Mrok, Cień i Sara 26: kamienna podłoga

185 6 0
                                    

Stara kamienna podłoga ziębiła jej stopy. Czuła jej gładką, poznaczoną pęknięciami fakturę.

Pamiętała, że piaskowiec pochodził z Gór Świętokrzyskich. Stała pośrodku kuchni i tępo spoglądała przez wykuszowe okno w mgłę szczelnie otulającą cały dom. Trwała tak już długą chwilę z nieprzytomnym wyrazem oczu. Wszystko teraz przychodziło jej z trudem. Ubieranie, chodzenie, parzenie kawy, a nawet myślenie.

Jej uczucia były przytłumione jakby ktoś przydusił ją wielką puchową poduchą. Nie wiedziała co jest wspomnieniem, a co zdarzyło się na prawdę. Przebłyski strasznych wydarzeń mieszały się z najbardziej erotycznym snem jaki kiedykolwiek śniła. Czuła, że wariuje.

Spojrzała w stronę domu wodników.
Na jej kategoryczną prośbę Mrok chociaż bez entuzjazmu, odwiózł ją do domu dziadka. Rozpalił w kominku i załadował lodówkę zapasami. A potem spojrzał na nią smutno, dotknął dłonią jej bladego policzka i wyszedł bez słowa. Zaraz po tym jak wyszedł, zapragnęła żeby wrócił. Wariatka!

Od tej chwili minęło dużo czasu, a ona wciąż stała z opuszczonymi rękami w tym samym miejscu starając się opanować szaleństwo myśli i silny dygot ogarniający ciało.

To wszystko nie miało żadnego sensu. Jej umysł próbował bezskutecznie poradzić sobie z wielkim chaosem jaki w nim panował. Kiedy dwaj mężczyźni odeszli znikła spokojna pewność jaką w jakiś niewytłumaczalny sposób sączyli do jej umysłu.

Chciała się od tego uwolnić, za wszelką cenę. Dlatego ich wygoniła.
W końcu objęła się ramionami, opadła na ziemię i zaniosła się histerycznym płaczem.

***

Cień nie chciał jej zostawiać samej, ale Mrok lepiej rozumiał potrzebę samotności, którą odczuwała Sara.
W końcu jej życie bezpowrotnie się zmieniło. Wodnik z ciężkim sercem zamknął za sobą drzwi jej domu. Wszystko w nim protestowało, kiedy wracał do siebie.

Posiadłość Mejów wyglądała o niebo lepiej niż kiedy Sara tu przybyła. Spojrzał na deski, które sam wymieniał i zdumiało go jak szybko zmieniły kolor, żeby upodobnić się do reszty.
Nawet szeroki, żwirowy podjazd był porządnie zamieciony ze śniegu, a w narożniku koło domu stały trzy wielkie donice z wrzosami.

Uważał, że Sarze jest potrzebny spokój i poczucie bezpieczeństwa, które mogli jej dać. Jednak ona widziała to inaczej. Była wstrząśnięta i zdezorientowana ich kiełkującym związkiem, swoimi strasznymi wspomnieniami i prawdą o własnej naturze, żeby ogarnąć ten cały bałagan musiała pobyć sama.

Chciał uszanować jej wolę, ale nie był pewien, czy mógł ją zostawić całkiem bez pomocy, dlatego ukrył kilka aktywnych nanodronów na parapecie kuchennego okna, przed drzwiami i nad bocznym daszkiem. Dzięki temu odjechał spokojniejszy.

***

Kiedy oprzytomniała zauważyła, że jest ciemno. Siedziała zwinięta w kłębek na ziemi. Była całkiem skostniała, kominek był ciemny, tylko głęboko pod popiołem w żarzyło się kilka małych węgielków.
Sara z westchnieniem wstała i dorzuciła drewna do kominka. Zauważyła, że kochany jak zwykle Mrok przygotował jej opał, z boku kominka stały przynajmniej trzy połupane sągi drewna.

Potem przygotowała sobie kubek gorącego kakao i ukroiła kromkę wiejskiego chleba. Usiadła w ulubionym wielkim fotelu i starała się zmusić do jedzenia. Nie mogła jeść. Miała mętlik w głowie. Od gwałtu starała się odsuwać od siebie jego wspomnienie.

Tym razem jej się nie udało i umysł zagłębił się w strasznych wspomnieniach, żołądek podszedł jej do gardła, więc rzuciła się w stronę łazienki, gdzie zwymiotowała wszystko w gwałtownych spazmach żołądka. Oparła się o zimną porcelanę, ale po kilku minutach mdłości wciąż nie przechodziły i znów zaczęła wymiotować.

AQUARIUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz