Rozdział 21

49 7 0
                                    

W środku leżało zmasakrowane ciało jakiejś kobiety. Pokolei przeanalizowaliśmy poodrywane części ciała, które nie znajdowały się w trumnie. Stałem nad trumną jako jedyny, wszyscy odeszli gdzieś na bok.
-Jasmine żyje - krzyknąłem jakby natchniony pozytywną energią - spójrzcie na nią - kiwnąłem głową w kierunku trupa.. co wydawało się zbyt entuzjastyczne przez co wszyscy spojrzeli na mnie gniewnym wzrokiem - wszystko to co dostawaliśmy nie było częścią Jasmine..
-oczywiście że nie było - ojciec Jasmine spojrzał na mnie spode łba - czy kiedykolwiek myślałeś że to były jej części ciała?
-Szczerze mówiąc rozmyślałem nad tą opcją.. ale nigdy, przenigdy nie spodziewałem się że najgorsze koszmary i opcje mogą odpłynąć
-Dość tych szczerych pogaduszek - jęknął Jake - jest tam coś jeszcze?
Spojrzałem do środka i rzeczywiście ujrzałem białą kopertę. Sięgnąłem po nią starając się nie dotknąć kobiety.. Wszystko wokół niej było zakrwawione, cuchnęło stęchlizną... jednak nie myślałem o tym zbytnio. Czułem że to właśnie jest koniec naszej podróży. Drżącymi rękoma rozpakowałem kopertę i przeczytałem na głos treść.
-Tam gdzie wszystko się zaczęło, wszystko się skończy.
-Ja chyba wiem co mieli na myśli.. To wszystko zaczęło się w siedzibie..tam gdzie od początku przechowywaliśmy Jasmine - mruknął Kris
-A co z parkiem? Może to chodzi o miejsce, gdzie doszło do porwania Jasmine? - odrzekł James.
-Myślę że nie.. jest środek dnia, zbyt małe pole manewru by zakończyć spotkanie.. Wsiadajcie do samochodu, odbierzemy to co zostało nam zabrane.
Wszyscy wpakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy wprost do naszej siedziby. Kierowca nie starał się nawet przestrzegać prędkości, gdyż teraz najważniejsze było odebranie dziewczyny spowrotem. W drodze powrotnej zabraliśmy Mark'a ze sobą, w razie gdyby byłby potrzebny. Po godzinie jazdy byliśmy na miejscu. Na parkingu rzeczywiście stał obcy samochód, którego żaden z nas wcześniej nie widział. Wszyscy naładowali swoje bronie i wparowali do mieszkania.
-Miło was tutaj powitać - na szczycie schodów zauważyłem mężczyznę. Nie miałem czasu przyjżeć mu się bacznie, gdyż z każdego zakamarka zaczęli wychodzić jacyś dziwni, podejrzani ludzie. Każdy z nich trzymał pistolet i celował prosto na nas - wstrzymajcie się wszyscy z tą bronią - parsknął śmiechem - nie jesteśmy w jakimś filmie akcji - Ostatnia rzecz której szukacie jest w kuchni. Na nas jednak już pora.
-To nie ty będziesz teraz stawiał warunki i wydawał polecenia. Gdzie jest Jasmine?
-Szukajcie aż znajdziecie - wszyscy zawtórowali śmiechem, chociaż w powietrzu wisiała grobowa atmosfera - zbierajmy się.. a jeszcze jedno, przepraszam was za tą całą paradę, troszkę mnie ..poniosło .. ale mam już co chciałem.. - wszyscy ostrożnie wycofali się czekając na nasz ruch. Mark jako pierwszy udał się do kuchni i dokładnie po niej rozejrzał
-Ani śladu dziewczyny
-Myślę że nie tego szukamy - odpowiedział Kris i szybkim krokiem podszedł do okna. Na parapecie leżała kartka na której dużymi literami było napisane "PIWNICA :) "
-coś jest nie tak, dlaczego oni do cholery uciekli.. po co ją porywali?
Te chwile dłużyły się jak nie wiem co.. wszyscy zaczęliśmy biec do piwnicy nawet nie zapalając światła.. Czułem na karku ich przyspieszone oddechy i słowa pośpieszające. Wbiegliśmy do pomieszczenia w której siedziała ona.
-O kurwa

Bezwarunkowa miłość - Porwana cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz