Luke POV
Minęły dwa dni od pobytu u Kacpra. Przez cały ten czas szukaliśmy jakiś poszlak, które powiedziałyby nam kto to mógł zrobić. Gdybanie na ten czas strasznie utrudniało nam sytuacje, w niczym nie pomagało. W pewnym momencie straciliśmy już nadzieje na cokolwiek, uświadomiliśmy sobie że naprawdę nie ma żartów. I chociaż pracowaliśmy z całych sił, nic nam to nie dawało.. aż do dzisiejszego poranka.
Obudził mnie natarczywy dzwonek do drzwi. Otworzyłem oczy i zaspany wyczłapałem się z łóżka. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je na oścież. Naprzeciw mnie stała moja starsza sąsiadka z góry, która na widok tego, że byłem w samych bokserkach, odchrząknęła znacząco. Wyglądała jak na taką, która poszła do kościoła, po czym okazało się że msza się przesunęła na wcześniejszą godzinę, i wróciła zawiedziona, zarazem przestraszona co powiedzą jej koleżanki.
-Jaki jest powód, że budzi mnie pani o tak wczesnej porze? - mruknąłem opierając się na framudze drzwi.
-Dostałam dzisiaj jakąś paczkę, która ewidentnie była do was. Ktoś widocznie musiał sobie pomylić piętra - powiedziała lekko drżącym głosem, po czym podała mi pudełko.
-Wszystko okej, proszę pani? - zapytałem widząc jej szczęśliwą minę, kiedy przyjąłem pudełko
-Naturalnie - odpowiedziała - muszę już wracać, zostawiłam wodę na gazie, chyba czajnik gwiżdże - dodała po czym odwróciła się bez słowa i ruszyła do góry schodami. Widziałem jak mozolnie wlokła się na górę, z każdym krokiem okropnie sapiąc.
-Dziękuje za paczkę - krzyknąłem. Kobieta nadal się nie odwróciła, jedynie mruknęła cicho pod nosem "nie ma za co" i zniknęła pozostawiając za sobą odgłos szurających o schody kapci.
Trzasnąłem drzwi i poszedłem do kuchni. Usiadłem przy stole i zacząłem przyglądać się z bliska otrzymanej paczce. Była bardzo starannie zapakowana czerwonym papierem. Niczym prezent urodzinowy, albo taki pod choinkę.. których z resztą nigdy nie dostawałem.
-Co sie tak na to gapisz? - usłyszałem zachrypnięty głos zza pleców. Obróciłem się i posłałem chłopakowi zaciekawione spojrzenie.
-Czemu już nie śpisz? -zapytałem
-Przez te ostatnie sytuacje mam słaby sen, co chwile się budzę - powiedział - z resztą mógłbyś kurwa ciszej zamykać drzwi - warknął
-Sory - zaśmiałem się - nie moja wina, że ta starucha z góry, która zawsze narzeka na głośną muzykę. Z resztą patrz co tutaj mam - potrząsnąłem pudełko - przyniosła to nam.
-Co jest w środku? - zapytał
-Nie mam pojęcia - mruknąłem
-To dlaczego tego nie otworzysz? - podszedł do blatu i sięgnął po duży nóż. Odwrócił się do mnie i podał mi go.
-I tu jest problem - stwierdziłem - przyniosła to twierdząc, że ktoś pomylił piętra.
-Co w tym dziwnego?
-Skąd wiedziała że to akurat do nas? Obejrzałem dokładnie całe opakowanie i nie było na nim żadnej kartki ani nic potwierdzającego, że to akurat adresowane do nas. Przejrzałem każdy milimetr tego gówna, nawet żadnych inicjałów. Nic - wyjaśniłem.
-Myślę, że powinniśmy się o to zapytać jej - obdarzył mnie zdziwionym spojrzeniem i przeszedł do swojego pokoju, sięgnął po byle jakie spodnie i wrócił usiłując je ubrać - co się tak lampisz? Zbieraj się - zrobiłem jak kazał, ubrałem byle jakie spodnie które leżały najbliżej i oboje wyszliśmy z mieszkania. Przeskakując schodek po schodku dostaliśmy się na następne piętro. Stanęliśmy po drzwi i spojrzeliśmy sobie w oczy. Pierwszy zaczął pukać Jake.
-Pani Waresson, wiem że pani tam jest - krzyknął do drzwi - chcielibyśmy tylko porozmawiać
-Chodzi o paczkę z dzisiaj - dodałem natarczywie dzwoniąc dzwonkiem.
-Może nie powinniśmy się tak dobijać? - zapytał drapiąc się po karku
-Jest stara i głucha, możemy - skwitowałem posyłając mu szczery uśmiech
-Pani Waresson - jęknął - my tylko tak na chwileczkę nooo - powiedział i nacisnął na klamkę. Ku naszemu zdziwieniu drzwi otworzyły się bez problemu - Pani Waresson? - krzyknął wgłąb. Nikt nie odpowiadał. Do naszych nozdrzy doszedł zapach spalenizny. Weszliśmy do środka.
-Niezłe mieszkanie proszę Pani - mruknął. Faktycznie, kobieta mieszkała w całkiem przytulnym mieszkaniu. Obecnie staliśmy w świeżo wymalowanym pokoiku. Na każdej ścianie wisiał jakiś święty obrazek, jak to bywa u osób starszych, dywanik pod nogami, kilka szafek i luster. Przeszliśmy do pomieszczenia, skąd nieznośnie śmierdziało. Wszystko wyglądało, jakby Pani Waresson wyszła gdzieś na chwilę, zapominając o pozostawionych na gazie naczyniach. Szybko złapałem pusty garnek i odstawiłem gdzieś na bok. Był strasznie gorący przez co oparzyłem sobie opuszki palców i zakląłem pod nosem.
-Kurwa mać - odkręciłem kran z zimną wodą i włożyłem tam łapę. Spojrzałem na towarzysza który dokładnie oglądał kuchnie. Było to dość małe pomieszczenie, w którym znajdował się stół, lodówka, kilka blatów i różne pierdoły kuchenne. Nic specjalnego. Oczywiście jak każda stara gospodyni miała tych gadżetów od cholery.
-Idę ogarnąć reszte pokoi - powiedział po czym wyszedł. Słychać było zamykanie i otwieranie różnych drzwi. W pewnym momencie dosłyszałem ciche przekleństwo.
-Chyba mamy problem - odpowiedział łamiącym się głosem
-co jest? - odkrzyknąłem podążając do tego samego pokoju, w którym przebywał Jake.
-Chyba gadaliśmy do trupa stary.
![](https://img.wattpad.com/cover/87055036-288-k267861.jpg)
CZYTASZ
Bezwarunkowa miłość - Porwana cz.2
Horror"Bezwarunkowa miłość" to kontynuacja książki "Dwa przeciwieństwa". Nie będzie ona tak długa jak poprzednia ,ale z pewnością bardziej zgrana i tajemnicza. W grę wchodzi kolejne porwanie, jednak tym razem, jest to gra na czas. Gra o życie jednego z...