Toren 1: biomech Toren

122 4 0
                                    

W zaciszu kotliny stał ogromny ostaniec - głaz wydający się tu zupełnie nie na miejscu. Jednak spokój monotonnego krajobrazu był zwodniczy, był maskowaniem maszyny, którą aktywował niedawny aktywny sygnał sondy.

W tym miejscu od wieków leżało wysłane wraz z odległą, nasłuchującą sondą, kompletne leże montażowe biomechanicznej istoty.

***

Hggb odcyfrował sygnał pochodzący z księżyca błękitnej planety. Starszy techta wydzielił część gniazda Ogg przeznaczoną do rozmnożenia. Cały statek zaczął pękać w obliczonych, uzgodnionych i następnie wyznaczonych miejscach, a nowe jednostki wytworzone z przechowywanych w trzewiach gigantycznej jednostki kapsuł kriogenicznych zajmowały kolejno miejsca dzielących się grodzi.

Z elementarnych cegiełek - jednostek replikantów kolonia budowała najoptymalniejszą formę, potrzebną do wykonania wyznaczonego zadania, prądy buzowały wzdłuż projektowanych arterii nerwowych, z nieładu rodził się doskonały ład.

Zastosowane wzory matematyczne zaowocowały dwunożną i dwuręczną istotą o wysokości poniżej dwóch metrów oraz okrągłą jednostką centralną osadzoną na obrotowym trzpieniu.
W chwili, gdy ostatnie jednostki dotarły do wyznaczonych im miejsc jednostka centralna po kilkakrotnym sprawdzeniu oprogramowania bazowego uzyskała całkowitą autonomiczność algorytmów i rozpoczęła procedurę odłączenia.

***

Pierwsza świadoma myśl przyniosła mu uczucie. Tego doświadczenia jak dotąd unikał wiedząc, że ograniczy jego moc obliczeniową. Do tej chwili.
Emocje były niezbędne w następnej misji.
Nienawiść soczysta jak zleżała gruszka. Wściekłość czerwona i oślepiająca. Beznamiętna wcześniej maszyna nigdy nie notowała tak wielkiego obciążenia sieci neuronowej jak w chwili, gdy ekstrapolowane z żywego wodnika uczucia zalały jej cyfrowy umysł.

Maszyna uświadomiła sobie własne istnienie jako oddzielnego od kolonii bytu.

Był teraz kimś, był Torenem.

Poruszył kończyną, która okazała się ręką, zmobilizował nowe mięśnie do pracy i wstał z leża montażowego. Poczuł własną sprawność. Własną moc.
I posiadał cel. I miał namiar. Cele się przemieszczały.
Kolonia podzieliła się i z leża wzniósł się wierny duplikat wodniackiego skoczka zasięgu galaktycznego.
Toren po raz pierszy rozejrzał się wokół.

Na prawo od niego ziemia pokryta nanobotami lśniła metalicznie, a powstające wciąż w montowni odnóża kroczące sprawiały, że ciemne pomieszczenie sprawiało upiorne wrażenie. Toren zmarszczył brwi, "upiorne" - cóż za pozbawione sensu określenie. Jednak po dłuższym zastanowieniu uznał, że to był wyraz emocji, które dotąd słusznie odrzucał.

Opuścił niezgrabnie metalowe leże wciąż jeszcze nie panując całkowicie nad wszystkimi mięśniami
i ruszył po metalicznej powierzchni gniazda w stronę statku. Obejrzał go uważnie. Kilkudziesięciometrowy obły kształt był dopasowany zarówno do gęstej ziemskiej atmosfery jak i do szybkiego przemieszczania się w próżni wypełnionej miliardami małych jak ziarnko piasku i twardych jak diament mikrometeorytów.

Na dany sygnał w skoczku stojącym na platformie uformował się kształt włazu.
Właz otwarty w połowie długości zachęcał do wejścia.

Toren wspiął się do ciemnego wnętrza kierowany sygnałem replikantów szybko trafił na mostek i usiadł przed ogromnym monitorem. Pobieżne sprawdzenie systemów zadowoliły go. Wzniósł skoczka na wysokość dwóch metrów , obrócił powoli dziób skoczka i obrał kurs na nieaktywny statek nadal przytulony do skał krateru Copernicus. Pech chciał, że trwała tam wzmożoną aktywność, bo również ludzie uznawali centralne położenie tego krateru za zaletę

Kiedy po kilku godzinach znalazł się na miejscu z satysfakcją odczytał chwilowy brak aktywności.
i zaczekał na otwarcie śluzy zewnętrznej.

Wychynął ostrożnie ze śluzy i przeskanował otoczenie. Zgodnie z przewidywaniem gniazda statek ewakuacyjny wodników zdążył już uaktywnić pole ochronne, więc bez opuszczania skoczka zażądał od replikantów statku i swojego ciała wykonania rozkazu ujednolicenia i połączenia z kadłubem statku.
Przywarł do zniszczonej powierzchni i replikanty rozpłynęły się na kilkuminimetrową warstwę o kolorze i fakturze dokładnie odwzorowującą oryginalny kadłub statku.

Teraz mógł tylko czekać.
Czekać na ostatnich wodników, którzy będą ewakuować się z Ziemi, dopiero wtedy, kiedy zyska całkowitą pewność o ich zamiarach zamierzał wykonać rozkaz gniazda.

AQUARIUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz