne co się stanie bądźmy przyjaciółmi i będziemy sobie pomagać i wspierać się wzajemnie. - złożyłam propozycje, uznałam, że będzie ona doskonała.

- Zgadzam się przyjaciółko – uśmiechnął się, co odwzajemniłam i podaliśmy sobie ręce na znak umowy.

Nie wiedziałam wtedy jeszcze na co się pisze. Nie wiedziałam, że ta umowa wszystko zmieni...

*****Witam wszystkich po dość długiej przerwie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*****
Witam wszystkich po dość długiej przerwie. Staram się aby rozdziały pojawiały się w miare często ale niestety szkoła w wakacje napewno bedzie więcej rozdziałów obiecuje :)

Każdy kto przeczyta niech da znak że tu był każda gwiazdka, komentarz daje dużo motywacji do pisania 😘

Wszystkie drogi prowadzą do Barcelony KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz