Andie położyła na szafkę nocną szklankę z wodą i tabletki w momencie, kiedy Luke jęknął i zmarszczył brwi, prawdopodobnie budząc się. Miał za sobą ciężką noc i dwa razy spowiadał się w toalecie, podobnie jak reszta męskiego towarzystwa. W nocy, gdy szła dla niego na dół, minęła się z Liz, która przewróciła oczami, wskazując na łazienkę. Więcej nie było potrzebne, a dźwięki, które stamtąd wychodziły, sugerowały aż za nadto kolejnego z problemami żołądkowymi.
Nie była zła na Luke'a. Kimże była, by złościć się za taką rzecz? Dopóki nie przychodził codziennie pijany, ona czuła się z tym w porządku. Była właściwie nieco rozbawiona pijanym Lucasem i jego równie pijanymi słowami, które wyrzucał z siebie jak karabin.
- Chryste, moja głowa - jęknął Luke, nadal nie otwierając swoich oczu.
- Kac morderca nie ma serca - zanuciła, siadając na brzegu łóżka i gładząc jego roztrzepane włosy.
- Cholerna prawda.
W końcu przetarł oczy i spojrzał na Andie, mrużąc je przez wpadające słońce do pokoju, prosto na łóżko Luke'a. Obdarzył ją krzywym uśmiechem, walcząc z bólem głowy, który prawdopodobnie przyćmił jego umysł.
- Jak wielkie bzdury wczoraj mówiłem? - zapytał, przenosząc policzek na jej uda.
- Och, nie było tak źle. To znaczy, zapytałeś, czy pożyczę ci swoje jeansy, a kiedy powiedziałam, że mogą być za małe, próbowałeś mnie przekupić, by je dostać.
- Ja pierdolę - skwitował, na nowo zamykając oczy.
- Ale to nie najgorsze - rzuciła.
- Że co?
- No, potem szukałeś jakiegoś stanika, żeby założyć go na głowę jak dziecko. Ostatecznie, kiedy tylko zwlekłeś się z łóżka, wylądowałeś na ziemi, więc tam skończyły się twoje poszukiwania.
- Zastrzelcie mnie - jęknął.
Andie podała Luke'owi tabletki i szklankę z wodą, a on szybko zażył lek, prawie wylewając za brzeg naczynia. Dziewczyna jedynie pokręciła na to głową z uśmiechem na ustach i rozbawieniem w oczach. Wyglądał prawie jak ktoś, kto nie pił przynajmniej dwa tygodnie.
- Musimy się dzisiaj zbierać - poinformowała go, patrząc na jego skrzywioną w bólu twarz z góry.
- Rany, to dzisiaj?
- Ta, za godzinę powinniśmy wychodzić, ale mamy czas na szybkie śniadanie.
- Jestem tak głodny na myśl o jedzeniu i jednocześnie czuję, jakbym miał to wszystko zwrócić w ciągu minuty.
- Dzięki za informację - powiedziała ze śmiechem. - Moje życie potrzebowało tej wieści.
- To nie tak, że rzygałbym na twoich oczach po raz pierwszy.
- Taaa, to prawda. Okrutna prawda.
***
Śniadanie przebiegło w prawie martwej ciszy, głównie przez duży ból głowy męskiej części zgromadzenia. Jedzenie zajęło im tak wiele czasu, że Andie i Luke musieli od razu zacząć się zbierać. Znieśli swoje torby sportowe, napotykając na przedpokoju całą rodzinę Hemmingsów, którzy byli gotowi do wyściskania najmłodszego syna i brata.
- Mam nadzieję, że za niedługo znowu cię tu zobaczę - powiedziała Liz, podchodząc do Andie. - Polubiłam cię, kochanie.
- Och - mruknęła z rumieńcem. - Cóż, dziękuję, to miłe.
- Taaak, następnym razem poznasz moje dzieciaki, co ty na to? - dorzucił Jack, zarzucając na nią ramię. - Mam nadzieję, że lubisz dzieci?
- Jasne - przytaknęła. - Mam młodszego brata.
CZYTASZ
I'm (not) your girl | L.H. ✔
FanfictionAndie Parker żyła na uboczu, w cieniu siostry i kompletnie niezauważona. Prawie nikt nie wiedział o jej istnieniu, nikt nie wiedział o tym, że sławna Kylie Parker miała bliźniaczkę. Jednak Andie udawała szczęśliwą, kiedy tak naprawdę żadna osoba nie...