Rozdział 11. Nancy.

313 24 2
                                    


  Leżały obok siebie na łóżku, w pokoju Sophii. W głowie Kiry plątały się myśli „Co będzie, kiedy wróci Nancy?" „Czy Sophie mnie zostawi?".

-Kira, co się dzieje?- zapytała brunetka, obejmując ramieniem przyjaciółkę.

-Skąd pomysł, że coś się dzieje?-wymruczała czarnowłosa.

-Kira...nie kłam, wiem, że coś się dzieje, o czym tak myślisz?

-O niczym.-powiedziała, próbując wyrwać się z uścisku, ale niższa dziewczyna tylko wzmocniła uścisk.

-No mów, co się dzieje?-wyszeptała cicho, delikatnie głaszcząc ramie dziewczyny.

-Boję się...

-Czego się boisz?

-Boję się...boję się, że jak Nancy wróci...to...to ty mnie zostawisz.-wyszeptała i opadła na poduszki, spodziewała się wszystkiego, ale nie tego, że Sophie zacznie się śmiać.

-Czemu się śmiejesz?-wyszeptała, czując, że łzy napływają jej do oczu.

-Przepraszam, po prostu to co powiedziałaś było tak absurdalne.-powiedziała, dalej chichocząc.

-Czemu?

-Oh Kira nie rozumiesz, że bez Ciebie nie potrafię przetrwać nawet dnia. Nie ma nikogo kto mógłby Cię zastąpić.-powiedziała,, przytulając do siebie czarnowłosą.

-Naprawdę?-wyszeptała cicho, chowając swoją głowę we włosach przyjaciółki.

-Ależ oczywiście głuptasie.-powiedziała, chichocząc.

***

Stały przed domem Sophie, pół godziny temu dostały wiadomość, że Nancy przyjdzie za pół godziny. Po pięciu minutach okazało się, że jesienne kurtki w tę pogodę to za mało, dlatego stały przytulone z wiszącym na ramionach kocem. Nagle za zakrętu wyszła dziewczyna. Wysoka, ubrana w szary płaszcza, długie sięgające do pasa blond włosy, lekki uśmiech na ustach i bukiet żółtych róż w rękach i nagle spokojny krok dziewczyny zmienił się w bieg, po chwili stała przed nimi łapczywie nabierając powietrze, z łzami spływającymi po twarzy.

-Sophie...-powiedziała i nagle niższa brunetka wyrwała się z uścisku czarnowłosej i znalazła się w ramionach blondynki.

-Nancy...- wyszeptała. Kira stałą sama spoglądając na obie dziewczyny, czuła zazdrość, ramiona blondynki wokół tali brunetki doprowadzały ją do chorobliwej wściekłości.

-Kira!-krzyknęła Sophie i nagle okazało się, że obie dziewczyny stoją naprzeciwko niej, już się nie przytulają, tylko obie skupione są na niej.

-Em tak?

-Ja chciałam się przedstawić- powiedziała uśmiechając się ciepło Nancy,

-Oh...

-Nancy Smith, a te kwiaty są dla Ciebie- powiedziała, wysuwając dłoń z bukietem przed siebie.

-Oh, nie wiem co powiedzieć, ja nie mam nic dla ciebie i głupio to wygląda i...

-Kira, to nic, proszę, po prostu przyjmij ten bukiet kwiatów chciałam po prostu zacząć miło tę przyjaźń- odpowiedziała, uśmiechając się słodko.

-Dziękuje- odpowiedziała Kira.

***

Leżały teraz same z Nancy w jej pokoju, w głowie Sophii kłębiła się niepokojąca ją myśl.

-Czemu kupiłaś jej kwiaty?-powiedziała, przygryzając dolną wargę.

-Co?

-Słyszałaś pytanie, czemu kupiłaś kwiaty dla Kiry?-zapytała, starając się brzmieć spokojnie.

-Oh tak sobie.-odpowiedziała, cicho chichocząc.

-Nancy, do cholery, nie pogrywaj ze mną!-powiedziała, siadając.

-Oh dobrze uspokój się, zaraz Ci wszystko wyjaśnię- powiedziała, starając się powstrzymać od śmiechu.

-No, słucham.

-Chciałam sprawdzić swoją teorię.-powiedziała wesoło blondynka.

-Jaką znowu teorię?

-Chciałam zobaczyć jak bardzo będziesz zazdrosna.

-O co mam być zazdrosna, nie lubię kwiatów,-powiedziała cicho Sophie.

-Oh Sophie dobrze wiesz, że nie chodziło mi o kwiatki, a o moje flirciarskie zachowanie wobec Kiry.

-Nie mam pojęcia, o czym ty pleciesz, idę spać- powiedziała, kładąc się z powrotem i odwracając się tyłem do przyjaciółki, czułą jak jej twarz płonie.

-Oh, dobrze wiesz, o czym mówię, jesteś prawie zielona z zazdrości- odpowiedziała, chichocząc.

-Spadaj...

-Jakie wy jesteście słodkie, jak Cię przytuliłam, to ona płonęła z zazdrości, a później, kiedy dałam jej kwiaty, ty się zrobiłaś zazdrosna. Jesteście przeurocze, I ship it!- powiedziała głośno Nancy.

-Ty mendo, zrobiłaś to specjalnie!

-Tak i jestem z tego dumna, już nie mogę doczekać się dnia kiedy weźmiecie ślub!- (uwaga Nancy Ship it i ma fangirl moment) wykrzyknęła, zrywając się z łóżka.

-Weź i idź się utop w swojej głupocie!- wykrzyknęła, brunetka chowając twarz w poduszkę.

-Oh co tak ostro, nie rozumiem o co się wkurzasz to cudowne, że jesteście zakochane i takie słodkie.

-To nie prawda, Kira nic do mnie nie czuje i woli chłopaków!

-A ja jestem gwiazdą porno. Chcesz mi powiedzieć, że jesteś w niej zakochana i nic jej nie powiedziałaś?- zapytała, siadając obok przyjaciółki, która nic nie odpowiedziała.

-Sophie, ale powiedziałaś jej, że jesteś lesbijką, prawda?

-Nie! Nie powiedziałam jej, jak miałam zacząć „hej wiesz, jestem lesbijką i bardzo Cię lubię"?

-No na przykład, to dość dobry sposób- powiedziała Nancy. Kładąc dłoń na jej ramieniu.

-Ty nic nie rozumiesz, jestem ślepa, nie mogę zobaczyć jej reakcji. Dodatkowo kto by chciał kogoś takiego jak ja?!- wykrzyknęła dziewczyna i zalała się łzami.

-Sophie ja wiem, że może trudno Ci w to uwierzyć, ale przyglądałam się wam cały dzień i jestem pewna, że Kira Cię lubi. Musisz zrozumieć jak wspaniałą jesteś, bo to co o sobie wmawiasz jest nieprawdą, rozumiesz?

-Czemu miłość jest tak trudna?

-Bo prawdziwa miłość jest czymś cudownym, ale cholernie trudnym.

***

Hej, wracam, z dość słabym rozdziałem, który jest jednak potrzebny, by poznać Nancy. Przepraszam wszystkich, ale zrobię z niej typową fangirl i głównie postać komediową. Czekam bardzo na wasze komentarze, potrzebuję sugestii co zmienić i naprawić, żeby to opowiadanie miało jakiś sens, gdyż jest bardzo bliskie memu sercu z powodów prywatnych. Przepraszam też za to, jak nieregularnie pojawiają się rozdziały, ale moje sprawy życiowe okropnie wpływają na moją wenę i samopoczucie. Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze i serdecznie was pozdrawiam <3.  

W jej oczach.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz