Rozdział 5.

101 11 0
                                    

Jake POV

Otworzyłem drzwi od mieszkania kluczem i wszedłem do środka. Usłyszałem szuranie kapci dobiegające z kuchni, więc to pewnie tam siedziała moja mieszkalna familia. Przewróciłem oczami  jednocześnie obawiając się tego, co za pare chwil zobaczę. Pomimo moich niepewności zastałem ich na całkiem normalnej sytuacji.

-Gdzie byłeś? - zapytała dziewczyna przeżuwając kawałek jedzenia. Nie odpowiedziałem jej nic, przez co się delikatnie wkurzyła. Bingo . Jake 1 : Jasmine 0. - możesz mi łaskawie odpowiedzieć?

-możesz mi łaskawie przestać męczyć dupsko - zapytałem posyłając wścibski uśmieszek, który od paru dni stał się moim ulubionym. Dziewczyna spojrzała na mnie smutno i pokręciła ledwo zauważalnie głową. 

-Jedz bo się spóźnisz - mruknął Luke siedzący naprzeciw Jass. Zaśmiałem się na te słowa, przez co oboje na mnie spojrzeli.

-Jakież to opiekuńcze - nagle dziewczyna głośno odstawiła kubek z herbatą, wstała od stołu i przeszła do przedpokoju. Narzuciła na siebie kurtkę i z trzaskiem opuściła mieszkanie - to pewnie te dni.. no wiesz - prychnąłem - przejdzie jej.

Ku mojemu zdziwieniu Luke nie pozostawił tego bez słowa. Również wstał od stołu i podszedł do mnie. Kątem oka widziałem jak napinają mu się mięśnie żuchwy. Do cholery.. to, że kobiety mają okres to rozumiem, ale żeby chłopak !? 

- Wiesz, że w jej oczach jesteś nikim? - zapytał zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Myślisz, że mnie to obchodzi? - warknąłem

- Stary.. nie lubie cie i dobrze o tym wiesz. Przyjaźnić się możemy jedynie wtedy, kiedy jesteśmy pijani. Narazie wszystkie pieniądze przeznaczamy dla ojca Jassmine, więc do cholery.. mógłbyś jej pomóc, wesprzeć ją, a nie rujnować wasze relacje jeszcze bardziej.

- Myślisz, że dla mnie było to wszystko łatwe? Odpowiedz brzmi : nie. Więc bądź łaskaw i chociaż ty mnie dziś nie wkurwiaj. 

- Pogódź się z nią - wyciągnął fajkę z kieszeni i zapalił - nie widzisz, że ona cierpi? Nie widzisz, że za każdym razem gdy wstaje ma mokre powieki od łez? 

- Co ona cię tak nagle obchodzi, hmm? - mimo, że z zewnątrz nadal trzymałem postawę to w środku coś we mnie pękało. Każde słowo tego debila dobijało mnie bardziej.

- Wiedziałbyś, gdybyś wczoraj był tutaj.. w domu 

-O czym mówisz?

- Próbujemy z Jass jeszcze raz - odpowiedział wypuszczając kłębek dymu przez okno. Wspomnienie zamazało rzeczywistość.

Siedziałem z Jasmine przed domem w ciepłą, letnią noc. Siedzieliśmy na schodach wejściowych, dokładnie tam, gdzie pare dni temu pocałowała się z Luke'iem. Nie mogłem zapomnieć momentu, kiedy tak bardzo zawalił mi się świat. 

-To nie była chwila zapomnienia Jake - to był wstęp do historii, której nie chciałbym usłyszeć ponownie. Opowiedziała mi o pocałunku, o uczuciu które żywi do tego debila. Słuchałem jej w ciszy, nie potrafiłem znaleźć słowa, które zobrazowałoby to co właśnie czułem.

-Jasmine.. - złapałem jej zapłakaną twarz w dłonie - przepraszam ale ja tak nie mogę - odpowiedziałem wpatrując się w jej przeszklone oczy. 

-Ja tak bardzo cie przepraszam Jake - wybełkotała pociągając nogą

-Nie możesz mnie przepraszać za to, że czujesz coś do kogoś innego Jass.

-Ale do ciebie też coś czuje - wstała, kiedy zrobiłem to samo.

-Nie potrafię tak żyć

-A ja nie potrafię wybrać Jake - chciała się przytulić, jednak odsunąłem się na krok. To uczucie musiało zakończyć się dokładnie wtedy i w ten sposób.

-Gdybyś tak naprawdę czuła coś do mnie, nigdy byś nie poczuła tego samego do kogoś innego. Przecież wiesz Jass. Potrzebujesz tego uczucia, jednak nie wiesz.. Brzydzę się osób, którzy nie wiedzą co do kogo czują.

-Czyli to koniec? - zapytała zanosząc się płaczem

-Tak Jasmine. To koniec - spojrzałem na nią, stojącą pod werandą i odwracając się na pięcie ruszyłem przed siebie. Nie zważając na to, że właściwie to ja mieszkam w tym domu, po prostu ruszyłem w drogę. 

Jasmine POV

-Thompson - krzyknął szef z zaplecza - ty już możesz iść do domu. Oskar cie zaraz zmieni. - jak powiedział, tak zrobiłam. Ściągnęłam fartuch i zabrałam swoją torebkę. Jak zawsze wzięłam pełne śmieci worki i wrzuciłam do koszów. Gdy opuściłam pomieszczenie uderzyło mnie zimne powietrze, przez co szczelniej opatuliłam się cienką kurtką. 

W pewnym momencie usłyszałam jakieś dziwne szmery zza pleców. Stwierdziłam, że prędzej wyjdę z tego cało jeśli teraz przyspieszę, a nie pójdę w tamtą stronę, jak w każdych możliwych horrorach. Obejrzałam się i zobaczyłam chłopaka w kapturze, który szedł centralnie za mną. Serce przyspieszyło swoje bicie, a nogi mimowolnie rwały się do ucieczki. Nie możesz biec - myślałam w tamtej chwili - zaraz wyjdziesz na rynek i już będziesz bezpieczna Jasmine. Jeszcze tylko pare malutkich kroczków dzieli cię od granicy.      Postanowiłam wyciągnąć telefon z kieszeni, próbowałam coś napisać, jednak jak na złość, komórka zacięła się w chwili gdy ją włączałam. O ironio.. Obróciłam się i z przerażeniem zobaczyłam, że zakapturzona postać jest coraz bliżej i bliżej. Oddech przyspieszył, a wydychana mgiełka zasłaniała mi widok. Obróciłam głowę spowrotem w kierunku mojego chodu, jednak coś mi uniemożliwiło dalszą drogę. Uderzyłam głową o klatkę piersiową drugiego zakapturzonego chłopaka tak mocno, że upadłam do tyłu. O cholera..

Bezwarunkowa miłość - Porwana cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz