Rozdział 8.

110 10 0
                                    

Jake POV

Atmosfera przy stole się rozkręcała. Na samym początku nie myślałem, że to spotkanie może być tak zabawne. Wszyscy żartowali i świetnie się bawili. Jedyne kogo brakowało to Jasmine i Luke'a którzy akurat musieli wyjść na ten cholerny spacer. Całe szczęście, że pogodzenie się z nią miałem już za sobą. W pewnym momencie usłyszałem skrzypienie drzwi, przyszli. Tuż po chwili zza rogu wychylił się Luke. Wyglądał zupełnie inaczej. Był blady jak ściana,a kostki miał porozwalane, czerwone od krwi. W ręce trzymał kurczowo ściśnięty telefon. 

Wszyscy zaprzestali swoich rozmów. Słychać było gwałtowne odkładanie szklanek lub sztućców. Tak samo jak ja spojrzeli na Luke'a, nie rozumiejąc o co chodzi.

-Ona.znowu.zniknęła - wypowiedział przez zaciśnięte zęby, po czym podniósł telefon do góry i pocisnął nim o najbliższą ścianę. Komórka rozwaliła się na parę części i z hukiem uderzyła o ziemię. Victoria natychmiast wstała od stołu i podbiegła do chłopaka.

-Jak to zniknęła? - spojrzała mu prosto w oczy - Co się stało Luke? Gdzie jest Jasmine? - zadawała pytania tak szybko jak tylko mogła. Chłopak jakby nie słysząc niczego ,wpatrywał się w jeden punkt w podłodze, nawet nie mrugał - Odpowiedz mi do cholery - wrzasnęła

Luke w pewnym momencie podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Prawdę mówiąc mordował mnie wzrokiem. Złapał mnie za koszulę i popchnął do tyłu.

-Dlaczego nie odbierałeś tego cholernego telefonu? - warknął - dlaczego!? Czy naprawdę było tak ciężko odebrać chociaż jeden raz! - zupełnie go nie rozumiałem. Obdarzyłem go wzrokiem pełnym zdziwienia i sięgnąłem po telefon. Sprawdziłem wyświetlacz i rzeczywiście. Dzwonił do mnie 8 razy. Minuta po minucie. Poczułem jak zalewa mnie fala gniewu, spowodowana przez wyciszony telefon.

-Gdzie ona jest? - zapytałem i tak wiedząc że nie uzyskam odpowiedzi. Spiorunował mnie wzrokiem.

-Myślisz, że gdybym wiedział to bym tu teraz był!? - krzyknął

-Nie podnoś głosu Luke - warknęła Victoria skinając głową w stronę stołu

-Jak? - zapytał - jak mam nie podnosić głosu gdy nie wiem gdzie ona jest? Myślisz,że to jakiś żart, tak? To spójrz na to - powiedział i rzucił na podłogę białą kopertę - szliśmy parkiem i tak po prostu pojawiło się paru gości. Obrazili ją, więc stanąłem w obronie. Gdy było po wszystkim obróciłem się i po prostu jej nie było. Jedyne co tam zastałem to to.. Dzwoniłem, wołałem.

Mark, pierwszy raz odkąd pojawił się tutaj Luke, wstał od stołu i podszedł do nas. Wyciągnął rękę po białą kopertę i dokładnie się jej przyjrzał. 

-Nic nie wymyślimy jak będziemy tutaj siedzieli - powiedział - wracamy na stare śmiecie - wyciągnął telefon i wybrał numer James'a. Odebrał zaraz po paru sygnałach.

-Hej stary. Jest pilna sprawa. Dość delikatna. Chodzi o Jasmine...  została znowu porwana - podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. Dokładnie rozejrzał się po okolicy po czym przeszedł do kolejnego okna. W pewnym momencie zastygł w miejscu - tak czy siak, jesteśmy obserwowani. Każdy nasz ruch - obejrzał się za siebie i po chwili włączył głośnomówiący.

-Co robimy najpierw? - odezwał się James

-Myślę, że zaczniemy od sprawy Kacpra. Nasze biznesy nie do końca zostały wyjaśnione. Wszystko zakończyło się zemstą na Patryku i koniec. Cisza. Nie sądzisz że to dziwne?

-Teraz nie będziemy rozważać czy to dziwne czy nie. Pakujcie się i przyjeżdżajcie do biura. Dzisiaj nie ma sensu już , jutro rano zajmiemy się tym wszystkim. 

-Będziesz miał dostęp do sprawdzenia odcisków palców? - zapytał Mark przyglądając się z dala białej kopercie

-Postaram się to załatwić - mruknął - omówimy wszystko na miejscu. Do zobaczenia 

-Trzymaj się - odpowiedział Mark i rozłączył się. Zmierzył spojrzeniem wszystkich i podszedł do swej ciężarnej żony. Objął ją ramieniem i czule pocałował.

-Mark, proszę - jęknęła - ja nie dam rady sama - spojrzała na swój dobrze widoczny brzuch. Od stołu wstał ojciec Jasmine, który jak widać, cały zszokowany zaczął tylko kiwać głową.

-Nie możesz jej teraz zostawić. Musisz siedzieć tutaj z nią. Nie po to oddawałeś władzę James'owi żeby teraz pracować. Myślę, że ludzie, których wszystkiego nauczyłeś sami doskonale dadzą sobie radę. Wiem, że chodzi tutaj znowu o życie mojej córki - w tym momencie głos mu się załamał a łzy spłynęły po policzkach. Tak długo jak siedział tutaj cicho, tyle czasu kłębił w sobie te emocje, którym nareszcie dał upust - ale i tak zrobiłeś bardzo dużo. Nie mogę wymagać od ciebie zostawienia swojej przyszłej rodziny dla mojej. 

Nastąpiła chwila ciszy, po czym Mark , zdezorientowany tym wszystkim po prostu przytaknął.

-Zbierajmy się, musimy wracać - powiedział ledwo słyszalnie Luke. 

~~~

Luke POV

Po powrocie do domu bez słowa rozeszliśmy się do swoich pokojów. Żaden z nas nie miał ochoty ani na alkohol, ani na jedzenie, ani na imprezy. Jedyne na co miałem ochotę to rozwalenie sobie pięści o ścianę. Poszedłem do łazienki i resztkami sił wziąłem prysznic. Spojrzałem na siebie w lustrze i po prostu nie mogłem wytrzymać żałości którą widziałem w swoim odbiciu. Była połączona również z bezsilnością, co docierało do mnie najmocniej. 

Aby rozładować emocje uderzyłem z całej siły w lustro znajdujące się nad umywalką. Cios był tak mocny że pękło na wiele kawałków, dokładnie w ten sam sposób co wcześniej telefon. Popękało dokładnie w ten sam sposób, jak moje serce, gdy dziewczyna którą kocham zniknęła bez śladu.

-Tym razem cię odnajdę - wysyczałem przez zaciśnięte zęby - obiecuje ci.

Bezwarunkowa miłość - Porwana cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz