Rozdział 14.

87 10 0
                                    

Jake POV

Siedzieliśmy przy stole w mieszkaniu Kris'a. Musieliśmy odreagować dzisiejsze wydarzenia zatracając się w głupich rozmowach, polewając sobie napój bogów. Wszystko poszło dość sprawnie. Tak jak się obawialiśmy, po południu zaczął się robić ruch na klatce schodowej. Weszliśmy do naszego mieszkania i zastanawialiśmy się jak wyciągnąć martwą, ledwie trzymającą się kupy, kobietę z jej domu. W pewnym momencie wpadliśmy na pomysł. Wzięliśmy farbę do malowania i udaliśmy się na piętro wyżej. Sprawdziliśmy stabilność szafy. Była dosyć lekka jak na tak stare meble. Otworzyliśmy wszystkie okna w mieszkaniu i otworzyliśmy szafę, położyliśmy ją na ziemi, rozwiązaliśmy siedzącą kobietę i z trudem wpakowaliśmy ją do środka. Zamknęliśmy drzwiczki i wylaliśmy trochę czerwonej farby na samą górę. Z pomocą Kris'a, James'a i Luke'a znieśliśmy mebel. Słowa się spełniły, gdy tłukliśmy się na korytarzu, pokolei drzwi się otwierały i zaglądały przez nie ciekawskie głowy. Mieliśmy doskonałe wytłumaczenie 

-Przepraszamy Proszę Pani. Niestety podczas malowania na górze wylała się farba na mebel. Jako że to antyk, kolor przesiąkł do drewna i niestety zostały ślady. Mogliśmy ją po prostu wyrzucić przez balkon, jednak wie pani.. Sentyment, lata spędziliśmy u boku tej szafy 

Takim właśnie argumentem zbywaliśmy ciekawskie spojrzenia. Chociaż nie było to do końca przemyślane, to lepsze to niż powiedzenie że ukrywamy tam zmasakrowane zwłoki starszej pani, która prawdopodobnie nieświadoma tego co robi, wpuściła do mieszkania morderce, który posłużył się nią, ażeby dać nam ostrzeżenie.

Później wywieźliśmy ciało do najbliższego lasu, wykopaliśmy duży dół i włożyliśmy tam ciało kobiety. Może to straszny sposób na pochowanie czyjegoś ciała, jednak nic z tym nie mogłem zrobić. Z lasu wróciliśmy tutaj, do mieszkania Kris'a, gdzie postanowiliśmy się trochę rozluźnić

Luke POV 

-Nie rozumiem - zacząłem - z kim mamy do czynienia. Słuchajcie, to co się dzieje jest nie normalne. Co ta dziewczyna ma w sobie? Kocham ją niesamowicie mocno, jednak mam to głupie przeczucie ,że nigdy więcej się już nie zobaczymy. 

-Stary - odezwał się Jake - znajdziemy ją. Żywą. Wszystko będzie dobrze, mieliśmy już wiele takich sytuacji w ostatnim czasie. Wszystko wyglądało na coś strasznego, nie do przeżycia ,a jednak.

-Co jak co - wtrącił się właściciel mieszkania - jednak myślę, że powinniśmy działać, zamiast siedzieć bezczynnie. Skoro się tak starają, żeby dać nam jakiekolwiek wskazówki.. Szykuje się coś wielkiego - wywróżył, po czym podniósł kieliszek z wódką i przelał ją do gardła.

Impreza trwała jeszcze jakieś pare godzin. Nie mieliśmy ochoty wychodzić na miasto, więc cały czas siedzieliśmy przy stole. Alkohol bardzo często uderzał nam do głowy, jednak nie w tym przypadku. Tutaj świadomość stale nam przypominała o sytuacji, w której jesteśmy. Wtedy nie wiedzieliśmy, że to nasza ostatnia spokojna noc.

Victoria POV

-Kochanie, czemu nie śpisz? - zapytałam Mark'a, który od paru minut głośno pałętał się po domu.

