Sprzeczności są naszą siłą

1.4K 62 2
                                    

Poznaliście mnie już od strony zawodowej. Wiecie, że jestem Panią Dyrektor w banku, często wylatuje na różne konferencje, szkolenia, projekty. A od strony prywatnej? Kochająca żona i opiekuńcza mama. Poznaliście też mojego milionera, mojego męża. Milioner? I w pełnym słowa tego znaczeniu jak i w drugim innym znaczeniu, milioner uczuć, który darzy nas nimi każdego dnia. Kim jeszcze jestem kiedy nie ma mnie w domu, a za biurkiem stoi puste krzesło?
Jestem pełna sprzeczności, ale umiem porządkować w mojej głowie wszystko. Kiedy potrzebuję chwili wyciszenia i możliwości przeanalizowania życia wybiegam na warszawskie ulice, włączam muzykę i biegnę. Jak daleko? A tak jak nogi poniosą. Czasami mniewam też złość, panikę i zagubienie, wtedy wybieram squash'a. A kiedy chcę się totalnie wychillować siadam po turecku w moim oszklonym gabinecie przed szybami i patrzę na szybko biegnącą Warszawę. Lubię też balet, a zaczęło się wszystko od szkoły musicalowej, do której uczęszczałam od młodości. Moje popołudnia wyglądały jak taki sam powtarzający się monotonny schemat u starszej pani, która siada przed telewizorem i zajada się przękąskami. U mnie wyglądało to troche ambitniej. Kończyłam szkołę, zawsze czekała już na mnie mama w samochodzie, otwierałam drzwi, plecak kładłam na tylne siedzenia i fruuu do drugiej szkoły, tym razem do tej gdzie bardziej chciało mi się chodzić. Ćwiczyłam ciągle to nowe kroki, zawsze wychodziłam przed szereg, aż do czasu liceum, kiedy moje kolano uległo kontuzji. Niestety sielanka szybko się kończy. Moja przyszłość, którą wiązałam z Nowojorską szkoła balatową zamieniła się w Jezioro Łabędzie, czyli moje jezioro łez. Szukałam punktu odniesienia, czegoś takiego zwiazanego z tańczem, gdzie nie będzie potrzebne kolano. Niestety wszystko na marne, nie znalazłam nic co by mnie interesowało, a zostały już mi tylko 2lata liceum. Uczelni było od groma, ale co z tego jak ta wymarzona odpłynęła za ocean i już nigdy nie wróciła. Do teraz zastanawiam się, a co gdyby...
Teraz jestem tu gdzie jestem, cieszę się z tego i nie zamieniłabym mojego miejsca życiowego na żadne inne. Nie chciałam nigdy stanąć przed biurkiem. Zawsze wolałam ruch i możliwość pomysłów. Sprzeczność była moją siłą, zdecydowałam się na taką pracę, na takie studia i jestem z tego dumna, dzięki czemu mogę teraz kochać moją rodzinę, przyjaciół i pracę. Z tańca nie zrezygnowałam, tańczę nadal, ale w małych ilościach. I to jest właśnie mój punkt odniesienia, po latach rehabilitacji stanęłam na sali baletowej. Koleżanki, z którymi tańczyłam w jednej grupie teraz uczą małe baletnice. Żadna z nas nigdy nie zatańczyła na nowojorskim parkiecie. Może to były dla nas za duże wymagania, a nasze życie miało potoczyć się tak jak miało. Postawiłyśmy sobie zbyt duże wymagania, ale na błędach uczymy się najlepiej...

Uczucie milioneraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz