Mrok oparł się ciężko o ścianę odgradzającą go od syreny. Stał w korytarzu obok ciemnoniebieskich drzwi do jej mieszkania.
Miał wrażenie, że stara kamienica gada do niego tysiącem skrzypnięć i dudnień.
Pod domem musiała się znajdować linia metra, bo co kilkanaście minut z dołu do góry po murach przebiegało charakterystyczne drżenie. Z samej góry przez podniszczony witraż padał snop księżycowego światła, ale na okrągłej klatce schodowej było prawie zupełnie ciemno.Wodnik użył elektronicznego kamuflażu i jego kontury na tle ściany zatarły się na tyle, że był prawie niewidoczny. Teraz zobaczyć mógłby go tylko ktoś, kto by się o niego potknął.
Kusiło go, żeby po prostu podejść do drzwi i zapukać. Ale nie, dziewczyna nigdy nie widziała prawdziwego wodnika, szybko zorientowała by się, że coś jest z nim nie w porządku. Mimo, że z daleka mógł uchodzić za wyjątkowo wysokiego człowieka, bez trudu wyczuła by jego obcość, w końcu na co dzień była otoczona ludźmi, a on tylko od czasu do czasu bywał na Ziemi i nie zdołał do końca przyzwyczaić się do ziemskich warunków.
No i co niby miał jej powiedzieć? Kąciki jego ust drgnęły nieznacznie, wyobraził humorem, jak puka do drzwi i mówi do zdumionej dziewczyny: witam, pakuj się, zabieram Cię do bazy księżycowej, a potem jeszcze dalej, w najlepszym razie zatrzasnęła by drzwi przed jego nosem.
Przymknął oczy i starał się nadal pozostać nieruchomy jak posąg. Sprawiało mu to coraz większą trudność. Wloty skrzeli po bokach szyi w tym suchym zakurzonym powietrzu piekły go mocno, żałował, że w ogóle musi oddychać. Z każdym łykiem powietrza do jego płuc trafiał jej ledwo wyczuwalny zapach, delikatny słodki, ale teraz dodatkowo przesycony mocną nutką strachu. Zadygotał.
Całe jego wnętrze po raz kolejny przeszył silny dreszcz, ta wewnętrzna odpowiedź skrajnie go drażniła i nic nie mógł z nią zrobić. Usiłował wytłumić, ale z każdą chwilą bardziej przegrywał.
Kilkakrotnie omal nie poddał się instynktowi, na przykład przed godziną, kiedy wystraszyła się jego obecności na ciemnym korytarzu i instynktownie popędziła na górę. Przyłapał się na tym, że kiedy potknęła się na korytarzu omal nie skoczył pół piętra w górę, żeby ją podtrzymać, a uderzenie biodrem w poręcz poczuł jakby ktoś go walnął młotkiem w brzuch.
Jak ma nad sobą panować jeśli już teraz jest podłączony do jej układu nerwowego? Czuł, że dzieje się coś nad czym nie ma kontroli, a bardzo nie lubił ego uczucia. Cień też zachowywał się jakby nie był sobą. Zwykle delikatny w czasie ostatniego łączenia brał go wyjątkowo brutalnie znacząc ciało Mroka bliznami, tak że jego plecy wyglądały tak jakby dopadł go w nocy wściekły faral i owinął swoimi kolczastomackami.
A jednak stał tutaj na tyle cierpliwie jak umiał słuchając co dzieje się w środku. Drgnął.
Poczuł, że ktoś go wywołuje.
Skupił się i przywołał link z Cieniem. Jego partner był gdzieś na zewnątrz. Czuł jak sięga do niego przez łączącą ich Więź. Jednak był zbyt daleko i dlatego właściwie tylko poczuł jego głos brzmiący chropawo gdzieś z tyłu głowy:"Mam chyba wytłumaczenie tego, co się z nami dzieje. - wychrypiał - To nie jest zwykła Zmiana. Przed momentem statek ukończył analizę DNA kobiety. Porównałem z Twoim i moim kodem jest pełna komplementarność! Całe 100%!"
Mrok drgnął, gęste brwi podjechały do góry. Przesłyszał się chyba. "Pełna?" to się przecież nie zdarza.
Przy tak niewielkiej puli genetycznej znalezienie jakiejkolwiek kobiety dopasowanej w nawet pięćdziesięciu procentach graniczyło z cudem. A już "pełna kompatybilność"? Niemożliwe.
Od wieków w jego świecie rodziły się wyłącznie dziewczynki, a nawet to działo się bardzo rzadko. Gdyby nie zaawansowana inżynieria genetyczna i przezornie zachowane w skarbcach żywe gamety, na Ionie nie byłoby chłopców, a rasa wodników nie miałaby żadnej przyszłości.Przez chwilę Mrok nie odzywał się wstrząśnięty. Oparł się ciężko o zimną ścianę. Głęboko odetchnął i zakręciło mu się w głowie, poczuł wściekłość, a jednocześnie odebrał pulsującą mu w skroniach radość brata.
"Jesteś pewien?" - zapytał, chociaż świetnie znał skrupulatnego Cienia i wiedział, że ten swoim zwyczajem sprawdził wynik kilkakrotnie."Tak, jestem pewien. Wszystko w porządku?"- przekazywał drugi wodnik - "zostajesz?"
"Tak." posłał przez link łączący ich umysły. Mrok odbierał też jego emocje i czuł jak mocno Cień przeżywa swoje odkrycie.
Mrok za to czuł prawdziwą panikę. Nie miał zamiaru łączyć się z kobietą, Cień wystarczał mu aż nadto.Myślał dotąd, że jak to zwykle bywało, gdy przy ich pomocy jej fizyczna Zmiana nastąpi, zabawią się i odeskortują Sarę na Iona, a potem odlecą i będą wolni, ale ostateczny wynik analizy dowodził jak bardzo się mylili. Teraz było już za późno.
Weszli w interakcję z jej podświadomym umysłem i tym samym nieświadomie rozpoczęli lawinowe narastanie zmian w kodzie DNA Sary.
Odwrócił się do zimnej ściany i oparł czoło na chropawej powierzchni, przecież powinien był się domyśleć wcześniej. Nadal pamiętał jak gwałtownie zareagował rano na wątły ślad feromonów, kiedy się nań natknął, wyjaśniało to także silny instynkt opiekuńczy, który obudził się w nim kiedy połączył swój umysł z jej podświadomością. Nie zorientował się wtedy, że jego reakcje są znacznie przesadzone.
Oczywiście Sara nie zdawała sobie sprawy, że nie jest człowiekiem Mrok nie miał zamiaru, przynajmniej na razie, wyprowadzać jej z błędu. Chciał tylko strzec jej bezpieczeństwa z pewnej odległości. Do czasu, kiedy pierwsza Zmiana ujawni się z całą mocą. Nie mogli pozwolić, żeby przeszła ją bez pomocy. Reorganizacja DNA mogła pójść w złym kierunku, a to równałoby się jej śmierci. Teraz okazuje się, że konsekwencje dla nich będą nie do przyjęcia.
Otrząsnął się z zamyślenia. Takie zastanawianie się do niczego go nie doprowadzi.
Dzięki wyczuwaniu subtelnych wibracji jej umysłu mógłby powtórzyć całą rozmowę Sary z prawnikiem, wiedział, gdzie wszystko się ma zdarzyć.
CZYTASZ
AQUARIUS
Science FictionUlga dla nerwów, oddech w pędzącym swiecie, goracy romans w klimacie science-fiction. Coś jak mleczna czekolada w ponury dzień, albo gorący pocałunek w najbardziej niespodziewanej chwili. Książka w trakcie reorganizacji rozdziałów, zmieniam kolejnoś...