-Tak właściwie - odezwał się ojciec Jasmine - to przeze mnie. Maleńka nie może zasnąć, chyba zęby jej rosną bo ciągle płacze i płacze - szepnął kołysząc dziecko. Pomimo tego, przez co przeszedł, nie wyglądał najgorzej. Był dosyć chudy, jego ciuchy wprost wisiały na nim. Jego kilkudniowy zarost świadczył o tym ile czasu wkładał w wychowanie dziecka. Bardzo współczułam mu jego obecnego położenia, najpierw stracił córkę, potem żonę, córka wróciła z dzieckiem, a później znowu ją stracił. Człowiek wiele przeszedł, niestety przez moją ciąże nie mogłam dźwigać, ani zbyt dużo chodzić.

-Spróbuj natrzeć ząbki maścią - powiedziałam i sięgnęłam do komody. Wyjęłam z niej czarne opakowanie i podałam mu. 

-Cały czas zastanawiam się nad tą zagadką - powiedział Mark ziewając. Niezbyt dobrą pore na myślenie sobie wybrałeś mój mężu.

-O czym mowa? - zapytał Mathew. Chciałam coś powiedzieć, jednak mój mąż mnie wyprzedził. 

-Szukaliśmy śladów po porwaniu Jasmine. Niestety, nic nie udało nam się zaleźć. Nic oprócz pewnego liściku - ominął najważniejsze fakty, o których chyba postanowił nie mówić. Na jego miejscu postąpiłabym tak samo - przysłali nam to w postaci jakiejś zagadki.

-Nikt niestety nie wie o co może chodzić - dodałam - Było tam napisane " Opłakując tu żywą osobę, sami możemy stać się martwymi" - ojciec Jasmine pokiwał głową i dał mi do zrozumienia że to nie jest aż taka prosta zagadka. Byliśmy w ciemnym labiryncie, z której nie było wyjścia.

Po kilku minutach wszyscy rozeszli się do pokoi. Był środek w nocy, więc żadne z nas nie miało problemu z zaśnięciem. Jeszcze chwile wsłuchiwałam się w szlochy małej Hope, jednak po chwili oddałam się Morfeuszowi. Zasnęłam.

Z samego rana przygotowałam śniadanie dla wszystkich. Była niedziela, więc zrobiłam coś specjalnego. Nakryłam do stołu, zaparzyłam herbatę i zawołałam wszystkich domowników na śniadanie. Pierwszy przyjechał Patryk. Jak zawsze na jego twarzy był widoczny smutek ukryty pod nieszczerym uśmiechem. Próbował zamaskować to, jak czuje się od kilku miesięcy. Na marne. Później na dół zszedł Mark, a na samym końcu Mathew. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Po krótkiej chwili, podczas której słychać było jedynie brzęk uderzania sztućcami o talerze, usłyszeliśmy coś co nas przeraziło. 

-Cmentarz - wypalił Mathew. Na jego twarzy widać było skupienie i zrezygnowanie w jednym - Miejsce na którym odwiedzamy zmarłych. Niee.. - jęknął 

-Poczekaj, poczekaj - powiedział Mark - kto leży na najbliższym cmentarzu? Kto bliski Jasmine?

-Jedynie ojciec i matka. Reszta rodziny jest pochowana w innych miastach.

-Dziwne - mruknął pod nosem - przecież oboje nie żyją, co to by miało znaczyć?

-Matka Jass umarła na jej oczach, a ojciec? Czy mamy pewność że on naprawdę nie żyje?

-Victorio - burknął Mark - przestań

-Przepraszam - powiedziałam - ale na wszelki wypadek. Warto powiadomić o tym chłopaków

-Najbardziej w tym wszystkim intryguje mnie ostatnia część - wypalił Patryk jak gdyby nas wcale nie słuchał - sam może stać się martwym.. musimy się ruszać. Nie mamy dużo czasu.


Uwaga. Bardzo przepraszam za pisanie z opóźnieniem kilkudniowym rozdziałów, jednak w przyszłym tygodniu piszę egzaminy, więc staram się powtarzać materiał, przez co nie mam czasu na pisanie. W weekend pojawią się dwa zaległe rozdziały. Jeszcze raz przepraszam.

Bezwarunkowa miłość - Porwana cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz