Rozdział 2.

145 14 1
                                    

Jasmine POV

Odkąd rozstałam się z Jake'iem nie mogłam mieszkać z nim pod jednym dachem, jednak sytuacja finansowa nie pozwoliła mi na odejście. We troje wynajęliśmy tymczasowe mieszkanie, które po pewnym czasie miało zostać tylko i wyłącznie dla Jake'a. Cóż za absurd mieszkać z dwoma chłopakami do których się coś czuje. 

Wszystkie pieniądze, które zarabiałam jako kelnerka w pobliskim barze oddawałam ojcu, aby jakoś utrzymać jego i rosnącą w mgnieniu oka Hope. Mimo bliskiej, tragicznej przeszłości taty nie bałam się mu powierzyć opieki nad dzieckiem. Dobrze wiedziałam że nie pozwoli sobie więcej na chwile zapomnienia.

Dochodziła godzina 22, a ja właśnie skończyłam zmianę w pracy. Przebrałam się w swoje ubranie i wyszłam tylnymi drzwiami wyrzucając wypełnione po brzegi worki na śmieci. Z tyłu budynku jak zawsze roiło się od pijaków leżących na podłodze albo wymiotujących po krzakach. To dziwne, że policja, która przejeżdżała tędy notorycznie nic w związku z tym nie robiła, tylko potrząsała bezradnie głowami. Listopad to jednak nie jest najcieplejszy miesiąc i nie trudno o jakieś tragedie związane z mrozem. 

Z pracy do domu było jakieś 5 minut, przez co nie musiałam brać taksówki ani nic w tym stylu. Weszłam do kamienicy, w której wynajmowaliśmy mieszkanie, a następnie do odpowiedniej klatki schodowej. Gdy otworzyłam drzwi do moich nozdrzy doszedł zapach alkoholu.

-już jestem - krzyknęłam ściągając szalik. 

-Nikogo to nie obchodzi - odkrzyknął Jake. Przewróciłam oczami i udałam się do pokoju, gdzie oboje oglądali jakiś mecz. Stanęłam naprzeciw telewizora, przez co spotkałam się ze wzburzonymi spojrzeniami skierowanymi w moją stronę.

-Możesz odsunąć swoje dupsko sprzed telewizora? - zapytał z wyczuwanym jadem w głosie Jake. Luke słysząc te słowa parsknął śmiechem, jednak zauważywszy kurwiki w moich oczach odchrząknął znacząco i poklepał towarzysza po ramieniu.

Alkohol działał na nich bratersko, gdyż na trzeźwo nigdy by nie siedzieli na jednej kanapie razem. Nienawidzili się i wiecznie we wszystkim rywalizowali. Jednakże nie było powodów, żeby się dziwić.

Poszłam do kuchni i przyrządziłam sobie małą kolację, następnie wzięłam piżamę i poszłam wziąć prysznic. Gdy wyszłam owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam rozczesywać mokre włosy. 

-Jasmine? - Luke zapukał do drzwi od łazienki

-Hm? - mruknęłam męcząc się z mokrymi kudłami

-No bo ja siku muszę - jęknął szarpiąc za klamkę

-Luke..  nie mogę cie wpuścić - mruknęłam tłumiąc śmiech

-Zsikam się - jęknął napierając na drzwi

-To już nie mój problem.. idź do sąsiadki - krzyknęłam przeglądając się w lustrze

-To nie jest śmieszne - warknął - otwórz noooo 

Przewróciłam oczami i przekręciłam zamek w drzwiach. Wyszłam z łazienki i oparłam się o pobliską ścianę. Chłopak ledwo wczołgał się do łazienki i zamknął tam na dobre. W tym samym momencie z pokoju wyszedł Jake. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Zlustrował mnie wzrokiem pełnym zadowolenia i wrócił do pokoju, zapominając po co wyszedł. 

-Długo jeszcze Luke? - z łazienki nie dochodził ani jeden dźwięk co oznaczało tylko jedno. Albo on sobie robi jaja, albo zasnął.. - Luke wyłaź.. w tej chwili ! - zaczęłam dobijać się do drzwi jednak na marne.. do rana nie wyjdzie. Postanowiłam wrócić do swojego pokoju i założyć inną piżamę. Zamknęłam drzwi na klucz, na wypadek gdyby Jake zechciał mnie nagle odwiedzić i przebrałam się. Weszłam pod kołdrę i zamknęłam oczy. Szybko zasnęłam.

~~~~

Obudziłam się o 8 rano. Promienie słoneczne wkradające się przez okno poraziły mnie momentalnie, przez co musiałam zakryć twarz ręką. Wstałam i przekręciłam zamek od pokoju, otworzyłam drzwi i zaczęłam nasłuchiwać. Cisza. Przeszłam do salonu, a tam zobaczyłam coś, czego się nie spodziewałam. Jake w towarzystwie jakiejś pół nagiej panienki leżał na kanapie, a Luke spał na podłodze. Dookoła było pełno porozrzucanych opakowań po piwach. Nie wiem co bardziej mnie zszokowało, ale poczułam nagły przypływ złości. 

Zaczęłam zbierać porozrzucane ubrania taniej dziwki, poszłam pod kran w łazience i wrzuciłam tam jej ciuchy. Gdy już całe były przesiąknięte - wzięłam je i wróciłam do burdelu. Złapałam najbliższą szklankę, która leżała pod ręką i rzuciłam z impetem o podłogę. Huk jaki rozległ się w pokoju obudził wszystkich. 

-Zabieraj laluniu swoje szmaty - rzuciłam ubrania na dziewczynę, która natychmiast wydała z siebie skrzeczący pisk - i wypieprzaj z tego domu.

-Jasmine kurwa - warknął Jake podnosząc się

-Nie słyszałaś? - wrzasnęłam w stronę brunetki. Obrzuciła mnie wzrokiem pełnym pogardy i z obrzydzeniem włożyła mokre ciuchy, po czym opuściła mieszkanie.

-Masz jakiś problem? - Jake podszedł do mnie tak blisko, że praktycznie stykaliśmy się nosami.

-Tak mam - syknęłam cicho

-Słucham, wyżal się jak Ci ciężko - uśmiechnął się złośliwie i minął mnie w przejściu. Od razu sięgnęłam po torebkę, wyjęłam z niej papierosy i poszłam na balkon. Wyciągnęłam jednego i zapaliłam. Po chwili dołączył do mnie Luke, który natychmiast wyrwał mi fajkę z ręki i wyrzucił daleko w dół.

-Co ty zrobiłeś?!- krzyknęłam.

-Jasmine, mu nie jest łatwo - mruknął łapiąc mnie za ramię. Nie sądziłam, że zacznie jego temat. Przeważnie rozmawialiśmy o jakiś bzdurach, a nie o innych chłopakach.

-To że nie jest mu łatwo to nie powód, żeby robił gównoburze o wszystko - jęknęłam zrezygnowana- tak wiem, zraniłam jego malusieńką duszyczkę, kiedy całowałam się z tobą, ale było minęło. Ja nie robie mu wyrzutów o to że sypia z jakimiś laskami z burdelu. Nie jestem zazdrosna.

-Jesteś - zaśmiał się wpatrując w niebo

-Nie jestem - odpowiedziałam również się śmiejąc - no może trochę - dodałam po krótkiej chwili bardzo poważnym tonem. Wtedy zrozumiałam, że to prawda. 

Bezwarunkowa miłość - Porwana cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz